|
,,(…) P. Gabriel poinformował, że trudno zrozumieć dlaczego ryby z gospodarstw uznaje się
za gorsze. Pochodzą one od naturalnie wstępujących do rzek tarlaków. Część jest
wypuszczana w stadium wylęgu, część w innych stadiach rozwojowych i akurat smolty
ostatnio uznawane są za niedobre. P. Dębowski wyjaśnił, że jest to związane z procesem
udomowienia i jest to bardzo duże zagadnienie. Ryby w czasie hodowli w gospodarstwie
spotykają się z całkowicie innymi warunkami i proces selekcji naturalnej jest bardzo
ograniczony. Jest wiele przykładów, że takie ryby nie radzą sobie tak dobrze jak ryby dzikie i
po wielu pokoleniach negatywne cechy utrwalają się i istnieje możliwość negatywnego
wpływu na całą populację. P. Gabriel kontynuował wskazując, że w Łebie również od wielu
lat prowadzi się obcinanie płetw tłuszczowych i wśród ryb powracających na tarło 80% są to
osobniki z obciętymi płetwami i one wcale nie są słabsze. Gdyby były takie to zostałyby
wyeliminowane, nie dałyby sobie rady w morzu. Prof. Bartel przypomniał, że w latach 60-
tych otrzymywano zwroty znaczków nawet rzędu 33%. Zatem efektywność zarybień była
bardzo wysoka. Wpływało na nią miejsce zarybienia, sposób wykonania zarybienia oraz
oczywiście jakość materiału. Prof. Dębowski poinformował, że zarybia się od kilkuset lat i od
stu lat rozważany jest na tysiąc sposobów problem, czy ryby wprowadzone do środowiska
są pełnoprawnym elementem populacji. Prowadzono również badania długofalowe,
wielopokoleniowe i bezspornie udowodniono, że te ryby są upośledzone i w okresie
długoterminowym negatywnie oddziałują na populacje. Jest na to ogromna ilość literatury i
można nawet przyjąć, że mamy przykład z własnego podwórka. Zarybienia trociami
prowadzone są od lat 60-tych i populacje troci raczej podupadają niż się poprawiają.
Oczywiście wpływ na to ma wiele czynników, ale jak się wydaje zarybienia nie stanowią
panaceum na pogarszający się stan środowiska(…)”
(fragm. sprawozdania z posiedzenia komisji ds zarybiania z dnia 11.06.2013)
Na zmienionej przez człowieka, rolniczej rzece Łebie trudno było wówczas mieć mrzonki o
naturalnej, samoutrzymującej się populacji troci wędrownych. No ale w przypadku innych
dorzeczy zawsze jest wybór czy chciało się mieć populację pstrągów (troci), która przed
akcją dorybieniową była ustabilizowana ale na niskim, ale stałym poziomie, czy też należy
ją dorybiać, tak aby można było święcić tryumfy wędkarskie. Bo jak powszechnie wiadomo,
jażdy kij ma dwa końce: https://www.namuche.pl/fair-fly/zlow-i-uwolnij/120-o-kiju-co-ma-dwa-
konce
Nadesłany link: https://www.namuche.pl/fair-fly/zlow-i-uwolnij/120-o-kiju-co-ma-dwa-konce
|