|
Oj, czułe nuty mart potrąciłeś...
Myśmy kilka dobrych lat z rzędu rozbijali namioty na polu dziadka Konika Franciszka, przy starym domu,
który stoi do dziś. I choć nikt z nas z początku nie miał samochodu, jeździło się autobusem i cały majdan
trzeba było targać na plecach, sprzęt był wiadomo jaki, kasy za dużo też nie mieliśmy to tak zajebistego
czasu już potem nie miałem. Samo brodzenie w tamtej rzece było przyjemnością a ilość życia w niej, nie
tylko rybiego, oszałamiała.
|