|
Od dłuższego czasu trwa dyskusja nt. konieczności utrzymania zawodów wędkarskich, zwłaszcza dot.
ryb łososiowatych. W dużym skrócie podaję wysunięte i nowe argumenty, a także rozważania nt.
dalszego rozwoju sytuacji.
Argumenty za zawodami
1. Rozwój zorganizowanego wędkarstwa wiąże się nierozerwalnie z zawodami wędkarskimi. Świadczy
o tym sytuacja w Warszawie pod koniec XIX w., w Polsce w okresie międzywojennym, a także od
zarania PZW. Rywalizacja jest immanentną cechą (potrzebą) człowieka.
2. Działacze wędkarscy w przeważającej mierze wywodzą się spośród zawodników. Przejście od
udziału w zawodach do ich organizacji, a także do zarządzania towarzystwem wędkarskim, jest
naturalnym procesem.
3. Zawody sprzyjają szybkiemu podnoszeniu umiejętności - nie tylko zawodników, ale także szerzej
wśród wędkarzy (drogą dyfuzji).
4. Zawody stanowią ważne pole doświadczalne dla testowania nowych rozwiązań (np. wprowadzenie
zmniejszonych limitów oraz C&R w latach 90.), które następnie są przyjmowane w skali
ogólnopolskiej.
5. Zawody mogą stanowić istotny, tani i szybki element badania stanu ichtiofauny. Niestety, o ile mi
wiadomo, niewiele okręgów wykorzystuje to, a szkoda. Najlepszym pozytywnym przykładem jest ZO
Krosno (San).
Argumenty przeciw
1. Zawody zwiększają popularność niektórych wód, a także presję wędkarską na nich, co może mieć
ujemny wpływ na ichtiofaunę.
2. Połów ryb podczas zawodów rzeczywiście trudno uznać za sport, ponieważ brak jest bezpośredniej
rywalizacji miedzy zawodnikami. Jest tylko pośrednia - kto złowi więcej. W dodatku nierówna
rywalizacja - zawodnicy nie konkurują na tych samych zasadach (nierówne stanowiska pod względem
ichtiofauny lub dostępu; brak jednolitych narzędzi, itp).
3. Połów ryb pochodzenia hodowlanego jest zaprzeczeniem idei wędkarstwa (porównanie do
strzelania świń domowych i bażantów z hodowli wypuszczanych do lasu jest adekwatne. Wędkarstwo
muchowe to przede wszystkim kontakt z dziką przyrodą i okazywanie jej szacunku (ochrona). Połów
ryb, zwłaszcza pochodzenia hodowlanego, na zasadzie C&R, jest sprzeczny z ustawą o ochronie
zwierząt, a także z zasadami etycznymi.
Co dalej?
Patrząc na ewolucję zawodów w ciągu ostatnich około 130 lat, skłaniam się ku następującym tezom:
1. Coraz trudniej będzie uzyskać akceptację społeczną dla obecnej formuły zawodów. Chodzi zarówno
o masowość zawodów, jak i C&R. Jeszcze na początku lat 90. C&R było abstrakcją w Polsce. Później
stopniowo wzrastała liczba zwolenników i współcześnie w wielu okręgach PZW oni mają decydujący
głos. Na tej samej zasadzie można oczekiwać, że nieliczni obecnie wędkarze, rozumiejący dylematy
etyczne pod kątem ochrony ryb, za jakiś czas będą mieli decydujący głos w towarzystwach
wędkarskich. Wtedy może dojść do istotnych zmian w wędkarstwie, w tym w systemie zawodów.
2. Zawody wędkarskie będą musiały ewoluować, jeśli dalej zawodnicy będą chcieli rywalizować nad
wodą. Wśród takich rozwiązań dostrzegam dwie możliwości:
a) podczas zawodów należy położyć duży nacisk na kwestie edukacji ekologicznej. Nie na darmo
podczas mistrzostw Europy i świata od dawna odbywają się "sympozja" ekologiczne, właśnie w tym
celu. Niestety, organizatorzy imprez krajowych pomijają ten element, a szkoda. Jedynym znanym mi
przykładem (niestety zarzuconym), były spotkania z różnymi przedstawicielami nauki podczas
Pucharów Głowatki.
b) Podczas zawodów należałoby wykorzystać obecność zawodników, żeby podjęto jakieś działania
społecznie pożądane, np. zbieranie śmieci w wodzie i na brzegu, oddanie do użytku drobnych
elementów infrastruktury turystycznej (np. wiaty, tablice informacyjne, lepsze parkingi - bez dziur w
drodze lub na poboczu, najlepiej we współpracy z władzami lokalnymi). Chodzi o tworzenie
pozytywnego wizerunku wędkarzy w społeczeństwie, jako osób realnie wykazujących troskę o
środowisko, a nie tylko dążących do wyjęcia z wody jak najwięcej ryb.
Reasumując: zawody nie mogą sprowadzać się wyłącznie do wyścigu - kto zdobędzie więcej punktów
za złowienie ryb.
_____________________
Argumenty za zawodami
pkt5. Zawody mogą stanowić istotny, tani i szybki element badania stanu ichtiofauny. Niestety, o ile mi
wiadomo, niewiele okręgów wykorzystuje to, a szkoda. Najlepszym pozytywnym przykładem jest ZO
Krosno (San).
Argumenty przeciw
1. Zawody zwiększają popularność niektórych wód, a także presję wędkarską na nich, co może mieć
ujemny wpływ na ichtiofaunę.
2. Połów ryb podczas zawodów rzeczywiście trudno uznać za sport, ponieważ brak jest bezpośredniej
rywalizacji miedzy zawodnikami. Jest tylko pośrednia - kto złowi więcej. W dodatku nierówna
rywalizacja - zawodnicy nie konkurują na tych samych zasadach (nierówne stanowiska pod względem
ichtiofauny lub dostępu; brak jednolitych narzędzi, itp).
3. Połów ryb pochodzenia hodowlanego jest zaprzeczeniem idei wędkarstwa (porównanie do
strzelania świń domowych i bażantów z hodowli wypuszczanych do lasu jest adekwatne. Wędkarstwo
muchowe to przede wszystkim kontakt z dziką przyrodą i okazywanie jej szacunku (ochrona). Połów
ryb, zwłaszcza pochodzenia hodowlanego, na zasadzie C&R, jest sprzeczny z ustawą o ochronie
zwierząt, a także z zasadami etycznymi.
Co dalej?
Patrząc na ewolucję zawodów w ciągu ostatnich około 130 lat, skłaniam się ku następującym tezom:
1. Coraz trudniej będzie uzyskać akceptację społeczną dla obecnej formuły zawodów. Chodzi zarówno
o masowość zawodów, jak i C&R. Jeszcze na początku lat 90. C&R było abstrakcją w Polsce. Później
stopniowo wzrastała liczba zwolenników i współcześnie w wielu okręgach PZW oni mają decydujący
głos. Na tej samej zasadzie można oczekiwać, że nieliczni obecnie wędkarze, rozumiejący dylematy
etyczne pod kątem ochrony ryb, za jakiś czas będą mieli decydujący głos w towarzystwach
wędkarskich. Wtedy może dojść do istotnych zmian w wędkarstwie, w tym w systemie zawodów.
2. Zawody wędkarskie będą musiały ewoluować, jeśli dalej zawodnicy będą chcieli rywalizować nad
wodą. Wśród takich rozwiązań dostrzegam dwie możliwości:
a) podczas zawodów należy położyć duży nacisk na kwestie edukacji ekologicznej. Nie na darmo
podczas mistrzostw Europy i świata od dawna odbywają się "sympozja" ekologiczne, właśnie w tym
celu. Niestety, organizatorzy imprez krajowych pomijają ten element, a szkoda. Jedynym znanym mi
przykładem (niestety zarzuconym), były spotkania z różnymi przedstawicielami nauki podczas
Pucharów Głowatki.
b) Podczas zawodów należałoby wykorzystać obecność zawodników, żeby podjęto jakieś działania
społecznie pożądane, np. zbieranie śmieci w wodzie i na brzegu, oddanie do użytku drobnych
elementów infrastruktury turystycznej (np. wiaty, tablice informacyjne, lepsze parkingi - bez dziur w
drodze lub na poboczu, najlepiej we współpracy z władzami lokalnymi). Chodzi o tworzenie
pozytywnego wizerunku wędkarzy w społeczeństwie, jako osób realnie wykazujących troskę o
środowisko, a nie tylko dążących do wyjęcia z wody jak najwięcej ryb.
Reasumując: zawody nie mogą sprowadzać się wyłącznie do wyścigu - kto zdobędzie więcej punktów
za złowienie ryb.
Groch z kapustą, ale podsumuję i choć usunąłem to, co uważam za zbędne to w sprawach ważnych jetem zgodny.
Reasumując: zawody wędkarskie nie są naukową metodą badań, więc nie mają racji bytu w kontekście nauki. Mogą jedynie być pomocnicze (pkt5), jednak ich wartość jest znikoma. Ich oddziaływanie społeczne jest za to bardzo negatywne, potęgując brak akceptacji samego wędkarstwa a tym samym zawody, zwłaszcza na żywej rybie, doprowadzą do stanu kiedy stanie się ono nie tylko napiętnowane a zwyczajnie w całości zakazane.
|