|
Prowadzący zabiorą Was w fascynującą podróż po
meandrach wędkarstwa muchowego.
Na początek takie pitu pitu ale dajmy chłopakom szansę na rozwinięcie pomysłu.
Przy okazji, przypomniałem sobie moją pierwszą rybę złowioną w Dunajcu.
Był to rok 1981, wakacje w Łopusznej, ja po uzyskaniu samodzielnej karty wędkarskiej (wcześniej
łowiłem z ojcem) wybrałem się na rzekę a rybą okazał się pstrąg potokowy. Niestety ale pozostałe
okoliczności połowu już nie były takie sympatyczne.
Nad wodę zabrał mnie żółtą Syrenką znajomy rodziców, który też był wędkarzem, niestety ale o
mentalności właściwej dużej części ówczesnych członków PZW, czyli mówiąc krótko kłusowniczej.
Będąc pod jego opieką musiałem chcąc nie chcąc stosować się do jego rad i zaleceń, z których
pierwszym było założenie robaka na haczyk (woda PiL). Pstrąg wziął prawie od razu a pomiar długości,
pamiętam jak dziś, wykazał 24 cm, przy 25 cm wymiarze ochronnym. Mój opiekun nie bardzo przejęty
tym przepisem zabrał mi szybko rybę i od razu trzepnął jej głową o koło zaparkowanej tuż nad wodą
Syrenki, po czym zawinął zdobycz w gazetę i zarządził natychmiastowy odwrót - misja została
zakończona sukcesem. Potem były gratulacje od rodziny i znajomych a na końcu pstrąg trafił na parapet
"do soli" z planem usmażenia go w kolejnym dniu.
Niestety, ale tak skłusowana ryba najwidoczniej popadła w jakąś klątwę bo rano po rybie nie było śladu.
Podejrzenie padło na kota gospodarzy, który coś za dużo pił tamtego dnia, ale z braku dowodów sprawę
umorzono. A potem były kolejne pstrągi, już legalnie łowione, w tamtych cudownych latach i wodach.
|