|
Tych puli genetycznych już nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie.
Tak na logikę - po jaką cholerę taką wagę przykładać do czystości genetycznej? I co to w ogóle
oznacza?
Zakładam, że chodzi o naturalne populacje z czasów przedzarybieniowych, które są genetycznie
najlepiej przystosowane do specyfiki danej rzeki czy dorzecza.
Tylko co to oznacza? Ano to, że takie trwające tysiące lyb dziesiątki tysięcy lat przystosowanie do
wyliczmy to sobie, specyficznej termiki, zawartości tlenu, składników mineralnych i związków
chemicznych, lokalnego klimatu, opadów, dynamiki wezbrań, niżówek itd nie obejmuje zmian tych
parametrów, które nastąpiły w ciagu ostatnich 30 lat. A niektóre z nich tak się zdegradowały, że te
"oryginalne geny" wcale nie muszą być "tu i teraz" najlepsze do przeżycia.
Dlatego, na przykłądzie głowacicy, twierdzę, że zarybianie "genami" ryb ze stawów w Łopusznej jest bez
sensu, i to się przecież potwierdza. Co roku PZW i KKG sypią do Dunajca i Popradu dziesiątki ja nie
setki tysiecy sztuk, eksperymentują z asortymentem, a ryb z tego jak nie było tak nie ma.
By były, do produkcji materiału zarybieniowego powinno się pozyskiwać "dzikie" tarlaki z rzeki, które
samym faktem, że trwają (żyją) w danej wodzie potwierdzają, że ich geny w tej chwili są najlepsze.
|