|
Kanalizacja? Mówisz i masz. Pisałem że do kanalizacji (tego „dobra” dla wsi) się później
odniosę.
Wszyscy mówią kanalizacja, na wsi się cieszą, tylko … Tylko gdy przychodzi później
zapłacić 100-200zł na 2 m-ce to płacz bo … bo jak miałem szambo to 2-3 razy do roku za
jakieś grosze. Lub wcale bo kontroli żadnej ani, ani. Wioska została skanalizowana, ludzie
szczęśliwi ale … gdy przyszło płacić to zaczęły się (standardowo) kombinacje. Jakie?
Mieszkańcy mający własne ujęcie (a tam mieli „własną” wodę z jakiś studzienek) mieli
obowiązek założenia liczników wody aby określić ile ścieków trafia do kanalizacji z każdego
domu. A że licznik liczy wszystko to … nagle za dużo, za drogo. Wiec, pomysłowy Polak
potrafi i … przeszli na rozliczenia ryczałtowe. Chiński uczony nie wyjdzie teraz ile
rzeczywiście ścieków trafia do kanalizacji sanitarnej skoro każdy płaci 3m3 za m-c na
osobę. Można? Można. W PL zawsze można.
A gdzie trafiają te „nadmiary”? Pewnie rurką do strumyka, rowu, rzeczki lub w glebę. Może
sąsiad za flaszeczkę beczkę weźmie i ciągniczkiem „gdzieś” wywiezie. Przyjeżdża później
wóz asenizacyjny do szamba i … wbić rury nie może bo łopatą trzeba wybierać. Takie
ścieki, takie szambo.
Co do kontroli, uświadamiania (wójtów, sołtysów, itp) ludności. Nikt nie robi nic
„niekorzystnego” bo …. za chwile są wybory. I tak kurw*** w kółko. Tu wybory, tam wybory,
nasi wyborcy wiec ….
Gmina nic nie robi, spółka komunalna dostaje po dupie bo na 20 tysięcy mieszkańców
gminy jedynie 5-8 tysięcy płaci poprawnie za ścieki. Reszta wali w -uja i nikt nic nie robi. A
ci płacący płacą i płaczą „dlaczego tak drogo?”. Ano dlatego że inni walą w gena. I tak to
śmiga w tym państwie „Polacy nic się nie stało”. Zawsze i ciagle to samo. Nic się nie stało.
|