|
Może coś dopowiem.
W latach 80-tych na Myczkowcach było dużo pstrąga potokowego, dużo tęczowego, trochę troci jeziorowej.
Innych ryb nie wspominam bo to nie o nich. Nawet jakieś lipienie były uj wie skąd. Pewnie rzucone na próbę.
W zasadzie prawie na 100% wiem skąd się wzięła duża ilość pstrąga potokowego.
Co się stało że ok 2000r. szlag wszystko trafił? Podejrzewam że "grzebanie z zarybieniami". Nie wiem jak to
wyglądało w latach 1980-1995 bo za mały byłem ale jak w 2000r. przyszła "dobra zmiana" to nagle wszystko
zaczęło padać na pysk.
To tak a'prospos tych dobrych zmian i gospodarzy. Czy swojego podwórka, czy regionu, czy państwa. Dla
jednych są "dobrą" dla innych "złą" zmianą.
Nie obwiniam oczywiście tej "dobrej zmiany" z 2000r. za wszelkie zło jak to robi Mart podsumowując wyniki
znanej partii, ale od tego czasu wszystko (co dobre) się kończy. Może to poprostu przypadek, może nie. Nie
przekonam (-my) się dopóki inna dobra zmiana nie przyjdzie na ich podwórko. Może być też i zła lub jeszcze
gorsza. Tego też nie można wykluczyć.
Fakty są takie że od czasu zarybień padła populacja pstrąga i lipienia która doskonale, mimo maksymalnego
tępienia (komplet 5szt, wymiar 25cm), utrzymywały się w tym rejonie. Przed 2000r. nie wiem jakie były
zarybienia, nie wiem czym, może żadne, znikome a później miało być lepiej i jest ... Jak z ulubioną (do jebania)
partią naszego kolegi z forum.
Dziwne jest jednak to że postępowanie (dobre/złe, nieznane) jednego gospodarcza można wytłumaczyć
wszystkim a drugiego już nie. Jedynie przekreślić.
Hej, ho.
|