| |
A czego się spodziewałeś Piotr?
większość przelicza koszt karty za złowione ryby. Wśród muszkarzy to może jeszcze tego tak nie słychać ale wśród łowiących ryby spokojnego żeru( jeziora, rzeki) musi to być wymierne.
W społeczeństwie pokutuje pogląd, że jak się jeździ na ryby to się je zabiera.
Moja odpowiedź, że od roku 199. któregoś nie zabieram ryb jest kwitowana śmiechem, drwinami, heheszkami czy posądzaniem, czy na pewno jeżdżę na ryby czy do kochanki przed żoną.
Nie zabieranie ryb jest krótko mówiąc dla otoczenia jest idiotyczne i dziwne bo:
PŁACISZ TYLE ZA KARTĘ TO SIĘ MUSI ZWRÓCIĆ.
PZW przez tyle lat nie zrobiło nic, mówię to o poszczególnych Okręgach, kołach, w kwestii kampanii informacyjnych, reklamy nie zabierania ryb czy dbania o środowisko czy wytłumaczenie ludziom, że dzisiaj są inne czasy.
Co do limitów, kosztów, przeliczania. Sam po przeliczeniu kosztów (i za sprawą innych czynników) już
od wielu
lat przestałem jeździć na Solinę. Dla zabrania 2szt karpi nie opłaca się nawet gratów wyciągać z domu, iść
do
wędkarskiego i czasu tracić. Nawet wolnego. A gwarancji że złowisz te dwa dozwolone karpie, sandacza,
okonia, szczupaka czy choćby jakieś płocie czy leszcze nie masz żadnych. Rozsądek zabrania jeżdżenia
w
tamtym kierunku. Las jest również przyjemny i bliżej. Ale gdyby ryb było dużo lub bardzo dużo (jak np.
łowiska
komercyjne) sam pojechałbym od czasu do czasu pobawić się i z tamtymi rybami spróbować i je
przechytrzyć.
Koszty jednak w stosunku do wyniku są nieporównywalne.
Pzdr.
Czyli jednak przeliczasz czy się opłaci czy nie, zresztą jak wszyscy.
U nas w Polsce wędkarstwo musi się opłacać konkretnym przeliczeniem na dwa karpie, dwa pstrągi lub
szczupaki.
Myślałem, że to sie zacznie zmieniać ale raczej nie dożyje do tych zmian.
|
