|
Dobrze by było, aby znać się na tym co się pisze.
link:
Raz że strażnik SSR to osoba prywatna,, a dwa z tego co pamiętam to SSR nie ma uprawnień do
kontroli zarybień, a do kontroli połowu, więc to byli raczej członkowie PZW posiadający legitymacje
strażnika niż strażnicy wykonujący czynności kontrolne.
Każda straż SSR została powołana do wspierania PSR zgodnie z jej kompetencjami. Kompetencje PSR są
raczej oczywiste, dzisiaj, dzięki naszym (SWP) interwencjom PSR jest przy prawie każdym zarybieniu,
przynajmniej w Bielsu. To efekt stwierdzonych nieprawidłowosci i braku kontroli zarybień przez dziesięciolecia.
Reasumując strażnik SSR ma jak najbardziej prawo kontrolować zarybienia.
Ja, np. zostałem pozbawiony przez kolesiostwo Duraja takiej możliwości po incydencie w ośrodku
zarybieniowym, gdzie przystąpilem do takiej kontroli jako strażnik SSR. Myśleli, że są bezkarni i wolno im
wszystko i bardzo się zdziwili. Policja i PSR wyjaśniła im ich obowiązki. Ja do dzisiaj nie odzyskałem
legitymacji, mimo, że moja osobista aktywność przynosiła 75% statystyk całej SSR Bielsko, poza sprawami
doprowadzinymi do porządku osobiście, bez udziału tej bandy. W normalnym kraju dostałbym medale za
zasługi, w PZW takiego strażnika usuwa się.
Sory za off top, ale jest to bardzo ważny aspekt, w kontekście tego, jak działa dzisiaj większość SSR w całym
kraju, będących na usługach komuszego PZW.
Szkodę ponosimy my wszyscy. Straty spowodowane opieszałością i cwaniactwem, bo tylko tak to
mogę nazwać są nie do oszacowania i wiadomo, że już na zawsze czebaczek pozostanie.
Z tego co widziałem na filmach to czebaczek tam już był znacznie wcześniej, a być może w stawie
gdzie były jazie był tylko dlatego, że wcześniej już był w obwodzie.
Być może, a może wogole nie. To nie ma związku z omawianym zarybieniem i w żaden sposób nie łagodzi
powagi czynu. Myśląc w ten sposób można kraść bo wielu kradnie, można gwałcić bo inni już wcześniej
gwałcili, można zabijać bo wojny były zawsze. No nie. To pomylenie i mieszanie zasadniczych kwestii.
Kolejna sprawa. Zaświadczenie weterynaryjne. Można przypuszczać, że albo było wystawione in
blanco, albo panowie wykorzystali nieznajomość gatunków przez weterynarza choć nie sądzę aby tak
było, raczej pierwsza
Lekarz bada 4-10 ryb które mu dostarcza hodowca, nie cały staw. Zresztą świadectwa to kolejny
przepis z epoki świadectw, szkoda, że jak żywność idzie do sklepu to nikt jej za każdym razem nie
bada.
Jeżeli tak jest, nie wiem, potrafię sobie to wyobrazić, to jest tokolejna patologia do leczenia. Weterynarz
powinien, a może nawet ma obowiązek pobrać osobiście materiał do badań. W przeciwnym razie można mu
dostarczyć cokolwiek, co nigdy nie pływało w stawie, ktory jest badany.
. Kolejna sprawa wymagany nadzór ichtiologiczny!!! Który ichtiolog zezwolilby na taki obrót spraw??
Z jakiego przepisu ten nadzór wynika?
Nie jestem pewien, mam gdzieś w pamieci,, że użytkownik rybacki ma obowiazek zapewnić wykwalifikowany
nadzór nad prowadzoną gospodarką i jest to zapis umowy na dzierżawę obwodów. Pewnie jest nieprecyzyjny
jak wiele bubli prawnych w kołchozie ale pewne wymogi są postawione.
Pozdrawiam
Nadesłany link: https://wiadomosciwedkarskie.com.pl/artykul/co-moze-a-czego-nie/1011861
|