|
To rozwój. Jak pisałem, jeżeli nikt inny nie
potrafi tego terenu
zagospodarować porządnie i z głową to wchodzi
agresywny biznes.
To nie rozwój a niedorozwój umysłowy lokalnych
władz. Większość
wsiowych gospodarzy tego typu regionów za jeden z
najważniejszych celów rozwoju obszaru, którym
zarządzają, stawia
sobie tzw. atrakcje. A jaki mamy poziom
intelektualny i gust
odbiorców takich atrakcji to wszyscy wiemy. Ma być
ruch, świnia z
gryla, piwo w plastikowych kubkach i muza od rana
do wieczora,
najlepiej Zenek lub Sławomir, dinozaury z plastiku,
kajaki, pontony i
toi toi co 20 metrów, bo gdzieś to żarcie i picie trzeba
wydalić. Tam
coś się musi dziać non stop bo stopę zwrotu z
wydanych w takich
miejscach pieniędzy i bonów wakacyjnych wyznacza
przyjęta ilość
bodźców. Mało kto za największą atrakcję takich
miejsc uważa
właśnie brak zagospodarowania, a brak bodźców
atakujących
mózg i ta nieznośna cisza są synonimami nudy i
nieefektywnie
spędzonego urlopu.
Można by rzec Nasz to taki zachodnioamerykański
styl.
|