|
I z tym się nie zgadzam, problemem nie jest niska surowość kary, te są czasami drakońskie.
Widzę, że jak większość członków sądzisz że wysoką karą odstraszycie kłusowników, a państwo wyda setki mil zł
aby chronić ryb przed nimi, bo oni przecież nie płacą pieniędzy do Związku.
Moim zdaniem rzeczywistym problemem jest głównie system oparty na wykluczeniu, który do tego kłusownictwa
wędkarzy pcha.
I tak karta i jej sposób pozyskania, nie masz karty jesteś kłusownikiem, skoro jesteś kłusownikiem to po co ci
zezwolenie. Zlikwidowanie karty prowadzi do zlikwidowanie znacznej części kłusownictwa.
System opłat na przeważającej części wód. Zezwolenie dzienne na wody nizinne w Polsce dla osoby
niezrzeszonej kosztuje majątek opłaty dochodzą do 100 zł, a na prywatnych stawach cena to ok 25-30 zł od
wędki. Racjonalnej przesłanki aby zezwolenie dzienne tyle na wodach nizinnych kosztowało nie ma, oprócz tego
że poprzez wysoką cenę dniówki PZW przymusza wędkarzy do wstąpienia do związku. 4 dniówki dla
niezrzeszonego to już zezwolenie roczne. Wędkarze więc kalkulują. Duża część wybiera kłusowanie, a skoro już
kłusują to przestają mieć znaczenie limity wymiary itd.
Same zniesienie barier w postaci karty, urealnienia cen, ułatwienia opłacenia zezwoleń, kłusownictwo zbija o 2/3,
trzeba być wyjątkowym hardcorowcem aby narażać się na dla 30 zł na mandat czy karę. Ale skoro PZW zamiast
mieć pieniądze z opłat od niezrzeszonych woli mieć członków, to potem tak wychodzi że pieniędzy nie ma ale ma
kłusowników. Zatem znowu chcecie leczyć skutki a nie przyczyny. Rozwiązując przyczyny skutki w większości
same znikną.
Pozdr Maciej
|