|
i tego Wam zazdroszczę
tych lat, gdy były ryby...
a w roku 1985 to ja na księdza wołałem Zorro...
Lubię czytać tę Twoje wpisy o dawnych czasach. Trochę wcześniej
niż to opisujesz, bo w roku 85 lub 86 po raz pierwszy próbowałem
właśnie tam, tuż poniżej mostu, łowić lipienie, których wtedy były
tam chmary. Oczywiście nikt nam nie powiedział, że na Sanie nie
chodzą muchy dunajcowe, a tylko takie mieliśmy, więc efekty były
nietrudne do przewidzenia. Ciapałem tymi kluchami już jakiś czas
bez kontaktu aż z namiotu rozbitego na łączce od strony Huzeli
wyszedł facet i zaczął łowić. Wykonał dokładnie 5 rzutów w
których złowił 5 ryb, po czym wrócił do namiotu. I tak zaczęła się
moja przygoda z tą rzeką.
|