|
Imitujemy nasze fantazje.
Moim zdaniem żadna ze sztucznych muszek w naszych pudełkach nie imituje jakiegoś naturalnego
bezkręgowca. Owszem, od strony konstrukcyjnej potrafi być niemal wierną kopią, ale nigdy nie zachowuje
się w wodzie jak oryginał. Dlatego ja skupiam się na zachowaniu ofiar ryb, bo moje obserwacje wskazują,
że ryby bardziej zwracają na to uwagę, niż na wierną konstrukcje muszki.
Mokra muszka ze skrzydełkami jest fantazją. Ale czy to ma znaczenie z punktu widzenia jej skuteczności?
Jeśli ryba jest aktywna i żeruje na ofiarach, które zachowują się nietypowo (w tym sensie, że poruszają się
pod prąd lub w poprzek nurtu), wtedy obecność skrzydełek nie ma większego znaczenia. Parę lat temu w
P&L zrobiłem analizę mokrej muszki na Sanie i pokazałem związki między skutecznością tej metody i
zachowaniem się ofiar. Nie wiem, czy to kogoś zainteresowało.
Niewielu wędkarzy lubi łowić na mokrą muszkę, bo ta metoda wymaga zrozumienia tego, co się pod woda
dzieje. A jest to świat nieznany, bo niewidoczny. W przypadku suchej muszki nie jest to konieczne, bo
przynęta spływa, dobrze widać ją i branie ryby. Tu skrzydełka mają na celu polepszenie widzialności
muszki na wodzie, a w przypadku mokrej muszki - uczynienie jej ładnej.
Około 1982 r. (to już 40 lat!) łowiłem na Połączonych na mokrą muszkę, #6, z brązową wełną niezdarnie
owiniętą wokół haczyka. Taka typowa muszka w moim pudełku. Lipienie brały na nią dobrze, a im bardziej
wełna schodziła z muszki (czyniąc ją coraz dłuższą), tym więcej miałem brań na nią. Było to wbrew
wszelkim zasadom opisanym w literaturze i głoszonym przez mądrzejszych ode mnie. Nie zapomnę tej
lekcji.
|