|
Dobrze, że to zostało opisane w sposób przystępny, bo znajomość tej tematyki nie jest powszechna. Od
siebie dodam 2 elementy:
1. Metoda elektropołowu ryb została zapoczątkowana w Europie w okresie międzywojennym. W Polsce
zaczęła się rozpowszechniać w latach 50., a w latach 60. weszła do rybołówstwa jako jedna z metod
połowu ryb przez PGRyb w celach gospodarczych.
2. O ile rzeczywiście metoda jest bezpieczna dla ryb, przy jej prawidłowym stosowaniu, o tyle beztroska i
niewiedza osób ją stosujących, może być bardziej porażająca, niż sam prąd. Około 2010 r. na Świdrze
zespół "fachowców" przeprowadzał odłowy. Wszystkie ryby szły do pojemnika, a ponieważ było ich sporo,
więc było im dość ciasno. Wśród tych ryb było 5 niewymiarowych lipieni, które - jak łatwo można się
domyślić - szybko usnęły z braku tlenu. Żeby pogłębić swoje nieszczęście, ichtiolodzy z OM PZW później
się tłumaczyli (mam to nawet gdzieś na piśmie), że ryby zabito na... moją prośbę, bo rzekomo ja (który
byłem w biurze w Warszawie i nie miałem nic wspólnego z elektropołowami) chciałem wziąć je do badań
(sic!). Tacy fachowcy byli (i zdaje się, że nadal są) wśród pracowników biura OM.
Jak mi kiedyś objaśnił jeden z pracowników IRŚ, elektropołowy do badań (monitoringu) odbywają się na
zasadzie, że wszystkie ryby muszą być wypuszczone. Jeśli jakaś ryba uśnie lub zostanie zabrana (a na to
powinna być uprzednia zgoda), to należy to odnotować w protokole po połowie.
|