|
Odpowiem tak: jak najwięcej.
Założenia są następujące przy obsadzie 10tys ziaren uzyskujemy ok 5 do 6 tys wylęgu
gotowego do uwolnienia w zależności jak bardzo przyłożymy się do pielęgnacji zaraz po
wykluciu. Możemy zdać się tylko na naturę i od razu po przejściu na odżywianie
samodzielne wprowadzić ryby do natury. Mamy też możliwość wstępnego podciągnięcia ryb
na seminaturalnym pokarmie w zależności czy dysponujemy warunkami do jego uzyskania.
Dalszy przebieg jest niemierzalny lub inaczej bardzo trudny do oszacowania z uwagi na
wpływ wielu czynników i brak jednoznacznych metod zbadania. Musimy oprzeć się o
szacunki i zrobić założenia, interesuje nas ilość ryb, które osiągną dojrzałość płciową i
przystąpią do tarła samodzielnie.
Załóżmy optymistycznie że 1/5 z tych 6 tys dożyje zimy i kolejna 1/5 przeżyje tą zimę.
Zostaje nam około 200-300 szt. 1+. Ile z nich przeżyje kolejne 2 zimy zanim osiągną
dojrzałość. ???? Kto to może stwierdzić? Najbardziej wrażliwe na niekorzystne temperatury
wody są dwulatki. Więc jakiekolwiek szacowanie mija się z celem. Każde może być błędne
jak i zbliżone.
Jedno jest pewne. Wylęg przystosowujące się od zera do bazy pokarmowej, specyfiki danej
wody nie narażony na szok transportowy, rokuje znacznie, znacznie lepiej na przetrwanie
niż najlepszy materiał z hodowli na uzdatnionej wodzie z lampami uv, lekami etc, tym
bardziej , że sam proces inkubacji znacznie redukuje słabe osobniki, które w sztucznych
warunkach zostałyby antybiotykami i innymi lekami utrzymane przy życiu, stając się lichym
materiałem zarybieniowym dobrze wyglądającym w protokole zarybienia ale mającym
znikome szanse na przetrwanie.
|