|
Musialbym zabijać głowacice żeby to co ma w żołądku podesłać specjaliście od tych spraw, Stanisławowi Cios.
Szkoda mi ich jednak bo wole mieć największą rybę jaka występuje w wodzach górskich niż nie mieć nic. Nie
będę je wiec zabijał, niech inni to robią jeżeli chcą później chodzić i narzekać że nic konkretnego nie mogą
złowić. Niech zabijają kłusownicy którzy będąc w takiej ekstazie po złowieniu dużej ryby tracą rozum. Niech
odławiają ja gospodarze i przerzucają w "lepsze" (więcej pokarmu") miejsca,. Niech żyją póki nie zdechną z za
długich holów, z zza gorącej wody, z braku jedzenia. Trudno, Pan Cios nie zbada co zjada głowacica i nie
będziemy mieli wiarygodnych danych o jej rybnym menu. Myślę jednak że kormorany i inne ptaszki więcej
spałaszują niż te kilka (-naście) głowacic na rzece, od zapory w Myczkowcach do Sobienia.
Gdybym był pewny że populacja lipienia będzie na takim poziomie jaka była w okolicy okresu sławnych
Mistrzostw Swiata w Wedkarstie Muchowym na Sanie w 1985r, jestem w stanie zrezygnować z głowacicy na
odcinku Sanu do ujścia Osławy. W innym przypadku (czyt. populacja lipienia i pstrąga) wole mieć pojedyncze
sztuki przepięknej ryby jaka jest Hucho Hucho.
Pzdr.
|