|
Tak jak pisałem proszę porozmawiać z ludźmi którzy łowili wtedy w Drawie. Ja jestem
skłonny wierzyć tym którzy tam łowili niż pseudo naukowcom, czy pseudo ichtiologom
którzy doprowadzili do dzisiejszego stanu rzeczy i pomimo prób nic nie potrafią z tym zrobić
innym się jakoś udało.
Przedstawiłem rzeczowe argumenty. Z legendami to już jest tak, że z kilkunastu ryb robi się
kilkadziesiąt lub nawet kilkaset. Z tymi ichtiologami, łososiami i nizinnym odcinkiem Drawy to
przy zachowaniu właściwych proporcji, jest jak z niezłym jeźdźcem, który zamiast
wierzchowca ma do dyspozycji osła i twierdzi, że wytrenuje go tak, iż wygrają razem Wielką
Pardubicką😉.
Mogę zachęcić do przeczytania tego niestety długiego postu, znajdującego się w tym wątku,
kilka pięter wyżej. Jeżeli chodzi o rozdział 4 pracy, o której tam pisałem, to można się
zorientować, że Autorzy na podstawie dostępnych danych, stworzyli coś w rodzaju prostego
modelu matematycznego. Pytanie: dlaczego we wczesnym średniowieczu, za czasów
Piasta Kołodzieja i jego żony Rzepichy…albo może w czasach mniej odległych - dlaczego w
XIX wieku po zarybieniach i restytucji łososi do Drawy, tych ryb mogło być więcej? W jaki
sposób wpisując inne zmienne w modelu matematycznym możliwym byłoby, udowodnienie,
że dawno temu, populacja mogła być większa?
Otóż odpowiedź wydaje się prosta - warunki środowiskowe musiały być o niebo lepsze niż
obecnie. Było to przed erą chemizacji rolnictwa,uprzemysłowienie terenów przez które
przepływa Drawa było słabe, w związku z tym jakość wody i baza pokarmowa mogły(?)
umożliwiać zagęszczenie wylęgu na poziomie wyższym niż 1 lub 2 szt. na 1 metr
kwadratowy powierzchni dna. Nie istniała elektrownia wodna w Kamiennej zbudowana w
1896 r., niewykluczone(?) że w jej miejscu stał młyn, ale prawdopodobnym jest też, że trocie
i łososie miały w pewnym okresie czasu możliwość dotarcia do tarlisk zasadniczych, w
górnej części dorzecza o większym spadku podłużnym dna i prędkości przepływu wody,
gdzie żwir zalega na dnie. Co więcej rzeki nie były jeszcze jeszcze całkowicie
wyprostowane, a ich biegi skrócone o wiele kilometrów, co skutkowało tym, że areały
terenów odrostowych dla wylęgu, narybku i smoltów były bardziej rozległe. Nikt nie słyszał o
globalnym ociepleniu, zimy były śnieżne, temperatury bardziej przewidywalne, melioracje
jeszcze nie tak intensywne, średni poziom lustra wody w dorzeczu Drawy i wód gruntowych
zapewne wyższy. Zaludnienie było niższe, presja połowowa nie tak duża jak obecnie,
kłusowano przy użyciu prymitywnych narzędzi, w związku z czym prawdopodobnym jest, że
śmiertelność tych ryb była również niższa, niż kilka dzięsiątków lat później. Ubytki,
naturalnego tarła uzupełniano dorybieniami i to wczesnymi stadiami rozwojowymi,
zaawansowane techniki hodowli ryb były w powijakach, a więc na intensywne zarybienia
smoltem trzeba było poczekać jeszcze kilka dziesięcioleci. Wielkość populacji zależna była
mocno od dostępnych tarlisk, z odpowiedniej jakości substratem i powierzchni odrostowych
(żerowisk) dla potomstwa tarlaków, więc ilość ryb w zależności od warunków
przyrodniczych, środowiskowych i ichtiologicznych w danym roku, bywała często mniejsza
niż się mogłoby wydawać obecnie.
|