|
Proszę Cię. Zero spinningu, zero przynet roślinnych, itp. Im więcej wolno tym więcej będą kombinować.
Pisałem już jak się łowi na spinning na Myczkowcach pstragi "niebiorące". Podobnie lowia swinki na niby
pęczak. Dziwne że się rusza i zachowuje jak białe robaki. A dozwolona przynęta to "przynęty roślinne". Dopóki
w tym kraju nie będzie drakońskich kar które będą głupków odstraszać i nie będzie kontroli wod takiej jaka
powinna byc to lepiej wszystkiego zakazać. Im mniej można tym lepiej.
Kto wyłowił liepienie wiem. Sam je sporadycznie jadłem. Końcem lat 80-tych łowionych w wakacje, w
najintensywniejszy okres zerowania na wszystko co płynęło po czy w okolicy powierzchni wody. Na kulę.
Później (koniec lat 90-tych) łowionych późną jesienią i zimą (również sucha) na kiełże aż do około millenium.
Później albo się skończyły, albo było ich za mało żeby zabijać, albo nie miałem czasu łowić (i jeść). Zawsze
wolałem pstrągi bo lipień śmierdział mi ogórkami. Wędzony był ok, choć teraz to zjadłbym nawet usmażonego
na maśle. Mógłby nawet śmierdzieć ogórkami.
|