|  | Cześć, co się zmieniło przez te 45 lat? W rzece prawie wszystko.
 W latach 80-tych zlewnia reagowała zupełnie inaczej. Po trzech dniach woda zaczynała się brudzić i
 podnosić. Dzisiaj po 3 godzinach już jest brudna a czyści sie trzy dni.
 W tym roku gdybyśmy wypuścili 100 tys wylęgu nie zostałby z niego nic, zresztą tak jak z naturalnego
 tarła, które było ale efektów z niego zero bo wylęg został zabity przez wodę. Oczywiście i 45 lat temu tarło
 nie co roku się udawało a i tak lipienie nie wyginą. Ale my oczekujemy efektów co roku, nie znosimy pustki
 na łowisku.
 
 Cały czas zastanawiam sie nad fenomenem Łupawy i innych rzek na Pomorzu. Niektóre z nich się nie
 zarybia a mimo to lipienie tam mają sie dobrze. Zanieczyszczenia pewno takie jak na południu,
 temperatury też, no może presja trochę inna ale ona chyba nie decyduje. I wiesz co różni Łupawę od
 Sanu? Stabilny przepływ wody i mętnice. Te ostatnie takie jak na Sanie nie występuja a i przepływ na
 Łupawie zamyka się w 20 cm góra/dół, na Sanie 2 metry?
 
 pozdrawiam
 PK
 
 a może ten fenomen to naturalna rzeka, bez regulacji, bez zapory, dzika bez ingerencji czlowieka.
 
 W przypadku tej rzeki (Sanu) bez zapory i ingerencji człowieka nie było warunków do życia lipieni i łososiowatych na odcinku, na którym są po dokończeniu przedwojennego projektu ...
 Warunki przed kilkudziesięcioma laty były, mimo i w wyniku tejże ingerencji, bo silna, samoodradzająca się, masowa populacja lipieni i pstrągów była (najpierw pstrągów, a potem wsiedlona - lipieni). Jak napisał Piotr, wskazując kilka czynników - zmieniło się wszystko. I zmieniło się o wiele więcej niż tych kilka rzeczy zauważalnych najbardziej. Jest to rodzaj ingerencji ludzkiej, rozproszonej i wielokierunkowej, przez co trudniej zauważalnej, ale skumulowanej w skutek widoczny w funkcjonowaniu życia w wodzie. Ten skutek obchodzi mało kogo poza wędkarzami, którzy też egoistycznie i utylitarnie podchodzą. Czy da się z tym coś zrobić - nie wiem.
 Pozdrawiam serdecznie
 Jerzy Kowalski
 
 |