f l y f i s h i n g . p l 2024.03.29
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Wilki, bobry - nawiązanie do poprzedniej dyskusji. Autor: mart123. Czas 2024-03-29 08:17:26.


poprzednia wiadomosc Odp: Kwestia zarybienń : : nadesłane przez S. Cios (postów: 1975) dnia 2020-09-16 20:59:42 z *.centertel.pl
  Wiem jak wyglądają umowy na użytkowanie rybackie. Niestety kryteria przyjęte prawie 20 lat temu, opierające się
o wielkość zarybień, mają się nijak do zasad prawidłowej gospodarki rybackiej i ochrony przyrody. Widocznie jacyś
decydenci nie mieli odpowiedniej wiedzy, albo ochoty. Im szybciej nastąpi odejście od tego systemu, tym lepiej.
Nie wszyscy są jednak zainteresowani zmianą tego, nawet współcześnie. Nie widziałem, ani nie słyszałem o
żadnym wniosku ze strony PZW o zmianę zasad, ale może cos przeoczyłem. Wydaje mi się, że to chyba
wędkarzom powinno najbardziej zależeć na tym, żeby była zdrowa i duża populacja dzikich ryb. A może się mylę.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Kwestia zarybienń [2] 16.09 22:14
 
Podstawowy problem polskich rzek polega na tym, że wylewane do nich nieoczyszczone ścieki nie użyźniają, tylko je zatruwają. Owszem, zdarzają się wyjątki, gdzie woda nie jest zbyt mocno skażona i dlatego poza wpuszczakami da się jeszcze jakąś normalną rybę złowić. Natomiast, PZW tak łatwo nie zrezygnuje z zarybień, bo dzięki nim realizuje zachciewajki swoich członków, no i może przy tej okazji obracać sporą kasą. Na rozsądek Wód Polskich też bym nie liczył, bo tam działają podobnie. Budować, betonować, przebudowywać, sympozja, konsultacje, służbowe samochody, diety, lokalne biura, przetargi, projektowanie, dotacje unijne, wszystko po to, aby obracać dużymi pieniędzmi. A ryby w rzece ? Niech się wędkarze martwią. Jak chcą uprawiać wędkarstwo, to niech sobie je wpuszczą.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 16.09 22:25
 
Po raz kolejny zadaję pytanie - jaka jest efektywność zarybień? Czy aby na pewno przybywa ryb z zarybień, na
wodach, w których te same gatunki są autochtonicznie i się rozmnażają?
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 16.09 23:52
 
świnka w Sanie ok 20 lat temu - na tarle osobniki od 42 do 56 cm. Nic mniejszego, miałem i mam do tej
pory wrażenie, że były to ostatnie roczniki. Dzisiaj mamy wszystkie roczniki w tym gatunku.
To samo w Wisłoku poniżej zapory w Sieniawie. Niby świnki były, odbywały tarło ale populacja się
corocznie zmniejszała. Od czasu zarybień świnką tendencja sie przełamała.

To samo tyczy się potokowców. Moje, podkreślam moje odczucia są takie, że gdyby nie zarybienia w
niektórych wodach ten gatunek by zniknął. Myślę o górnym Wisłoku, Taborze, Osławie czy Jasiołce.

Zarybienia o ile wiem to nie wymysł PZW. Sam chciałem by zamiast nich zaliczyć nakłady na budowę
tarlisk czy ochronę wód. Ale POLSKIE PRAWO STANOWI INACZEJ!!! Czemu się więc dziwicie, że mało
kto wydaje pieniądze na to, na co nie musi. A na zarybienia wydawać trzeba bo niezrealizowanie
nakładów to utrata obwodu.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [76] 16.09 22:26
 
(...)Wydaje mi się, że to chyba
wędkarzom powinno najbardziej zależeć na tym, żeby była zdrowa i duża
populacja dzikich ryb. A może się mylę.


Wędkarze, jako ogół są chyba ostatnią grupą której zależy na dzikich
rybach. Mają być ryby i tyle. Ich pochodzenie nie jest istotne.

Zasłyszane nad wodą: "A dlaczego nie biorą? Bo nie zarybiają..."
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 16.09 23:03
 
Oczywiście że tak, to jest najczęstsza diagnoza braku ryb w nadwodnych
rozmowach rodaków. Dlatego obecnie istniejące prawo doskonale
nawiązuje do najbardziej popularnych poglądów. Czyli demokracja jest?
Ano jest.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [4] 17.09 00:01
 
OS na Sanie staramy się nie zarybiac dorosłymi rybami, Oczywiście ida wylęgi i narybki bo ... muszą.
Ale jeśli spytałbym co lepsze polowanie na jedną dużą, dziką rybe czy łowienie wpuszczanych tarlaków to
90% łowiących na OS odpowie że najlepiej wpuszczać stare tarlaki.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [3] 17.09 11:47
 
Niestety panie Piotrze moje tegoroczne doświadczenia wędkarskie z OS zupełnie przeczą temu. 80 % większych(
pow 35 cm) złowionych pstrągów miała takie czy inne ślady że pochodzi ze świeżych zarybień. Pzdrw.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 17.09 15:09
 
Spadly z Myczkowiec.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 21:02
 
Może i pospadały ale to chyba nie to.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 21:02
 
Doświadczenia musiały być po 10 sierpnia bo wtedy wpuściliśmy na OS ok. 140 kg w Średnie i niżej.
Może to i błąd bo nawet po powodzi pstrągów nie brakowało. Ale naciski były duże bo przecież dużych,
dzikich pstrągów nie da się łowić cały rok.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [69] 17.09 06:38
 
Panowie.
Ja już to raz tutaj napisałem. Rzeki będziemy mieć takie, jakie sobie zrobimy!!! Koniec. Naturalnych rzek w
naszym kraju nie ma!!! i już raczej a może niestety, nie będzie!!!
"Naturalność" rzek, szczególnie górskich, zabita została, trzeba się uderzyć w pierś, przez wędkarzy.
To głównie my naszymi działaniami, doprowadzamy do sytuacji, że wygląda to jak wygląda. Cały czas chcemy
łowić więcej!!! większe!!! i jeszcze więcej większych!!! Dodatkowo tylko określoną i wąską grupę gatunków.
Odejście od zarybień, to na wiele wiele lat mrzonki!!!

pzdr WoW
 
  Odp: Kwestia zarybienń [68] 17.09 08:22
 
A ja ciągle czekam na informacje dotyczące skuteczności zarybień i ich wpływu na autochtoniczną populację.... Nic tak mnie nie przekonuje, jak rzeczowe argumenty.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [51] 17.09 09:09
 
A ja ciągle czekam na informacje dotyczące skuteczności zarybień i ich wpływu na autochtoniczną populację.... Nic tak mnie nie przekonuje, jak rzeczowe argumenty.

Takie dane to masz z UK ... a w Polsce - sam wiesz najlepiej ...

Natomiast o zarybieniach do dramatycznie zmienionego środowiska wodnego i otaczającego, oraz w warunkach dramatycznie zmienionego środowiska wędkarzy to opowieść z "złotych rybkach" ...

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [50] 17.09 10:36
 
Przykład...
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 10:52
 
.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [48] 17.09 10:53
 
Bardzo dobry tekst, podsumowujący doświadczenie z pstrągiem. Polecam lekturę tekstu. Dla tych - co nie znają angielskiego - można skopiować tekst i wstawić do translatora. Sens będzie zrozumiały. Na początek wystarczy podsumowanie (jest na początku).

To, o czym ja pisałem w moich postach, jest zgodne z tym, co jest podane w tekście (nie może być inaczej, bo opieramy się o zbliżoną bazę źródłową).

Pozdr.
SC
 
  Odp: Kwestia zarybienń [47] 17.09 21:35
 
W tym roku zrobiliśmy jelce. Pochodzenie San. Na zdjęciu widać jak pięknie wyrosły - zdj sprzed kilku dni.
Czy uważacie że spaskudzę rzekę wypuszczając te ryby? W zarybieniach jest wiele kwestii, które
decydują czy jest ono dobre czy złe. Choćby sposób wychowu narybku. Popatrz na zdjęcia, ryby sa
naprawdę piękne a jedyna ich wadą jest to że przed tegoroczną powodzią ocalił ich staw w którym
wychowały sie od wylęgu.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 21:38
 
cd
 
  Odp: Kwestia zarybienń [40] 18.09 08:45
 
Pytanie jest - dlaczego na tym odcinku jest mało jelcy? Bo jeśli jest jakiś czynnik ekologiczny, sprawiający, że nie są w stanie same stworzyć odpowiedniej dużej populacji, to wówczas takie zarybienia, choć uzasadnione od strony gospodarczej (dodatkowy pokarm dla ryb drapieżnych), to będą kosztowne. Na Dunajcu po wybudowaniu zapory w Czorsztynie populacja jelca spadła drastycznie. W dolnej Sole przez ostatnie ponad 10 lat praktycznie nie było jelcy, choć wcześniej dno było wybrukowane tą rybą i było to chyba najlepsze łowisko jelcowe w Polsce. W tym roku stwierdziłem oznaki poprawy sytuacji, więc jest nadzieja, że populacja sama się odbuduje.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 18.09 08:58
 
Pytanie jest - dlaczego na tym odcinku jest mało jelcy? Bo jeśli jest jakiś czynnik ekologiczny, sprawiający, że nie są w stanie same stworzyć odpowiedniej dużej populacji, to wówczas takie zarybienia, choć uzasadnione od strony gospodarczej (dodatkowy pokarm dla ryb drapieżnych), to będą kosztowne. Na Dunajcu po wybudowaniu zapory w Czorsztynie populacja jelca spadła drastycznie. W dolnej Sole przez ostatnie ponad 10 lat praktycznie nie było jelcy, choć wcześniej dno było wybrukowane tą rybą i było to chyba najlepsze łowisko jelcowe w Polsce. W tym roku stwierdziłem oznaki poprawy sytuacji, więc jest nadzieja, że populacja sama się odbuduje.

Przepraszam, że tak wtrącę pytanie. W liczbie mnogiej nie powinno się przypadkiem pisać "jelców" ??
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 09:16
 
Może masz rację : :
Przyzwyczajenie jest jednak drugą naturą i wielokrotnie używam form językowych typowych dla górali (w Warszawie czasem zwracają mi uwagę na to).
 
  Odp: Kwestia zarybienń [21] 18.09 09:10
 
Pytanie jest - dlaczego na tym odcinku jest mało jelcy? Bo jeśli jest jakiś czynnik ekologiczny, sprawiający, że nie są w stanie same stworzyć odpowiedniej dużej populacji, to wówczas takie zarybienia, choć uzasadnione od strony gospodarczej (dodatkowy pokarm dla ryb drapieżnych), to będą kosztowne. Na Dunajcu po wybudowaniu zapory w Czorsztynie populacja jelca spadła drastycznie. W dolnej Sole przez ostatnie ponad 10 lat praktycznie nie było jelcy, choć wcześniej dno było wybrukowane tą rybą i było to chyba najlepsze łowisko jelcowe w Polsce. W tym roku stwierdziłem oznaki poprawy sytuacji, więc jest nadzieja, że populacja sama się odbuduje.

Jelce występowały masowo pod Zwierzyniem w latach 70-tych i 80-tych, takie około 30 cm (i mniejsze też ). Wtedy też było mnóstwo świnek ... W czasie niewyobrażalnie masowego tarła świnki (wielkie tarliska "między wyspami") trudno było złowić pstrąga, a te złowione miały żołądki jak pięść, wielkie i twarde, "na sztywno" wypełnione ikrą ... Strach tylko było czasem podchodzić, bo lokalna ludność "pobierała" świnki dla świń (tych na schabowe i kiełbasę) waląc w stada tarłowe łańcuchami ...

No i przecież też wiadomo, że warunki do tarła dla rzecznych karpiowatych, jak świnka, jelec, kleń, brzana, jak również warunki wzrastania roczników obywają się w korycie dużej rzeki, bez migracji do drobnych potoków, gdzie z kolei wędrują, mnożą sie i wzrastają pstrągi czy lipienie.

Musi być cały zestaw zaburzeń powodujących zdewastowanie środowiska, utrudniający czy uniemożliwiający istnienie tamtego stanu.

Każde hodowanie i zarybianie kosztuje ... sztuka narybku, z tego co pamiętam, to sztuka narybku ... koszt wyhodowania sztuki pstrąga, świnki, brzany czy jelca jest podobny ... "w rybach najtańsza jest ryba" ... To tym bardziej podkreśla istotność warunków środowiskowych, żeby te stworzenia, które mogą rozmnażały się same, a wysiłek ludzki, jesli już potrzebny, skupiał się na tych wybranych, pożadanych, uznawanych za cenne....

Tworzenie własnymi siłami całej piramidy pokarmowej wydaje sie jednak niezbyt uzasadnione gospodarczo. Natura w wielu przypadkach jest "rozrzutna" i wytworzone w naturze "nadmiary" żeby zapewnić trwanie i rozwój gatunku, jego udział w pozywieniu dla innych gatunków (i ich trwanie), stwarza wielkie trudności dla sztucznego odtworzenia jeśli środowiskowe warunki (ich zmiana) stoją na przeszkodzie.

Co nie zmienia faktu, że rybki przetrwałe w stawie są ładne ...

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [20] 18.09 09:30
 
Dzięki Jurku.

Nie bardzo znam dawny San z autopsji, bo pierwszy raz tam byłem w 1985 r., a później niezbyt często. Koło Leska świnek było wtedy rzeczywiście na gęsto, a i złowienie jelca nie było rzadkością. Podejrzewam, że w grę mogą wchodzić 2 czynniki powodujące spadek populacji ryb karpiowatych:
1. Wszystkie są roślinożerne. Dno Sanu jest natomiast usłane okrzemkami, za którymi ryby mogą nie przepadać.
2. Temperatura wody, zmieniająca proces dojrzewania ikry i utrudniająca jej inkubację w optymalnym okresie (tj. w kwietniu, kiedy świnka i jelec odbywają tarło). Nie wykluczam, że także wahania w zrzucie wody, wpływające na zmianę temperatury wody, mogą mieć wpływ.

Wydaje mi się, że mogłoby to być interesującym tematem do analizy.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [19] 18.09 10:32
 
Dzięki Jurku.

Nie bardzo znam dawny San z autopsji, bo pierwszy raz tam byłem w 1985 r., a później niezbyt często. Koło Leska świnek było wtedy rzeczywiście na gęsto, a i złowienie jelca nie było rzadkością. Podejrzewam, że w grę mogą wchodzić 2 czynniki powodujące spadek populacji ryb karpiowatych:
1. Wszystkie są roślinożerne. Dno Sanu jest natomiast usłane okrzemkami, za którymi ryby mogą nie przepadać.
2. Temperatura wody, zmieniająca proces dojrzewania ikry i utrudniająca jej inkubację w optymalnym okresie (tj. w kwietniu, kiedy świnka i jelec odbywają tarło). Nie wykluczam, że także wahania w zrzucie wody, wpływające na zmianę temperatury wody, mogą mieć wpływ.

Wydaje mi się, że mogłoby to być interesującym tematem do analizy.


Wspomniałem o tym, że czynników przyczyniających się do zmiany sytuacji może być wiele. Część nawet wcale nie wydających się oczywistymi.

Potoczna obserwacja pokazuje zakres mieszania się wód, co szczególnie wdoczne w Sanie, gdzie część "zimna" pochodzi z tunelu i z Myczkowiec (wcześniej dolnym wypływem z Soliny), a część "ciepła" z dopływów. Widać to szczególnie w okresie zmętnień, kiedy woda z Hoczewki płynie cały czas po lewej stronie, a miesza się dość zupełnie dopiero gdzieś w okolicach Postolowa ... podobnie jest z Olszanką i "starym korytem" ...
Masowe tarło świnki "między wyspami", o którym wspominałem, odbywało się głownie, jesli nie wyłącznie, bliżej prawego brzegu ... Podobnie lokowały się przez cały rok stada świnek w cieplejszej wodzie z Olszanki poniżej elektrowni, do pierwszej wyspy i poniżej.

Teraz o oddziaływaniu trochę, jak je widzę. Oczywiście trochę subiektywnie, ale w szerszym kontekście.
Otóż, postęp cywilizacyjny jaki się dokonał na całym Podkarpaciu, o strukturze głównie wiejskiej, polegał m.in. na tym, że powstały wodociągi. Wcześniej wodę uzyskiwano ze studni, czasem z hydroforem, jeśli zasobnośc studni pozwalała. Jednak siła rzeczy zuzycie wody było małe, a odpływ był nieskoordynowany i obejmował w dużym stopniu wspomnianą już wcześniej "filtrację obszarową" ...
Efektem powstania wodociągów była koniecznośc odprowadzenia ścieków, więc budfowano też kanalizację, ale bez oczyszczania, a wprost "do rzeki, która wszystko zabierze" ... Skoncentrowany ładunek ścieków trafił do rzek. Zawierający nie tylko "pożywne" części, ale wszystkie toksyny, wypłukane pojemniki rolnicze ze środków ochrony, nawozów itp., a także wszelkie chemikalia domowe z pralek itp.
Do tego dochodzi zwiększenie zabudowy. Pewnie nie wszyscy mają tego świadomośc, ale tereny do Leska jeszcze do lat 50-tych należały do ZSRR. Jeszcze do lat 70-tych nie było widac za wiele nowych budynków tam powstających, poza "państwowymi", w tym lesnymi ... no i Igloopolem rolniczym, wojskowymi inwestycjami itp. Dużo by o tym ... No i widoczny boom inwestycyjny od lat "swoje" robi ...

Mało brane pod uwagę, a niezywykle znaczące, zwiększenie ruchu drogowego, po drogach w dolinkach rzeczek i potoków, doprowadza do tych niewielkich wód sporo zanieczyszczeń drogowych, spływających swobodnie. Wielka i mechaniczna eksploatacja lasów i transport lesny też swoje dokładają.

To wszystko składa się i na retencję dolinową i na poziomy wód w zlewni, na dużą zmienność przepływów w warunkach ograniczania "buforów" zatrymujących wode w okreach opadów i oddających ją w porach suchych ...

Ogromnie wiele się zmieniło, a czasem dostrzegamy tylko drobny wycineczek ...

To samo dotyczy innych regionów też.

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [18] 18.09 12:00
 
co szczególnie wdoczne w Sanie, gdzie część "zimna" pochodzi z tunelu i z Myczkowiec (wcześniej
dolnym wypływem z Soliny), a część "ciepła" z dopływów.


Bardzo ciekawy temat, mógłby Pan to rozwinąć? Co oznacza uwaga, że "wcześniej dolnym wypływem
z Soliny"? Czy to oznacza, że kiedyś "część zimną" Sanu zasilała woda przydenna z Soliny a teraz
wyłącznie ze Myczkowiec?

Co do przyczyn degradacji na pewno trzeba dodać cały pakiet związany z "oszalałym" ostatnio
turystycznym najazdem na Bieszczady. Nie ma cudów, żeby bieszczadzkie oczyszczalnie były
wymiarowane na taką ilość mieszkańców a najazd, trzeba pamiętać, trwa nie dwa letnie miesiące w
roku ale 9-10, z krótką przerwą wczesną wiosną.

Dziękuję
 
  Odp: Kwestia zarybienń [17] 18.09 13:16
 
co szczególnie wdoczne w Sanie, gdzie część "zimna" pochodzi z tunelu i z Myczkowiec (wcześniej
dolnym wypływem z Soliny), a część "ciepła" z dopływów.


Bardzo ciekawy temat, mógłby Pan to rozwinąć? Co oznacza uwaga, że "wcześniej dolnym wypływem
z Soliny"? Czy to oznacza, że kiedyś "część zimną" Sanu zasilała woda przydenna z Soliny a teraz
wyłącznie ze Myczkowiec?

Co do przyczyn degradacji na pewno trzeba dodać cały pakiet związany z "oszalałym" ostatnio
turystycznym najazdem na Bieszczady. Nie ma cudów, żeby bieszczadzkie oczyszczalnie były
wymiarowane na taką ilość mieszkańców a najazd, trzeba pamiętać, trwa nie dwa letnie miesiące w
roku ale 9-10, z krótką przerwą wczesną wiosną.

Dziękuję


Napisałem i "zeżarło"...

Przepraszam za nieprecyzyjne wyrażenie. Chodziło mi o to, że woda trafia do Myczkowiec z dolnego wypływu turbin w Solinie, czyli bardzo zimna, zanim przez Zwierzyń trafi do Sanu. Zawsze tak było.

Natomiast niekorzystne zmiany nastąpiły już dawno, nie tylko w Sanie i dopływach ale i w innych regionach, jak widać było w dyskusji poniżej o ściekach w Dunajcu i dopływach. Chociaż obecna sytuacja "dokłada" do problemów i nie pozwala odwrócić sytuacji.

W takiej dolinie Hoczewki jest kilka miejscowości, sporo hoteli, pensjonatów, trochę zakładów i zakładzików, gospodarstwa itp. itd. Wszystkie wymagają zasilania w wodę, w dodatku taką zdatną do picia i zapewne jakaś częśc wody zanim trafi do rzeki to prxzechodzi przez użytkowników, z tych samych źrdeł, które zasilałyby rzekę. No i ile w tej rzece jest ścieku w prównaniu z wodą rzeczną?

Próbowałem sobie bardzo z grubsza oszacować skalę problemu. Niedawno zajrzałem do serwisu hydrologicznego i wynikało z niego, że przepływ wody w Hoczewce przy ujściu wynosił 0,7 m. sześć na sekundę. To około 60 000 m. sześć. na dobę. Niby dużo. Ale przeciętny człowiek zużywa 150 l, czyli 0,15 m sześć. wody na dobę. Tyle samo wypuszcza w postaci ścieku. Zakładając, że w dolinie Hoczewki przebywa 4 000 ludzi, można sądzić że wypuszczają 600 m. sześć. ścieków na dobę. Czyli 1% wody w Hoczewce to "czysty ściek". Mało? Nie sądzę. Do tego to wszystko, co się "przefiltruje" do wód powierzchniowych z powierzchni gruntu, spływa z dróg itp.

W takim środowisku muszą zyć wszystkie żyjątka wodne, a dla większości ludzi środowisko kończy sie na powierzchni wody. Cały podwodny świat i podwodne życie umyka uwadze. O tej całej wodzie, która jest poza korytem rzeki nawet nie warto wspomniac, bo o niej to w ogóle nikt nie myśli. Nawet wędkarze.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 14:33
 
No właśnie. Nie ma zapotrzebowania społecznego na żywe i zdrowe rzeki. Jest na ładne z zewnątrz,
czyli takie z równo przystrzyżonym trawniczkiem na brzegu, ławeczką i łagodnym zejściem, gdzie
można psu porzucać patyk do wody i bezpieczne czyli takie, które podczas przyboru nie zmyją
wybudowanych wbrew rozsądkowi w obszarze zalewowym budynków. A jak nie ma zapotrzebowania
to nie ma działań polityków i samorządów.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [15] 18.09 19:55
 
A może by tak zrobić test i "wodę" odplywajacą z oczyszczalni wykorzystać jako wodę do "akwarium" w którym
testowo można by hodować ryby rzeczne. Zacząć od tych które wymagają mniej tlenu a kończąc na stsebli czy
pstrągu. Natleniacz oczywiście musi być w wyposażeniu. Może nawet jakieś chłodzenie żeby temp. nie była za
wysoka.
Wtedy można by wydawać jakieś sprawdzone opinie a nie domyślać się.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [10] 18.09 20:06
 
A może by tak zrobić test i "wodę" odplywajacą z oczyszczalni
wykorzystać jako wodę do "akwarium" w którym
testowo można by hodować ryby rzeczne. Zacząć od tych które
wymagają mniej tlenu a kończąc na stsebli czy
pstrągu. Natleniacz oczywiście musi być w wyposażeniu. Może nawet
jakieś chłodzenie żeby temp. nie była za
wysoka.
Wtedy można by wydawać jakieś sprawdzone opinie a nie domyślać się.


Sprawdziłem szybko i w Uhercach Mineralnych oczyszczalnia dla 6000
ludzi powstała w tym roku, pierwszy raz w historii. Poza tym co na
bieżąco wypływa trzeba wziąć pod uwagę skumulowane osady i efekty
wywołane przez lata. O tym rozmawiamy.

Poniżej, w dyskusji o ściekach, nad Dunajcem też są oczyszczalnie.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [9] 18.09 20:22
 
Są inne oczyszczalnie z których można wziąć "wodę" z odpływu. Lesko, Baligrod, Cisna.
Nie piszę o Trepczy sanockiej bo tam mogą być ścieki przemysłowe.
Chodzi o to czy ryba mająca tlen i pożywienie będzie żyć i ile w takiej wodzie. Czy dojrzeje płciowo również
wypadałoby to sprawdzić ale ... Na start wystarczy kwestia przeżycia w takiej jakości i parametrach
dopuszczonych przez WIOŚ wodzie.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [8] 18.09 20:52
 
Dość mocno naiwna koncepcja, zwłaszcza w polskich warunkach.
Kiedyś widziałem przez dłuższy czas funkcjonującą hodowlę pstrągów na
wypływie wody z oczyszczalni fabrycznej. Począwszy od wylęgarni po
formy dorosłe do wpuszczania do rzeki. Prowadzoną przez lokalny klub
wedkarski. Ale to było w Walii, nad Welsh Dee. No i nie do. końca
świadczyła o tym co w rzece, w środowisku. W naszych warunkach trzeba
jeszcze wziąć poprawkę na wszystkie śmieci, które lądują w rzekach itp.

W każdym razie kombinowanie, że problemu nie ma, kiedy jest widoczny
gołym okiem, nie przystoi wedkarzu.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [7] 18.09 21:59
 
Nie twierdzę że problemu nie ma. Chcę tylko wiedzieć czy oczyszczalnie to pseudo oczyszczanie wody i one
przyczyniły się do znikłu ryb w rzekach. Sam widzę że im więcej oczyszczalni tym coraz gorzej z rzekami
Pytanie czy tak w rzeczywstosci jest, wtedy można rzucać oskarżenia do do norm zanieczyszczeń wody
spuszczanej do rzek z oczyszczalni i jej wpływu na ryby. Innych organizmów nie biorę pod uwagę, łatwiej
zacząć od wytrzymalszych czyli ryb.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [6] 19.09 08:04
 
Sam widzę że im więcej oczyszczalni tym coraz gorzej z rzekami
Pytanie czy tak w rzeczywstosci jest


Arek, sorry ale ten argument przypomina mi inny, podobny,
zasłyszany na oesie. Panie, jak był limit 5 szt to od ryb było gesto,
potem zrobili 3 szt i ryb ubyło, teraz nie wolno zabierać ani sztuki i
ryb nie ma.
Są przecież i to w Bieszczadach, ale również w całej Polsce, rzeki i
strumienie, nad którymi nie ma oczyszczalni i tam z rybami też jest
coraz gorzej. Są też, co prawda nieliczne, potoki w zlewni których
praktycznie nie ma obecności ludzkiej, w których ryby żyły w wielkich
ilościach i wymarły, pomimo, że ścieków bytowych nie widziały.
Myślę, że ścieki to jeden z elementów bardzo skomplikowanej
układanki, której do końca nie rozumiemy, a skutki której chcemy w
prosty sposób ograniczyć poprzez zarybienia, które jedynie dają
chwilową iluzję rybnej i zdrowej rzeki.
 
  Odp: Kwestia zarybień. [5] 19.09 09:01
 
Dlatego pisanie że ileś tysięcy ludzi przyjechało i ryby zdechły przez to że oczyszczalnie nie wydalają może nie
być prawdą. Lepiej zrobić doświadczenie i zobaczyć czy ryby w wodzie z "dopalaczem" przeżyją i jak długo.
Zgłosić w odpowiednie miejsce, wsadzic do rzeki kosz z rybami przy wylocie z oczyszczalni, ustawić
monitoring żeby "wędkarze" czy złodzieje nie wybrali ryb ręcznie. Sprawdzać co się dzieje i po jakim czasie i
wynik wpływu na ryby "uzdatnionej" wody mamy.
Oczywiście jeżeli nie chce się wziąć wodę i "zarybic akwarium" do testów.

Martwię się bardziej że to nie dorosłe ryby nie wytrzymują warunków środowiskowych a wylęg i narybek po
udanym tarle. O ile tarło się udaje.
O wymogach wylęgu i narybku mogliby się wypowiedzieć hodowcy bo przecież też trzymają je w sztucznych
warunkach. Może woda je nie zabija a brak pokarmu.

Nie znam się, tak sobie tylko główkuje od dawna.
 
  Odp: Kwestia zarybień. [4] 19.09 09:04
 
Efekt toksyczny ścieków to nie tylko "ryby fik, brzuchami do góry".
 
  Odp: Kwestia zarybień. [3] 19.09 09:56
 
Wiem. Szukając jakiegoś problemu trzeba zaczynać od najprostszych rzeczy które da się sprawdzić gołym
okiem. Przecież nie będziemy zaczynać od planktonu, genów i wpływu ścieków na płodność ryb,
bezkręgowców, skorupiaków czy owadów.
Widzimy gołym okiem że w Sanie nie ma już żyletek, kondomów, podpasek czy papieru toaletowego. Nie ma
też szarego, śmierdzącego mułu wiec efekt oczyszczania jakiś jest. Teraz trzeba by zbadać jaki wpływ ma
"oczyszczona i uzdatniona" woda na ryby. Najlepiej od początku ich powstania czyli ikra, wylęg, narybek i
dorosłe, dojrzałe osobniki. Wtedy można eliminować to co nie ma wpływu i szukać prawdziwych przyczyn.
Moze rzeczywiście ścieki bytowe są potrzebne w jakiejś ilości w wodach. W wysokogórskich wodach czy
wodach w obszarach niezamieszkałych woda jest "kryształ" a życie ryb prawie w nich nie występuje. Woda jest
czysta, bez niczego co może wykarmić żyjące istoty.
 
  Odp: Kwestia zarybień. [0] 19.09 19:53
 
Orgon...lub jego brak z wielu powodów.
 
  Odp: Kwestia zarybień. [1] 21.09 09:50
 
Wiem. Szukając jakiegoś problemu trzeba zaczynać od najprostszych rzeczy które da się sprawdzić gołym
okiem. Przecież nie będziemy zaczynać od planktonu, genów i wpływu ścieków na płodność ryb,
bezkręgowców, skorupiaków czy owadów.
Widzimy gołym okiem że w Sanie nie ma już żyletek, kondomów, podpasek czy papieru toaletowego. Nie ma
też szarego, śmierdzącego mułu wiec efekt oczyszczania jakiś jest. Teraz trzeba by zbadać jaki wpływ ma
"oczyszczona i uzdatniona" woda na ryby. Najlepiej od początku ich powstania czyli ikra, wylęg, narybek i
dorosłe, dojrzałe osobniki. Wtedy można eliminować to co nie ma wpływu i szukać prawdziwych przyczyn.
Moze rzeczywiście ścieki bytowe są potrzebne w jakiejś ilości w wodach. W wysokogórskich wodach czy
wodach w obszarach niezamieszkałych woda jest "kryształ" a życie ryb prawie w nich nie występuje. Woda jest
czysta, bez niczego co może wykarmić żyjące istoty.


Ja to się może nie znam, ale jak słyszałem to historia pstrągów potokowych na terenie Europy (a na pewno naszej jej części) sięga kilkunastu tysięcy lat, od ostatniego wielkiego zlodowacenia, a więc czasów kiedy ludzie nie srali do wody. I jakoś te ryby miały co jeść w krystalicznie czystych wodach i nie wyginęly.

Coś tam też słyszałem o tym, że pstrągi wędrują na tarło do najmniejszych dopływów, gdzie składają ikrę, z której wylęgają się i rosną małe rybki (wylęg i narybek). I rosną sobie od wieków w takich wodach, w których mają zapewnione stabilne warunki termiczne, stałe, duże natlenienie krystalicznie czystej wody bez mętnic, oraz dostatek pokarmu niewidocznego gołym okiem, ale odpowiedniego dla ich meleńkich pyszczków i kiszeczek, oraz stosunkowo mało naturalnych wrogów ... oczywiście rosną jeśli mogą i jeśli są ... Później przemieszczają się coraz niżej, do wód bardziej obfitujących w pokarm stosowny dla starszych osobników ... To ważne, bo natura wytwarza w tych naturalnych inkubatorach stosunkowo mało osobników tych gatunków "na zmarnowanie", w odróżnieniu od masowości rozmnażania się bardzo płodnych gatunków ryb, służących jako pokarm dla innych ...

W sanowej wodzie głównego koryta rzeki nie powinno być ikry, wylęgu ani najmłodszego narybku pstrągów, tak mi się wydaje.

Czynników stanowiących o przeżyciu ryb w skali całego roku, oraz w wieloletnich okresach, jest mnóstwo, zazwyczaj występowanie wszystkich razem przyczynia się do powodzenia tego cyklu, a pojedynczy może wywołać dużą, wielką, czy nawet całkowitą destrukcję jakichkolwiek wysiłków natury czy ludzi ... nawet występując przez krótki czas, nawet niezauważenie, może stanowić o niepowodzeniu takich na przykład zarybień ... i taki wpływ może być różny dla różnych stadiów rozwoju ryb ... I im dłuższy okres życia ryb w wodach narażonych na niekorzystne wpływy, tym większe ryzyko, że taki czynnik wywołujący niepowodzenie nastąpi ...

Eleganckie koncepcje "wspomaganego rozrodu" czy też "wykorzystania możliwości produkcyjnych wód" mogą być skrajnie złudne w zmienionych i zmieniających się warunkach środowiskowych. No i często okazują się bardzo, ale to bardzo niedzisiejsze i nieaktualne ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski

 
  Odp: Kwestia zarybień. [0] 21.09 10:38
 
Jak słyszę o "możliwościach produkcyjnych wód" w odniesieniu do wód P&L to, gdybym był z Kielc lub
okolic, w kieszeni otwierałby mi się scyzoryk.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [3] 18.09 21:35
 
Ja bym zrobił inny test. Parzyłbym kawuśkę na tej wodzie i podawał
z rana, do gazetki wójtowi. Przez tydzień.
 
  nawozy Odp: Kwestia zarybienń [2] 18.09 21:42
 
a nawozy sztuczne? ile tego ląduje w rzekach?

"Na 1 ha użytków rolnych w roku gospodarczym 2016/2017 zużyto 140 kg nawozów mineralnych,
podczas gdy w roku 1999/2000 wielkość ta wynosiła 86 kg/1 ha. Najwięcej zastosowano nawozów
azotowych – 79 kg/1 ha użytków rolnych, natomiast zużycie nawozów fosforowych wyniosło 24 kg/1
ha. – wskazuje GUS w dokumencie “Ochrona środowiska 2018”.


Ja bym zrobił inny test. Parzyłbym kawuśkę na tej wodzie i podawał
z rana, do gazetki wójtowi. Przez tydzień.
 
  Odp: nawozy Odp: Kwestia zarybienń [1] 18.09 22:05
 
Myślisz że to samo jest w dorzeczu Sanu? Które z tych dwóch wymienionych i w jakiej ilości w wodzie zabijają
ryby? Może podrzucić wam do analizy wyniki z próbek z odpływu z oczyszczalni na San i wtedy razem
ustalimy co może zabijać ryby? Wyniki które dostaje WIOŚ i za które każda oczyszczalnia płaci kary
(odszkodowanie) za "zanieczyszczanie" wody.
 
  Odp: nawozy Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 22:19
 
nie wiem, trzeba poszukać danych
znalazłem ciekawy artykuł - ile to ton rocznie...

Abstrakt. Rolnictwo, wykorzystując w swojej działalności naturalne zasoby w największym również
stopniu oddziałuje na środowisko. Oddziaływanie to może mieć charakter zarówno pozytywny, jak i
negatywny. Jednym z negatywnych aspektów działalności rolniczej jest zanieczyszczenie wód.
Podjęto próbę przedstawienia głównych źródeł zanieczyszczenia wód pochodzących z działalności
rolniczej. Dane dotyczyły lat 2000-2013. Do głównych przyczyn pogorszenia się jakości wód na
obszarach rolniczych zaliczono stosowanie oraz niewłaściwe przechowywanie nawozów i środków
ochrony roślin. Zaprezentowano również różne formy regulacji legislacyjnych mających na celu
ograniczenie zanieczyszczania wód wynikającego z działalności rolniczej.

https://scholar.google.com/scholar?
hl=pl&as_sdt=0%2C5&q=ZANIECZYSZCZENIE+WODY+JAKO+NEGATYWNY+EFEKT+DZIAŁALNO
ŚCI+ROLNICZEJ&btnG=

Myślisz że to samo jest w dorzeczu Sanu? Które z tych dwóch wymienionych i w jakiej ilości w
wodzie zabijają
ryby? Może podrzucić wam do analizy wyniki z próbek z odpływu z oczyszczalni na San i wtedy razem
ustalimy co może zabijać ryby? Wyniki które dostaje WIOŚ i za które każda oczyszczalnia płaci kary
(odszkodowanie) za "zanieczyszczanie" wody.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [15] 04.10 21:35
 
Cześć,
czyli tak naprawdę nie wiemy dlaczego populacja zanikła ani dlaczego się odbudowuje.
Nie jestem za bawieniem sie w Pana Boga i robieniem rzeki "po swojemu" przez zarybienia. Jednak o
tym, że zarybienia musza być robione zdecydował ktoś inny, nie ja.
Zarybień całkowicie nie neguję, choć widzę pewne wady. Są tez i zalety bo przecież cała populacja
lipienia i głowacicy w Sanie wzięła się z zarybień.

pozdrawiam
PK

PS
Zrobiłem ciekawa obserwacje na potokach "górskich". Jak było dużo wody nasycenie tlenem przekraczało
100%. Sprawdziłem przy niżówce i było 82%. Słabo, bardzo słabo jak na surową wodę.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [5] 06.10 18:37
 
Cześć,
czyli tak naprawdę nie wiemy dlaczego populacja zanikła ani dlaczego się
odbudowuje.
Nie jestem za bawieniem sie w Pana Boga i robieniem rzeki "po swojemu"
przez zarybienia. Jednak o
tym, że zarybienia musza być robione zdecydował ktoś inny, nie ja.
Zarybień całkowicie nie neguję, choć widzę pewne wady. Są tez i zalety
bo przecież cała populacja
lipienia i głowacicy w Sanie wzięła się z zarybień.

pozdrawiam
PK

PS
Zrobiłem ciekawa obserwacje na potokach "górskich". Jak było dużo
wody nasycenie tlenem przekraczało
100%. Sprawdziłem przy niżówce i było 82%. Słabo, bardzo słabo jak na
surową wodę.


No tak w sumie jest. No ale jak to wygląda na podstawie doświadczeń
dzisiejszych? Bo populację powstały po wprowadzeniu ryb w.srodowisko
ówczesne, czyli w latach 70tych. Czy, gdyby pokusić się dziś.o
wpuszczenie 100 tyś. sztuk wylegu lipieni rocznie do potoków i do Sanu,
udałoby się wsiedlenie populacji samorozradzajacej się?

Jeśli to wątpliwe to.dlaczego? I co się.zmieniło aż tak?

Pozdrawiam serdecznie

Jurek Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [4] 07.10 20:21
 
Cześć,
co się zmieniło przez te 45 lat? W rzece prawie wszystko.
W latach 80-tych zlewnia reagowała zupełnie inaczej. Po trzech dniach woda zaczynała się brudzić i
podnosić. Dzisiaj po 3 godzinach już jest brudna a czyści sie trzy dni.
W tym roku gdybyśmy wypuścili 100 tys wylęgu nie zostałby z niego nic, zresztą tak jak z naturalnego
tarła, które było ale efektów z niego zero bo wylęg został zabity przez wodę. Oczywiście i 45 lat temu tarło
nie co roku się udawało a i tak lipienie nie wyginą. Ale my oczekujemy efektów co roku, nie znosimy pustki
na łowisku.

Cały czas zastanawiam sie nad fenomenem Łupawy i innych rzek na Pomorzu. Niektóre z nich się nie
zarybia a mimo to lipienie tam mają sie dobrze. Zanieczyszczenia pewno takie jak na południu,
temperatury też, no może presja trochę inna ale ona chyba nie decyduje. I wiesz co różni Łupawę od
Sanu? Stabilny przepływ wody i mętnice. Te ostatnie takie jak na Sanie nie występuja a i przepływ na
Łupawie zamyka się w 20 cm góra/dół, na Sanie 2 metry?

pozdrawiam
PK
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 07.10 20:43
 
Skok poziomu wody o 2m góra/dół nie występuje co roku. 2m w pionie to chyba poniżej Osławy gdy i ona doda
swój max. Wydaje mi się że taki przepływ raz na jakiś czas wcale nie jest zły. To jest właśnie naturalne
oczyszczanie rzeki i "budowanie" koryta czy dna od nowa. Kilka lat temu Hoczewka "zbudowała" na Sanie przy
swoim ujściu "wysepkę". Stało to do tego roku, a teraz po tej złej dużej wodzie wszystko co tworzyło tę
wysepkę jest ładnie rozsiane dużo poniżej jej ujścia. Podobnie sytuacja wyglada na wielu miejscach niżej.
Stworzyły się warunki denne sprzyjające tarłu ryb. Nie powinniśmy się chyba za takie coś obrażać. Ceszę się
widząc jak rzeka (jej dno) się zmieniło.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 08.10 09:42
 
Cześć,
co się zmieniło przez te 45 lat? W rzece prawie wszystko.
W latach 80-tych zlewnia reagowała zupełnie inaczej. Po trzech dniach woda zaczynała się brudzić i
podnosić. Dzisiaj po 3 godzinach już jest brudna a czyści sie trzy dni.
W tym roku gdybyśmy wypuścili 100 tys wylęgu nie zostałby z niego nic, zresztą tak jak z naturalnego
tarła, które było ale efektów z niego zero bo wylęg został zabity przez wodę. Oczywiście i 45 lat temu tarło
nie co roku się udawało a i tak lipienie nie wyginą. Ale my oczekujemy efektów co roku, nie znosimy pustki
na łowisku.

Cały czas zastanawiam sie nad fenomenem Łupawy i innych rzek na Pomorzu. Niektóre z nich się nie
zarybia a mimo to lipienie tam mają sie dobrze. Zanieczyszczenia pewno takie jak na południu,
temperatury też, no może presja trochę inna ale ona chyba nie decyduje. I wiesz co różni Łupawę od
Sanu? Stabilny przepływ wody i mętnice. Te ostatnie takie jak na Sanie nie występuja a i przepływ na
Łupawie zamyka się w 20 cm góra/dół, na Sanie 2 metry?

pozdrawiam
PK


a może ten fenomen to naturalna rzeka, bez regulacji, bez zapory, dzika bez ingerencji czlowieka.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 08.10 14:50
 
Cześć,
co się zmieniło przez te 45 lat? W rzece prawie wszystko.
W latach 80-tych zlewnia reagowała zupełnie inaczej. Po trzech dniach woda zaczynała się brudzić i
podnosić. Dzisiaj po 3 godzinach już jest brudna a czyści sie trzy dni.
W tym roku gdybyśmy wypuścili 100 tys wylęgu nie zostałby z niego nic, zresztą tak jak z naturalnego
tarła, które było ale efektów z niego zero bo wylęg został zabity przez wodę. Oczywiście i 45 lat temu tarło
nie co roku się udawało a i tak lipienie nie wyginą. Ale my oczekujemy efektów co roku, nie znosimy pustki
na łowisku.

Cały czas zastanawiam sie nad fenomenem Łupawy i innych rzek na Pomorzu. Niektóre z nich się nie
zarybia a mimo to lipienie tam mają sie dobrze. Zanieczyszczenia pewno takie jak na południu,
temperatury też, no może presja trochę inna ale ona chyba nie decyduje. I wiesz co różni Łupawę od
Sanu? Stabilny przepływ wody i mętnice. Te ostatnie takie jak na Sanie nie występuja a i przepływ na
Łupawie zamyka się w 20 cm góra/dół, na Sanie 2 metry?

pozdrawiam
PK


a może ten fenomen to naturalna rzeka, bez regulacji, bez zapory, dzika bez ingerencji czlowieka.


W przypadku tej rzeki (Sanu) bez zapory i ingerencji człowieka nie było warunków do życia lipieni i łososiowatych na odcinku, na którym są po dokończeniu przedwojennego projektu ...
Warunki przed kilkudziesięcioma laty były, mimo i w wyniku tejże ingerencji, bo silna, samoodradzająca się, masowa populacja lipieni i pstrągów była (najpierw pstrągów, a potem wsiedlona - lipieni). Jak napisał Piotr, wskazując kilka czynników - zmieniło się wszystko. I zmieniło się o wiele więcej niż tych kilka rzeczy zauważalnych najbardziej. Jest to rodzaj ingerencji ludzkiej, rozproszonej i wielokierunkowej, przez co trudniej zauważalnej, ale skumulowanej w skutek widoczny w funkcjonowaniu życia w wodzie. Ten skutek obchodzi mało kogo poza wędkarzami, którzy też egoistycznie i utylitarnie podchodzą. Czy da się z tym coś zrobić - nie wiem.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 08.10 16:38
 
Cały czas zastanawiam sie nad fenomenem Łupawy i innych rzek na Pomorzu. Niektóre z nich się
nie zarybia


Na tym polega fenomen.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [8] 07.10 22:13
 
Mnie bardziej martwi spadek populacji w okresie ostatnich 5 lat. Jeszcze w 2015 roku
lipienia można było z powodzeniem łowić na całym OS. Gdzie by się nie pojechało ryby było
bardzo dużo. Teraz wiele miejscówek swieci pustkami. Nie było spadku gwałtownego. Co
rok po prostu było coraz gorzej. Przecież ani termika wody ani chemia nie zmieniły się
chyba w ciągu pięciu lat aż tak bardzo, żeby nie pozwolić urosnąć kolejnym pokoleniom z
zarybiań ?
 
  Odp: Kwestia zarybienń [3] 08.10 10:02
 
W przypadku niektórych gatunków ryb zmniejszenie populacji związane jest z postępującym
od dzięsiątków lat pogorszeniem warunków środowiskowych środowiskowych, na które
nakładają się coraz bardziej odczuwalne, związane także z działalnością człowieka, z m i a
n y k l i m a t y c z n e. Czyli ,,globalne ogłupienie” o którym ponad 10 lat temu pisał jeden
z redaktorów miesięcznika wędkarskiego, święcie przekonany o tym, że jeszcze grubo
ponad pół wieku temu dorzecze Wisły obfitowało w łososie. Także zaryzykuję twierdzenie,
że oględnie mówiąc dużo lepiej nie będzie, aby uniknąć już dokładnego cytowania prof.
Malinowskiego, którego film był obecny na tym forum. Pozdrawiam.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [2] 08.10 11:43
 
Nie qydaje mi się, żeby tak drastyczny spadek pogłowia lipienia w tak krótkim czasie wynikał z tego o czym napisałeś.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 27.10 19:34
 
Żeby istotny link wkleić to trzeba coś napisać, więc tak na szybko, z pamięci, cytat z
,,Wesela”:
,,Ptak ptakowi nie jednaki,
Człek człekowi nie dorówna,
Dusza zajrzy duszy w oczy,
No i polazł orzeł w gówna”
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 27.10 20:43
 
Jeżeli chodzi o temperaturę to, w pewnych warunkach może to być
kwestia kilku godzin w ciągu jednego dnia. Rano są lipienie a
wieczorem już ich nie ma, spłynęły brzuchami do góry. Tak było o ile
dobrze kojarzę na Rabie jednego lata.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [3] 08.10 15:01
 
Mnie bardziej martwi spadek populacji w okresie ostatnich 5 lat. Jeszcze w 2015 roku
lipienia można było z powodzeniem łowić na całym OS. Gdzie by się nie pojechało ryby było
bardzo dużo. Teraz wiele miejscówek swieci pustkami. Nie było spadku gwałtownego. Co
rok po prostu było coraz gorzej. Przecież ani termika wody ani chemia nie zmieniły się
chyba w ciągu pięciu lat aż tak bardzo, żeby nie pozwolić urosnąć kolejnym pokoleniom z
zarybiań ?


San zawsze miał to do siebie, że przeżywalność roczników lipieni była zmienna, aż do występowania "dziur rocznikowych", kiedy w roczniku z naturalnego tarła i z zarybienia nie ocalało (prawie) nic. To efekt nie zero-jedynkowy, ale płynny, o róznym nasileniu. Niejednokrotnie tez tak bywało, że samo zimowanie ryb (jeszcze przed kormoranami) oraz tarło redukowało stada dramatycznie. W jesieni było bardzo dużo lipieni 25-30 cm, a w kolejnym roku wcale nie przekładało się to na liczne stado 30+ cm...

Lipienie sa dość wrażliwymi rybami, równiez na eksploatację. Wielokrotnie Piotr mówił mi, że Łowisko na Sanie jest "na granicy pojemności" lub nawet ponad tą granicą. Wielokrotne łowienie ryb nie zostaje bez wpływu na przeżywalność. Niestety, również łowienie w okresie ochrony (i zwiększonej wrażliwości na uszkodzenia) i to celowe ...

W naszych warunkach, kosztów i organizacji, zarządzanie łowiskiem musi być z konieczności "na wyczucie" i "z doświadczenia" oraz "według najlepszej woli", bo o danych i mierzalności efektów oraz wpływów różnych czynników trudno mówić.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [2] 08.10 16:33
 
Wielokrotne łowienie ryb nie zostaje bez wpływu na przeżywalność. Niestety, również łowienie w
okresie ochrony (i zwiększonej wrażliwości na uszkodzenia) i to celowe ...


Trza więcej zawodów, grandprixów, pucharów, zlotów, spędów i challengów...ryby lubią popularyzację,
od popularyzacji rośnie in BMI.

 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 08.10 16:42
 
Wielokrotne łowienie ryb nie zostaje bez wpływu na przeżywalność. Niestety, również łowienie w
okresie ochrony (i zwiększonej wrażliwości na uszkodzenia) i to celowe ...


Trza więcej zawodów, grandprixów, pucharów, zlotów, spędów i challengów...ryby lubią popularyzację,
od popularyzacji rośnie in BMI.



?????
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 23.10 08:29
 
(‚Trza więcej zawodów, grandprixów, pucharów, zlotów, spędów i challengów...ryby lubią
popularyzację(...)


Ale z tymi zawodami to relatywnie rzecz ujmując zależy i nie zawsze, ale czasami bywa, że
prawdą jest. A i zdarza się również, że nieprawdą też. Dla przykładu, w 2016 roku odbyły się
bardzo udane Muchowe Mistrzostwa Europy i lipieniom ta popularyzacja podobno nie
zaszkodziła, a czytając wiele opinii o łowisku, na którem zawody się odbyły, jemu (temu
łowisku znaczy) też nie, a nawet wprost przeciwnie, uratowała je nawet, jak ktoś w owym
czasie stwierdził. Lipienie były oczywiście punktowane i rzecz jasna wszystko odbyło się
lege artis. Niewątpliwą wartością dodaną jest też ten fakt, że zarówno wtenczas, jak i
obecnie, w naszem demokratycznym państwie prawa, przykładem dla innych świadczącym
o najwyższych standardach w tej kwestii, jest sama obecność w tego typu
przedsięwzięciach niekwestionowanych autorytetów i prawdziwych legalistów.

Przepraszam za offtopa ale z wiekiem coraz wyraźniej zauważam, iż wiele tych innych,
przeróżnych nieporozumień, wynika głównie z naiwności i późniejszego związanego z tym
rozczarowania, gdy w pewnym momencie niestety okazuje się, że nie wszystko jest takie,
jak wydawało się, że jest. Albo dokładniej, że nie jest takie, jak możliwe, iż być powinno.
Podobnież były dawno temu pewne granice, których przekraczać w żadnem razie nie wolno
było. No ale, jak już je raz ktoś przekroczył, to okazywało się, iż są jednak tacy, którzy mogą
to zrobić. Mogą, bo uważają, że sobie zasłużyli swoją pozycją, działalnością, a sprawa jest
szczególna, wyjątkowa, wielowątkowa oraz ma drugie, a nawet trzecie i czwarte dno. I
pomimo oporów oraz olbrzymich wątpliwości różnej natury, że na ten przykład: to
kompromitujące i wstyd oraz twarz się traci, nie powinno się, nie wypada i nie wolno też, to
wychodzi na to, że jednak da się, ba, nawet sytuacja tego wymagała i trzeba było. A tak w
ogóle, to w razie jakby co, zawsze pozostaje ostateczny argument 😉:


 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 08:55
 
Jelce zostawcie w spokoju, ryba ta sobie radzi na niżu, jest dzika, piękna i fajnie wygina full flexa.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [3] 18.09 17:22
 
W tym roku zrobiliśmy jelce. Pochodzenie San. Na zdjęciu widać jak pięknie wyrosły - zdj sprzed kilku
dni.
Czy uważacie że spaskudzę rzekę wypuszczając te ryby? W zarybieniach jest wiele kwestii, które
decydują czy jest ono dobre czy złe. Choćby sposób wychowu narybku. Popatrz na zdjęcia, ryby sa
naprawdę piękne a jedyna ich wadą jest to że przed tegoroczną powodzią ocalił ich staw w którym
wychowały sie od wylęgu.


A ja pod Hoczewką łowiłem klenie i ukleje nawet w dubletach tydzień temu - nie pamiętam uklei w tym
miejscu.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 18.09 17:29
 
Wszyscy skończycie z fullflexem #3 i jelcami, OS Jelec, 500 zł dniówka, to
jest przyszłość.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 18:14
 
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 20:25
 
Tydzień temu, to pewnie nie ukleje. Chyba że też spadły z Myczkowiec.
P. Piotr Konieczny napisał czym zarybił odcinek Hoczewka-Olszanka.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [14] 17.09 09:56
 
Ciężko o rzetelne dane, okręgi nie prowadzą badań. Z doświadczenia
przynajmniej mojego wygląda to tak. Jak okręg NS uznał że na OS
Dunajec jest ryb w ch.... i przestał zarybiać, przestało się ryby łowić.
Jak w ubiegłym roku zaczął zarybiać, znów jest ryb że hohoho.
Wpływ na autochtoniczne populację???!!! A kogóż to interesuje. Ma
być już, tu i teraz dużo i duże. Wędkarzy nie interesują
autochtoniczne populację na pewno. Wędkarzy interesują pstrągi
50+ szczególnie te LGBT w kolorach tęczy, głowacice i kardynały
40+. Oczywiście wszystko najlepiej w cenie 200zł za rok!!!
 
  Odp: Kwestia zarybienń [10] 17.09 10:16
 
Wpływ na autochtoniczne populację???!!! A kogóż to interesuje. !

Pytanie czy coś takiego jak autochtoniczna populacja na odcinkach zarybianych od lat istnieje.
No właśnie, jak rozumieć pojęcie populacji autochtonicznej? Takiej która zasiedlała Dunajec przed erą
PZW i masowych zarybień i która rozmnażała się naturalnie w ramach siebie samej? Bo rozumiem, że
podstawą egzystencji populacji rodzimej jest jej naturalne tarło bez udziału tarlaków spoza populacji,
ewentualnie tarło sztuczne ale z wyłącznie przy udziale tarlaków autochtonicznych. Czy coś takiego
miało i ma miejsce czy raczej w Dunajcu mamy multikulti+LGBT, którego nie da się już odkręcić?
 
  Odp: Kwestia zarybienń [5] 17.09 10:42
 
Odpowiedź na to pytanie mogą dać tylko wyniki badań genetycznych. W przypadku pstrąga w dorzeczu Dunajca jest duże prawdopodobieństwo istnienia lokalnej puli genetycznej, bo dawniej ośrodki zarybieniowe (np. w Nowym Targu i N. Sączu) pobierały lokalny materiał. Z lipieniem już może być gorzej, bo importując materiał ze Słowacji (np. znad Wagu) przeniesiono pulę genów z populacji dunajskiej, mającej odrębne cechy.

Geny to jedno, a zachowanie się ryb z zarybień i ich przeżywalność to odrębna kwestia. Wyniki badań zagranicznych (rozumiem, że także tych, do których nawiązał Jurek Kowalski) wskazują na niską przeżywalność, a także ujemny wpływ na autochtoniczne ryby (m.in. z powodu ograniczonej liczby liczby stanowisk i siedlisk). Zagadnie dosyć złożone, bo duże znaczenie mają także warunki, w jakich odbywa się podchów materiału.

W każdym bądź razie skutki zarybień są zarówno środowiskowe, jak i finansowe (przysłowiowe wyrzucanie pieniędzy w błoto). Długofalowo znacznie bardziej korzystne, byłoby przeznaczenie środków na renaturyzację cieków, poprawę warunków dla odbywania tarła, itp. (m.in. to co robi JJ). No ale jeśli komuś koniecznie zależy na przekształceniu dzikiej rzeki w środowisko z obfitością głupich ryb hodowlanych, to trudno go powstrzymać od tego.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 17.09 11:16
 
. Z lipieniem już może być gorzej, bo importując materiał ze Słowacji (np. znad Wagu) przeniesiono
pulę genów z populacji dunajskiej, mającej odrębne cechy.


No i chyba jest. Ostatnio złowiłem w Dunajcu takiego smyka, który nijak kolorystycznie mi nie pasuje
do lipieni jakie pamiętam sprzed 30 lat gdy je dość intensywnie łowiłem. Potem zaprzestałem, ale
wydaje mi się, że dawny, dunajecki lipień zawsze miał wyraźne, czarne kropy na bokach.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 17:23
 
. Z lipieniem już może być gorzej, bo importując materiał ze Słowacji (np. znad Wagu) przeniesiono
pulę genów z populacji dunajskiej, mającej odrębne cechy.


No i chyba jest. Ostatnio złowiłem w Dunajcu takiego smyka, który nijak kolorystycznie mi nie pasuje
do lipieni jakie pamiętam sprzed 30 lat gdy je dość intensywnie łowiłem. Potem zaprzestałem, ale
wydaje mi się, że dawny, dunajecki lipień zawsze miał wyraźne, czarne kropy na bokach.


Nie ma szans żeby pasował. Jak weźmiesz poprawkę na to, jak wyglądał Dunajec 30lat temu w stosunku do tego
jak wygląda teraz, to absolutnie nie ma się co dziwić, że ryby wyglądają inaczej.

pzdr WoW
 
  Odp: Kwestia zarybienń [2] 17.09 11:28
 
No ale jeśli komuś koniecznie zależy na przekształceniu dzikiej rzeki w środowisko z obfitością
głupich ryb hodowlanych, to trudno go powstrzymać od tego.


No ale taki jest "target" większości wędkarzy a zwłaszcza zawodników.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 17.09 21:15
 
W tym roku i nie tylko w tym to nie zawodnicy namawiali mnie na wypuszczanie pstrągów na OS, a chęć
bicia rekordów ilościowych jest tak samo zakorzeniona prawie we wszystkich.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 18.09 07:26
 
Ponieważ nasz styl uprawiania wędkarstwa muchowego przybrał
cechy niekończących się zawodów a duży odsetek Kolegów posiada
zawodniczą mentalność, gdzie w roli podium i oklasków występują
wpisy na przeróżnych stronach facebookowych a pod nimi
komentarze pełne zachwytu, te wszystkie challenge, nieformalne
konkursy itp. Często jest tak , że jedna ładna ryba pojawia się we
wszystkich możliwych miejscach w sieci, na FB i to na wszystkich
stronach, które w nazwie mają "muchowe", Istagramie, pin coś tam,
YT,m. Po iluś tam rybach zawieszonych w sieci tacy wędkarze stają
się celebrytami i by tą celebryckość podtrzymać potrzebują więcej i
więcej ryb w łowisku i stąd te żądania.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 10:42
 
Wpływ na autochtoniczne populację???!!! A kogóż to interesuje. !

Pytanie czy coś takiego jak autochtoniczna populacja na odcinkach zarybianych od lat istnieje.
No właśnie, jak rozumieć pojęcie populacji autochtonicznej? Takiej która zasiedlała Dunajec przed erą
PZW i masowych zarybień i która rozmnażała się naturalnie w ramach siebie samej? Bo rozumiem, że
podstawą egzystencji populacji rodzimej jest jej naturalne tarło bez udziału tarlaków spoza populacji,
ewentualnie tarło sztuczne ale z wyłącznie przy udziale tarlaków autochtonicznych. Czy coś takiego
miało i ma miejsce czy raczej w Dunajcu mamy multikulti+LGBT, którego nie da się już odkręcić?


Zarybianie Dunajca (i innych wód), odtwarzanie już wcześniej zdewastowanych i zdziesiątkowanych stad ryb było prowadzone jeszcze od XIX wieku. To ówczesna koncepcja, skutkująca na przykład wsiedleniem "German trout" z hodowli, czyli pstrągów potokowych, do wód w USA, czy wsiedleniem różnych pstrągów europejskich i amerykańskich do wód w Australii, Nowej Zelandii, Kaszmirze i gdzie tam jeszcze ... U nas ta "koncepcja" wciąż "działa", w sposób prawie niezmieniony od XIX wieku, do dziś ...

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [2] 17.09 10:51
 
Co do zmian środowiskowych jakim podległy rzeki w pewnym, słusznie minionym, okresie (a podobnie podlegają i dziś, bo ten okres wcale nie minął w ludzkich głowach), zostały one bardzo obrazowo przedstawione w pięknej książce prof. Wejcherta "Fikoty i lorbasy z ukochanej rzeki". Wymoeny tytuł przedostaniego rozdziału - "Martwa natura" ...

W takim środowisku przychodzi rybom żyć, a nawet to, co zostało w pamięci nieco starszych wędkarzy jako dużo lepsze niż stan obecny, jest, niestety, tylko pamięcią o zdewastowanym środowisku.

Pozdrawiam serdecznie

Jerzy Kowalski
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 17.09 19:43
 
"W takim środowisku przychodzi rybom żyć, a nawet to, co zostało w pamięci nieco starszych wędkarzy
jako dużo lepsze niż stan obecny, jest, niestety, tylko pamięcią o zdewastowanym środowisku."

______

Zdewastowane środowisko? W zasadzie mogę się zgodzić. Środowisko to w końcu nie tylko sama woda ale i
dorzecze. Biorąc jednak na celownik potoki wpadające do Sanu poniżej Sanoka w których do niedawna (ok 40
lat temu) były pstrągi a stan dna tych potoków niewiele się zmienił, trudno porównać do tych zniszczeń z
wymienionej książki. Podobnie zreszta sprawa wygląda w potokach w okolicach Leska. Jeżeli chodzi o dno
niewiele się zmieniło, gorzej z wodą. Gdyby była woda to i dno "żyje", tworzy się, przemieszcza.
Patrząc w TV na urywki z czasów komuny widać gołym okiem choćby śnieg w centralnej Polsce. W
ówczesnych czasach ze śniegiem jest problem nawet w obszarach górskich. Widać klimat sprzyja bardziej
tworzeniu pustyń niż bagien, podmokłych dorzeczy i wartkich rzek.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 20:28
 
Zdewastowane środowisko potoku to niekoniecznie zapory
przeciwrumowiskowe co 100 metrów.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [1] 17.09 10:18
 
Czyli górą populizm, bez zastanowienia się nad długofalowymi skutkami bieżących działań. A później narzekanie, że brakowi ryb winni są cykliści, kosmici, komuniści, itd. Sorry, ja w czymś takim nie biorę udziału.
 
  a wycinka? Odp: Kwestia zarybienń [0] 08.10 12:01
 
https://oko.press/200-naukowcow-wspiera-inicjatywe-dzikie-karpaty-i-ostro-krytykuje-lasy-panstwowe/




Czyli górą populizm, bez zastanowienia się nad długofalowymi skutkami bieżących działań. A
później narzekanie, że brakowi ryb winni są cykliści, kosmici, komuniści, itd. Sorry, ja w czymś takim
nie biorę udziału.
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 17.09 20:21
 
(...) Oczywiście wszystko najlepiej w cenie 200zł za rok!!!

Oczywiście 200 za opłatę "krajową"
 
  Odp: Kwestia zarybienń [0] 21.09 21:52
 
A ja ciągle czekam na informacje dotyczące skuteczności zarybień i ich wpływu na autochtoniczną populację.... Nic tak mnie nie przekonuje, jak rzeczowe argumenty.

Nie wiem czy przykład, który przytoczę, można określić jako zarybienie, ale chciałbym poruszyć aspekt tuczarni pstrągów tęczowych/źródłowych/palii. Ryby te trzymane w dużym zagęszczeniu mogą być zalążkiem chorób przenoszonych na dalsze, niższe partie rzek, a nie wiem czy także nie na rodzime populacje pstrągów czy innych ryb. A to, że nie ma takiej hodowli z której ryby te nie uciekną, nie trzeba nikogo przekonywać. Ichtiologiem nie jestem, żadnych badań nie robiłem, ale widzę pewne "zależności"? Otóż zdarza mi się łowić pstrągi potokowe bez pokryw skrzelowych, są tylko same gołe skrzela, wystawione bezpośrednio na środowisko zewnętrzne. W zdecydowanej większości są to ryby małe, duża ryba zdarzyła mi się tylko raz (może te małe po prostu nie dożywają?), w dodatku miała na nasadzie ogona otwartą ranę "do mięsa", ale nie krwawiła. Co ciekawe, ryby takie nie brały anemicznie, zawsze były pełne wigoru, i z takim samym wigorem wracały do wody. Nie posiadały innych uszkodzeń ciała świadczących np. o kontakcie z wydrą, norką, kormoranem czy czaplą. Oglądając uważnie te miejsca bez powiększenia, nigdy nie widziałem żadnych pasożytów etc, Być może trzeba byłoby użyć mikroskopu. Nie wiem czy to jest bezpośrednia przyczyna, ale NIE zdarzyło mi się złowić takich osobników na odcinku/odcinkach rzek, który/które jeszcze nie zdążył(y) skazić się wodą przepływającą przez hodowlę... Co ciekawe, nie każda rzeka posiadającą powyżej hodowlę obdarzała mnie takimi pstrągami. Nie znaczy to oczywiście, że takowych na pewno tam nie ma, jednak częstotliwość łowienia uszkodzonych ryb na jednych wodach powinna chociaż częściowo przekładać się na inne wody, a tak nie jest. Ponadto, nigdy na takich wodach nie złowiłem chorego tęczaka/źródlaka/palii. Tylko potokowce.

Być może jest to efekt prowadzonych zarybień, który to materiał zarybieniowy nie pochodzi z tej samej wody, a często z zupełnie innego regionu Polski...

PS: jeśli są na sali ichtiolodzy, z chęcią wysłucham co dolega takim rybom, jak nazywa się "choroba" objawiająca się brakiem pokryw skrzelowych. Niestety w Google'ach wynajduje wiele opracowań dotyczących chorób, jednak zdecydowana większość, które znalazłem dotyczą hodowli pstrągów tęczowych. Być może źle szukam, jeśli tak proszę o pomoc i skierowanie mnie na właściwe tory

Pozdrawiam

 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus