|
Naprawdę nie wiem co mógłbym jeszcze napisać tak od siebie, aby nie narazić się na
zarzut, że pastwię się nad leżącymi. I to nawet jeżeli ci powaleni na obie łopatki, co to twarz
stracili, jakoś uparcie nie chcą przyjąć do wiadomości, że ponieśli całkowitą klęskę na polu
naukowym, która jednak paradoksalnie, wcale nie oznacza dla części tego towarzystwa,
porażki w aspekcie biznesowo-finansowym. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że
niektórym z nich, nie przeszkadza też najwidoczniej fakt, iż poza sobą i własnym
środowiskiem (co mnie osobiście ni ziębi ni grzeje) ośmieszyli też swoich rodaków, których
reprezentują na zewnątrz (tu akurat z zażenowania, skóra cierpnie mnie na plecach).
Traktowanie przez długie dziesięciolecia degradowanych rzek, jako li tylko miejsc, służących
czasami do pozyskiwania tarlaków i modelowania rybami cennymi gospodarczo
(wędkarsko) oraz skutecznie podsycana przez przedstawicieli branży hodowlano-
zarybieniowej wiara w zabiegi hodowlane, dzięki którym podobno można było odrzucić
uciążliwy gorset, pogarszających się warunków środowiskowych, połączona z niezwykle
intensywnymi zarybieniami ku uciesze min. wędkarskiej gawiedzi, dała efekty jakie mamy
dzisiaj. No więc o czym tu jeszcze mam pisać? Koń ( i taki łosoś też) jaki jest każdy widzi.
Tak jak w życiu - nie trzeba się bać ludzi, którzy chcą coś robić i popełniają nieświadomie
błędy z których później trudno się wyplątać, trzeba się bać cyników, którzy z pełną
premedytacją w nie brną dalej. Tyle własnymi słowami, nie cytując, ode mnie.
|