|   | 
      
      pyta kolega z pracy kolegę-wędkarza
 no jak tam na rybach?
 - a wiesz, lubię pochodzić z wędką po małej rzeczce, dziko, spokojnie, przyroda; jak się trafi jakaś 
 mała rybka, to wyczepiam i wypuszczam
 - a jak duża się trafia?
 - no jak duża - to zabieram do puszki po paprykarzu szczecińskim
  
 
 
 
 Niejeden koneser łowienia na muchę, posiada o wiele więcej cennych 
 przymiotów, niż prostak polujący na okazy. W Polsce jest takich niewielu, 
 choć tu na forum będzie co najmniej 10 osób łowiących w małych 
 strumieniach. W Anglii takie łowienie ma o wiele więcej cech stylu 
 antykonsumpcyjnego i zadumy nad światem przyrody, niż jakieś hurtowe 
 przerzucanie grubych 40-50 w głównej rzece. Dziki strumień to przede 
 wszystkim spokój i cisza oraz niesamowite okoliczności przyrody. 
 Mentalność łowcy mamutów i tygrysów szablozębnych, koniecznie jak 
 największych nie zrozumie natury poety, pszczelarza, rzemieślnika czy 
 konesera małych rzeczek. To nie jest prymitywne zajęcie dla tych co idą 
 na łatwiznę po małe rybki. Mój 35 cm z potoku Dwernik znaczy dla mnie 
 więcej niż selekt 47 cm z Bystrzycy. Ten pierwszy dzikus to ryba 
 wypracowana 20-40 km marszami przez Bieszczady. Nawet nie wiem czy 
 można tam łowić, w latach '90 była taka możliwość.							 
			 |