f l y f i s h i n g . p l 2024.03.28
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Wilki, bobry - nawiązanie do poprzedniej dyskusji. Autor: trouts master. Czas 2024-03-28 17:18:40.


poprzednia wiadomosc Odp: Ekonomika wędkarstwa : : nadesłane przez The_End (postów: 1032) dnia 2019-09-23 22:07:06 z *.icpnet.pl
  Lipieni już nie ma od kilku lat. Pstrągi są, ale bardzo trudno je złowić przy takiej niżówce i siedzą w dołkach(wcale
nie najlepszych) i trzeba wiedziec w których.
5-10 lat temu w przy takiej wodzie jak na zdjęciu złowienie 10-15 lipieni to była norma, no ale to już było...
Tak ja już Ci pisałem 2015 susza, upały, a przede wszystkim ostkarze wybili ostatnie do nogi.
W latach 90,2000 też były długo niżówki naprzemian z powodzią i jakoś te lipienie potrafiły wtedy przeżyć.
Nadal uważam za największym błędem jest brak zarybień lipieniem tych rzek.
Ja się na tych rzekach uczyłem się łowić. Pstrąg ma tam ciężko, ale lipień nie wiedząc czemu pomimo takich
przeciwności losu potrafił naturalnie rozmnażać się przez wiele lat. Te rzeki są dużo bardziej lipieniowe niż
pstrągowe.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [53] 23.09 22:16
 
Widok Solinki i Wetliny jest zatrważający. Woda i kamienie w
cudownej scenerii, której nie powstydziłaby się Kanada czy Alaska.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [52] 23.09 22:22
 
I pomyśl gdyby do suchej podnosił Ci się taki lipień 45cm.
Tak, takie lipienie w latach 90 pływały poniżej Terki i woda też była katastrofalnie niska i mega ciepła.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [49] 23.09 23:14
 
Co tam Terka. Takie lipienie (40+) do niedawna były powyżej Cisny. A 42cm z Wiaru w lipcu roku 1999.
Wszędzie były ale te białe robaczki.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [48] 24.09 09:19
 
W Wisłoce ,Jasiołce też woda ledwo płynie i ryba nie ma się
gdzie schować. Niestety liczba wejść (40 dniowek) która
miała zmniejszyć presję akurat na tych wodach podziałała w
drugą stronę - wędkarze mają ograniczony dostęp kłusownicy
grasuja. Kiedyś uciekali na sam widok wędkarza teraz mało
kto tam chce zmarnować swój wpis (nie raz przy okazji
wędkowania przeganiałem z kolegami siatkarzy
kłusownikow) teraz nie marnuje tam wpisów i jestem
okazjonalnie i w jakiś sposób jeden ze sposobów ochrony
szlak trafił ale pewno głupio gadam. Co do zarybien tych rzek
to nie wiem czy lipien jest tam jeszcze wpuszczany bo kiedyś
taką informację można było przeczytać w gablotce w swoim
kole.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [46] 24.09 09:28
 
Bywały lata że w Wisłoce też wody prawie nie było a od
lipienia się roiło. Podobnie jak w małych rzekach o których
piszą koledzy. Moim zdaniem podstawa to zarybienia i
ochrona ale to moje zdanie i nie będę się spierał. Szkoda że
nie podaje się ilości wpuszczanych ryb do rzek tak jak kiedyś.
Nikt nie pyta przecież w które miejsce dokładnie tylko ile..
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [45] 24.09 10:05
 
. Szkoda że nie podaje się ilości wpuszczanych ryb do rzek tak jak kiedyś.

Ilość o niczym nie stanowi. Ważniejsza jest jakości wpuszczanych ryb, rozumiana jako zdolność
materiału do przeżycia w zarybianej wodzie do czasu osiągnięcia wymiaru oczekiwanego przez
wędkarzy.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [44] 24.09 10:31
 
Podaje się różne statystyki np : zmetnie wody kiedyś- teraz i
inne niekorzystne czynniki kiedys - teraz itp. A gdzie jest
statystyka zarybienia? Jest wieksze zmetnienie i mniejsza
przezywalnosc ryb nie powinno się zwiększyć zarybien? A
może tak jest nie wiem. Wieksza presja ( więcej zebranych
ryb) to trzeba to uzupełnić w jakiś sposób - nie wiem może to
jest robione a najlepiej by to pokazała statystyka zarybień . W
niektórych rzekach lub odcinkach rzek pewno zrezygnowano
z zarybien lipienim więc taka statystyka była by do bani.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 10:35
 
Wiadomo materiał zarybieniowy ma też znaczenie i to
decydujące - zgadzam się
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [17] 24.09 11:34
 
Jest wieksze zmetnienie i mniejsza przezywalnosc ryb nie powinno się zwiększyć zarybien?


Szukasz prostych rozwiązań skomplikowanych problemów. Zmętnienie to tylko jeden parametr mający
wpływ na mniejszą przeżywalność. Do tego dochodzą letnie przegrzania, gwałtowne wezbrania a po
nich dołki niżówek, płynące szerokim strumieniem ścieki, te oficjalne jak i np. skrycie spuszczane w
nocy z pensjonatów, jak również ich zwiększona agresywność wynikająca z powszechnej chemizacji,
ogólna lichość populacji z zarybień i jej "wygłodzenie" wynikające z zaniku bezkręgowców wodnych
będących podstawą menu ryb, można długo wymieniać. Na koniec trzeba uwzględnić możliwy efekt ich
synergii i może się okazać, że przyjdzie dzień i tu wystarczy naprawdę parę godzin takiej kumulacji, że
padnie cała, utrzymywana niemałym nakładem środków populacja danego gatunku, dla którego
przekroczony został "próg krytyczny".
Nie wiem czy to dobry przykład ale wydaje mi się, że na Rabie doszło do takiej kumulacji i pewnego
letniego dnia cały lipień popłynął brzuchem do góry i już nie wrócił, a JJ nawet nie myślał o re-
introdukcji, jako nieracjonalnym i generującym niepotrzebne koszty działaniu o ile nie ulegną poprawie
warunki, które spowodowały spłynięcie.
O ile pamiętam, JJ grubo ponad 10 lat temu gdzieś pisał, że średni nakład finansowy na 1 szt
złowionego lipienia w Jego Rabie to 500 zł, czy coś koło tego.

A teraz pytanie za 100 pkt: przyjmijmy, że w obecnych warunkach mniejszej przeżywalności zarybienia
należy zwiększyć 10-krotnie by utrzymać stado na zadowalającym poziomie. Czy, przy bardzo
optymistycznym założeniu, że ośrodki produkujące materiał zarybieniowy są w stanie zabezpieczyć taki
wzrost w wymaganej jakości, jesteś gotowy zapłacić powiedzmy 6-7 krotnie więcej za licencję
okręgową, niech to będzie 1500 zł za 40 wyjść? Proszę o uczciwą odpowiedź.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 12:11
 
Tak zapłacę i mówię to uczciwie ale niech to idzie na to czym
piszesz powiedzmy w dziewiedziesieciu procentach.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [2] 24.09 12:19
 
Ja też i myślę, że chetnych i świadomych wędkarzy by nie brakowało.
Nie da się za 200zł zrobić super łowisk
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 24.09 18:14
 
Proszę poczytać Panie Tomaszu o chętnych i świadomych wędkarzach w wątku OS Łupawa Apel!!!

PS
Solinka jest zarybiana lipieniem i niewiele to do sprawy wnosi.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 23:27
 
Jeśli jest zarybiana to jest to dla mnie najlepsza wiadomość jaką usłyszałem od wielu lat o tej rzece.
Proszę mi powiedzieć, czy to są zarybienia coroczne, czy raz sie w ostatnich latach zdarzyło?
Co do wędkarzy świadomych to nawet nie jest kwestia świadomych wędkarzy a wędkarzy, którzy mają
elementarne pojęcie o matematyce i odrobinie dobrej woli w pomocy.
Dla mnie 200-300 zł to kwota która pozwala na reanimowanie tego co jest. Ciężko za takie pieniądze cokolwiek
sensownego zrobić. Niestety 90% wędkarzy ma mentalność dużo i tanio, a tak się nie da.
Kolejną niezbędna sprawą niestety w naszym kraju to społeczna pomoc. W zarybieniach, ochronie, sprzątaniu,
robieniu zwałek. Ja wiem to kosztuje czas, który wolimy poświęcić na wędkowanie, ale takie pracy też dają
mnóstwo satysfakcji.
Żałuje, że nie mieszkam np w Sanoku bo chetnie bym pojeździł na zarybienia etc po bieszczadzkich rzeczkach.
Pozdrawiam
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [12] 24.09 14:44
 
1500 : 40 = 37,50 za jedno wejście....

Wciąż za tanio wyceniasz to dopieszczone, rybne łowisko...
Myślę, że osoby świadome zapłacą 2 X więcej, czyli 80 PLN/dniówka, bo dawno już wszystkim opadły
łuski z oczu i zdążyliśmy się przekonać (i poniekąd nolens volens przyzwyczaić) , że co najmniej tyle
musi kosztować przyzwoity pstrągowo-lipieniowy OES "gdzieś w Europie".

Dla mnie wybór jest prosty: wolę 20 dni w roku na dobrej wodzie, niż 100 dni w roku nad pustym
kanałem... Te dodatkowe 80 spacerów odbędę w ładnych okolicznościach przyrody ... za darmo i bez
wędki.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 14:57
 
Tak jeszcze przy okazji....
Znajomy zaprosił mnie ostatnio na strzelnicę sportową - ma licencję, własną broń, udziela się w klubie,
jeździ na zawody. Zabawiliśmy na strzelnicy ok. 2 godziny, postrzelaliśmy, pośmialiśmy się, dla mnie
było to zupełnie nowe doświadczenia (pierwszy raz w życiu miałem w ręku tzw. ostrą broń). Przyszło do
płacenia rachunku - wynajęcie toru strzeleckiego, papierowe tarcze jednorazowego użytku oraz
oczywiście zużyta amunicja różnych typów i rodzajów... wyszło ok. 80 PLN/osoba...
I pomyślałem sobie wtedy odruchowo "ja to jednak z tym muchowaniem mam spoko tanie hobby"...
głupi ja... bo niby dlaczego tak miałoby być? cud jakiś? to hobby jest inne od innych? dotowane?
wyróżnione? wyłamujące się z ogólnie przyjętych zasad podaży i popytu?
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [10] 24.09 16:46
 
"Dwla mnie wybór jest prosty: wolę 20 dni w roku na dobrej wodzie, niż 100 dni w roku nad pustym
kanałem... Te dodatkowe 80 spacerów odbędę w ładnych okolicznościach przyrody ... za darmo i bez
wędki."


A gdzie wyzwanie? Pójście na łatwiznę za kasę średnio zadowala.
Wole 100 razy spacerować na pustej wodzie niż łowić wypieszczone i zmanierowane (czyt. jedne i te same)
ryby na OS. Przykład OŚ Sanu chyba żaby wszystkim.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 24.09 18:26
 
Arek,
takim wędkarzom jak Ty starcza umiejetności by złowić coś nawet w prawie pustej wodzie. T wystacza Ci
to co jest byle nie płacić dodatkowo/ponad składki za 41-sze wejście do wody.
Nie zauważyłeś że od kilku lat San jest podzielony?
OS żyje swoim życiem ale tam stawiamy na całkowicie dzikie ryby.
Poniżej OS nie zarybiamy wymiarowymi pstrągami prawie wcale.
Postołów i Łukawica jest zarybiana selektami z prostego powodu - gdzieś te zarybienia zadeklarowane w
operatach trzeba zrobić. To raczej dobrze przemyślana polityka ale wystarczy jednak taki sezon jak ten
by wielu na San narzekało. Ja w ostatnich miesiącach na Sanie prawie nie łowiłem ale ostatnio miałem
okazję. Poniżej OS złowiłęm w 6 godzin na sucha 6 wymiarowych lipieni, co uważam za całkiem niezły
wynik. Dużych ryb widziałem znacznie więcej.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 23:13
 
"OS żyje swoim życiem ale tam stawiamy na całkowicie dzikie ryby.
Poniżej OS nie zarybiamy wymiarowymi pstrągami prawie wcale.
Postołów i Łukawica jest zarybiana selektami z prostego powodu - gdzieś te zarybienia zadeklarowane w
operatach trzeba zrobić. To raczej dobrze przemyślana polityka ale wystarczy jednak taki sezon jak ten
by wielu na San narzekało."


"Przemyślana polityka"? Zgadzam się i nie wątpię.
Co do OS (łowisko specjalne), chciałbym aby coś takiego było choćby do Sobienia. Nie wyłącznie dla kasy,
zdając sobie oczywiście sprawę że bez kasy się niewiele da.

"Arek,
takim wędkarzom jak Ty starcza umiejetności by złowić coś nawet w prawie pustej wodzie. T wystacza Ci
to co jest byle nie płacić dodatkowo/ponad składki za 41-sze wejście do wody."


Co do 41 "wejścia" nie mam żadnych problemów z kupieniem dniówek w innych okręgach czy na OS San
jeżeli mam ochotę tam polowic. Podobne podejście ma bardzo wielu znajomych po kiju wiec nie chodzi
wyłącznie o koszty. Dobra oferta w dobrej cenie jest dla wielu ważniejsza niż "płacę, zabijam, jem".
Nawet żony wędkarzy przyzwyczaiły się już do tego że najlepsze (najtańsze) pstragi są w sklepie (np.
Biedronka).
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [7] 24.09 19:14
 
Master, z pełnym szacunkiem, ale wiesz co jest najbardziej frustrujące dla początkującego/średnio
zaawansowanego (a za takiego wciąż się uważam, mimo iż lat przybywa) muszkarza w Polsce? Otóż
jest to kołaczące się po łepetynie pytanie, najczęściej bez sensownej odpowiedzi "czy ja coś w kółko
robię źle, czy w tej wodzie po prostu nie ma ryb?" Mówimy tutaj wciąż o etosie, o łączności z tradycją, o
tym że krótka to zło a sucha jest cacy. Nie da się uczyć, nie da się doskonalić na zdewastowanej
wodzie. Byłem nie tak dawno na pewnym zagranicznym łowisko, mniejsza o to gdzie. Rzeka średniej
wielkości, woda do pół łydki, krystalicznie czysta. Dno po prostu wybrukowane lipieniami, największe
60+. Myślisz, że łatwo mi było je złapać? Że nałowiłem się do przysłowiowego "bólu ręki"? otóż wcale
nie, bo lipasy były wyjątkowo płochliwe, wybredne i ostrożne. Każdą rybę wypracowałem godzinami, ale
w ciągu tego tygodnia nauczyłem się więcej, niż w kraju w ciągu kilku lat. Łowiłem na długą nimfę, na
suchara podczas wieczornych zbiórek, zawsze na upatrzonego, na muszki na #20, na przypony 0,08...
Badyla do cholernej krótkiej nimfy-przepływanki nawet nie wyjąłem z auta... Jak mniemam tak wyglądał
cały Twój wędkarski nowicjat, tutaj, w Polsce, kilka dekad temu. Ja żeby to przeżyć i tego doświadczyć
muszę przejechać 1,5 tyś km. A wyzwania? tak, bardzo lubię wyzwania. Ale jestem realistą, do wyzwań
trzeba się dobrze przygotować. A dobre przygotowania wymagają dobrego "poligonu". Ponieważ nie
dostałem nic sensownego w spadku od poprzednich pokoleń, wiem, że muszę za to zapłacić.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 24.09 23:51
 
Hyyyyymmm. Z lipieniem 60cm + na OS San może być problem. "Dno wybrukowane lipieniami" to są
wyzwania. Na Sanie w tej chwili takich już nie oświadczysz.

Problemem naszych łowisk jest to że przez niezliczona ilość zakazów rzeczywistość często rozwala
największe wyzwania. Logika myślenia nie pozwala nawet przebić się myśli "idę na ryby", gdy wynik znasz z
góry wiedząc jaka jest oferta danej wody. Zauważyłem że samo szykowanie się na ryby, czyli zestaw, ciuchy,
pudełka z muchami, podbierali, spodnie oddzielnie, buty oddzielnie, kamizelka, koszula, czapeczka, okulary,
picie, itd, itp., tak mnie męczy że przyjeżdżając na znaną, pustą wodę, nie mam już ochoty łowić. Często
łowienie traktuje jako spacer, obserwacje, namierzenie i stwierdzenie czy jakieś ryby w łowisku w ogóle są. A
gdy zobaczę wyjście dużego pstrąga czy glowacicy to jestem szczęśliwy martwiąc się jednocześnie jak długo
ta ryba tu jeszcze będzie. Do tego świadomość że straciłeś nie tylko swój wolny czas, siły kosztem
wypoczynku, ale i limitowane przez kogoś "wjazdy"; mając świadomość że zawsze patrzą i wiedzą, powoduje
niechęć do tego hobby. Wole pojechać na "jetke majową" na niziny, czy poskubać pstragi z rzek (dla mnie
potoków) szerokości odpowiadającej dlugosci mojego zestawu niż chodzić sam po Sanie, "męcząc" siebie i
ostatnie ryby. Zostawiam wiec sobie przyjemność na porę która już się zaczyna. Zimno, cisza, mgły i ryba
fatum. Jesień/zima- głowacica. A po obiedzie zbierające lipienie, zanim słońce schowa się za góry.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 00:15
 
"Na Sanie w tej chwili...", ale kiedyś było inaczej... a ja się na to "kiedyś" nie załapałem i dlatego muszę
uskuteczniać dalsze i dłuższe wycieczki. Z tymi 60 to na poważnie, nie mogłem uwierzyć dopóki nie
zobaczyłem, myślałem że to nie są lipienie tylko jakieś mamuto-lipienie Jednak ducha nie traćmy, w
najgorszym razie pozostaną nam tu na miejscu jelce i same "trudne rzeki" dla najbardziej wytrwałych
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [4] 25.09 07:02
 
Równie trudno złowić jest nawet klenia 40 cm czy jelca 25 cm w odpowiednio dzikim, trudnym technicznie miejscu
na nizinnej rzece. Możesz chodzić tydzień, uczyć się miejscówek, podchodzić, spalić na starcie lub tuż przed
zdawałoby się szczęśliwym finałem gdy ryba już prawie zjadła muchę. Nie trzeba jeździć daleko na wody krainy
P&L aby szlifować swoje umiejętności. Każda prawie rzeka ma swoje skarby i najtrudniejsze egzemplarze ryb tam
pochowane.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [3] 25.09 09:58
 
Tak, tak, pamiętam Twoje przesłanie, cytuję z pamięci: "zróbcie sobie przyjemność, wyjdźcie poza
zaklęty krąg ryb z płetwą tłuszczową (bo tych już prawie nie ma)"
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [2] 25.09 10:07
 
Dotyczy to wszystkiego, jak skończy się ropa, trzeba będzie budować działki solarne na Saharze. Oczywiście jelce
należy też łowić elegancko tak jakby łowiło sie łososie.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 25.09 21:28
 
Szykują się więc migracje powrotne na Saharę.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 27.09 10:16
 
Serwisant paneli słonecznych w tygodniu, w weekendy łowca tarponów.. całkiem fajna perspektywa
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [24] 24.09 18:12
 
Problemów nie było do chwili kiedy wędkarzy sponsorowały nasze wody: wcześniejsze , wydawałoby sie
nieprzebrane zasoby ryb, wydajność wód, brak zatruc itp.
Schody zaczęły się kiedy zasobnośc naszych wód zaczęła maleć a dostęp miał każdy za darmo. Piszę
celowo Za DARMO. Wystarczy popatrzeć na dorsze na Bałtyku.
Dzisiaj chcemy odwrócić sytuacje ale jak widać nikomu się nie udaje.
po pierwsze nie można zwiększać zarybień - z przyczyn formalnych - operaty, z przyczyn finansowych -
cały czas łowimy ZA DARMO. Składki wystarczą do zrobienia łowiska płoci i leszczy a nie pstrągów lipieni
czy głowacic. Znacie super łowisko karpiowe za okręgowe składki?
Zarybienia Krosno:
lipień, n. jes. 21290 szt
potok n. jes 34400 szt.
wylęg 192000 szt.
To dane z roku 1994. Dzisiaj zarybia się znacznie więcej.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [23] 25.09 08:59
 
Zestawienie zarybień wskazuje, że były śmiesznie niskie. Jednakże pamiętam San pełen lipieni w tamtych czasach. Pamiętam też tysiące lipieni wchodzące do Hoczewki i Olszanki na tarło. Hoczewką potrafiły dotrzeć aż w okolice Baligrodu. Śmiem twierdzić, że lipieniowy sukces Sanu w tamtych latach był wynikiem udanego tarła we wspomnianych dopływach Sanu. Czy dzisiaj takie tarło jest możliwe, trudno powiedzieć. Czy zastępowanie naturalnego tarła obfitymi zarybieniami przyniesie oczekiwany efekt ?
W moim przekonaniu należy dać rybom szansę na naturalne tarło chociaż wiem, że coraz mniej ryb tam wpływa i też warunki środowiskowe tych rzek są znacznie gorsze. Zdaję też sobie sprawę z pogarszających się warunków termiki czy jakości wody, inwazji kormoranów i nurogęsi. W tym roku obserwowałem dziesiątki martwych ślizów, głowaczy i innych ryb, przypuszczam, że zabiła je zbyt ciepła woda. Podsumowując to sądzę, że jeśli nie uda się odrestaurować naturalnego tarła lipieni w dopływach to najcudowniejsze zarybienia rybami z hodowli nie przywrócą dawnej świetności Sanu nawet jeśli wyginą wszystkie głowacice.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [21] 25.09 09:45
 
Tak dla przypomnienia to nawet w tych "latach świetności Sanu " były lata że lipienie występowały
w ilosciach nieporównanie mniejszych niż obecnie. Może ktoś mi przypomni który to był rok może
97 kiedy na Lipieniu Sanu złowiono w sumie około 7szt lipienia i to pomimo idealnych warunków.
Wygrał kolega Grosman deklasując rywali łowiąc chyba 2szt. Może to potwierdzić Marek Walczyk bo
łowił z Alfredem na stanowisku. Raz na parę lat słucham opowieści Marka jak to było i jest to
niesłychanie zabawna opowieść, a czas zamienił dawne emocje w anegdotyczną historię.
Ryb zawsze jest w rzece raz więcej raz mniej i dotyczy to zarówno Sanu jak i Łupawy.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 25.09 09:55
 
W tych latach co piszesz Arturze było sporo lipienia na górnym Sanie i na Wołosatym również. Wówczas w
Lesku na suchą łowiłem same pstrągi potokowe.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 21:34
 
"W tych latach co piszesz Arturze było sporo lipienia na górnym Sanie border="0"> i na Wołosatym również. Wówczas w Lesku na suchą łowiłem same pstrągi potokowe."

Zgadza się.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [17] 25.09 13:48
 
Od zawsze są wahania w populacji ryb, do czego przyczynia się duża liczba różnych czynników, czasem nawet zaskakujących. Dziś właśnie przeglądałem publikację z 1975 r. opracowaną dla US Army Corps of Engineers (!), w której była mowa o środowisku. Jako zagrożenie dla szczupaka wskazano m.in. hodowlę krów - wypas i zdeptanie tarlisk! W żadnym opracowaniu ichtiologicznym nie podniesiono tej kwestii. Warto więc mieć oczy i uszy szeroko otwarte na różne czynniki wpływające na stan ichtiofauny.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [16] 25.09 14:07
 
Jako zagrożenie dla szczupaka wskazano m.in. hodowlę krów - wypas i zdeptanie tarlisk! W
żadnym opracowaniu ichtiologicznym nie podniesiono tej kwestii.


Bo u nas krowy nie chodzą po aparatach Weissa, czyli głównego tarliska, wokół którego obraca się
polska ichtiologia i na którym opiera się nasz rybostan.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [15] 25.09 14:29
 
I to jest porażka krainy P&L.
Bardzo przekonujące są spostrzeżenia Piotrka Zieleniaka. Coraz
gorsze lub całkowity brak warunków do odbycia tarła naturalnego.
Nie pozostaje nic innego jak iść w kierunku jego wspomagania i
stwarzania warunków do jego odbycia. Inkubatory, kanały tarłowe
przy ciekach macierzystych, obsadzanie ikry w potokach.
I to jest przyszłość i alternatywa dla działania gospodarzy wód.
Parę postów wcześniej zapytałem o doświadczenia w tej kwestii i po
ilości wpisów widać jak marny jest poziom ten w świadomości
wędkarzy muchowych.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 15:56
 
Inkubatory, kanały tarłowe przy ciekach macierzystych, obsadzanie ikry w potokach.
I to jest przyszłość i alternatywa dla działania gospodarzy wód.


Metan. Twój optymizm jest naprawdę budujący i wcale nie chcę go gasić, ale przy skali potrzeb to takie
"niszowe" działania mogą nie wystarczyć.
Poza tym, to wszystko i tak pójdzie o kant dupy potłuc jak w ciekach macierzystych nie będzie
stabilnych warunków do wzrostu tak wychowanych form młodocianych. Cóż Ci z pięknego narybku
lipienia z inkubatora z Hoczewki, który po spłynięciu do Sanu dostanie w łeb ścianą wody zmieszaną z
błotem w proporcji 10:1 albo wpadnie prosto w bulion o temperaturze 25C?
Ktoś musi najpierw to wszystko fachowo zbadać, by nie roztrwonić środków i czasu, i ja widzę tu wielką
rolę naszej ichtiologii okręgowej, zajętej obecnie prawdopodobnie czymś innym.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [2] 25.09 20:17
 
Pamiętam jak wiele lat temu tu na forum Piotr Konieczny stwierdził, że na udane tarło można liczyć gdy w tym spektaklu bierze udział dużo, dużych ryb i gdy mają dobry żwir. Co do przeżywalności wylęgu twierdził, że gdy pacjent chce przeżyć to medycyna jest bezsilna. Wziąłem sobie do serca to stwierdzenie. Zaś na "moim" podwórku nie bez problemów odbudowaliśmy wiele tarlisk i przyniosło to sukces. Oczywiście wiem, że San i dopływy to zdecydowanie większa skala zjawiska ale chyba warto spróbować. Poniżej zdjęcie trących się lipieni w Sanie na wcześniej zbudowanym przez głowacicę gnieździe tarliskowym. Taka symbioza.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 26.09 10:58
 
Co do inkubacji muszę zweryfikować swoie zdanie a właściwie zweryfikował je ten rok
Susza, niska woda i w końcówce kwietnia woda w Hoczewce przekroczyła 22 stopnie. W takiej
temperaturze lipienie się nie inkubują.
W Foluszu przyszło 16,5 i w jednym dniu straty na ikrze wyniosły 50%.
Ale my dalej łudzimy się bo przecież przez resztę roku było w miare...
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 26.09 11:11
 
Są jeszcze takie miejsca jak starorzecze poniżej zapory czy
chociażby zacienione odnogi przy ptasiej wyspie w Postołowie. Takie
miejsca wydają się być optymalne ze względu na zacienienie
temperaturę i przepływ. Szukałbym podobnych miejsc na tworzenie
tarlisk i obsadzanie ikry do skutku.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [10] 25.09 21:42
 
Zaraz, zaraz. Teraz prawie na każdym cieku są oczyszczalnie ścieków.
Może wypadałoby zrobić najpierw badania czy owo to co będzie wsadzone i następnie wykluje się z inkubatora
nie zginie w "oczyszczonej wodzie". Zauważyłem że całe życie "klęka" w wodach na których powstały
oczyszczalnie wiec może szkoda ryzykować z inkubatorami skoro naturalne tarło nie wychodzi.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [8] 25.09 22:16
 
Przeciętna "oczyszczalnia" wypierdziela 50 % nieoczyszczonych ścieków w sezonie turystycznym.
prawie wszystkie są policzone na stałych mieszkańcow.
Gorzej jak spuszcza zagęszczone osady.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [7] 25.09 23:15
 
Przeciętna "oczyszczalnia" wypierdziela 50 % nieoczyszczonych ścieków w sezonie turystycznym.
prawie wszystkie są policzone na stałych mieszkańcow.
Gorzej jak spuszcza zagęszczone osady.


"Zagęszczone osady"? Chyba jedynie w stanie awarii. Nieoczyszczone ścieki? W jaki sposób? Po "przejściu"
przez oczyszczalnie są zawsze w postaci mniej lub bardziej czystej wody. Owa woda jeżeli jest "dziwna",
dzwonisz do WIOŚ, zgłaszasz problem i żądasz pobrania próbek przez wyspecjalizowany ośrodek. Po
wynikach próbek wiadomo wszystko.
Chyba że nieoczyszczone idą w sposób w jaki najczęściej występuje czyli zbiorniki retencyjne nie są w stanie
pomieścić napływu "ścieków" spowodowanego np. dużymi opadami i niedozwolonymi podpieciami drenażu,
rynien i studzienek z kanalizacja (najczęstsze przyczyny) i płyna one przez przelewy do rzeki. Czy są bardzo
trujące? W takim rozcieńczeniu wątpię.
Ikrę i narybek coś zabija o ile (tarła ryb i wyklucie narybku) w ogóle się udają.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [3] 26.09 11:01
 
Arek,
poniżej oczyszczalni w Lesku nie dojdziesz do brzegu.
Pas 10 m na płani od leskiej strony to breja po kolana a miejscami wyżej
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [2] 26.09 16:58
 
Zawsze tak było. Nie było oczyszczalni było dokładnie to samo plus extra dodatki (żyletki, kondomy, złom, itd,itd) a
powodem tego jest żyzna woda, nie muł który niby jest z oczyszczalni. Żyzna woda powoduje przyrost roślinności
która gdy jej okres wegetacji się skończy gnije i zalega na dnie. Jeżeli nie ma zimy i wód powodziowych to mamy
to co mamy. Druga kwestia jest taka że zespół elektrowni stara się aby Solina była zbiornikiem retencyjnym i nie
dopuszcza do tzw. powodzi. Efekt? Taki jak Pan pisze. Dno się nie rusza, nie przemieszcza, nie ma płukania
wszystkiego co na nim latami się odłożyło.
Żyzna niekoniecznie jest brudna. Z oczyszczalni płynie woda czysta i żyzna czyli wszystko zielone rośnie na niej
jak w dżungli.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 27.09 07:52
 
Z oczyszczalni płynie woda czysta i żyzna czyli wszystko zielone rośnie na niej
jak w dżungli.


Przy czym żyzna woda (dobre warunki do wzrostu) dla roślin to coś innego niż żyzna woda dla ryb.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 27.09 19:11
 
Zgadza się. Żyzna woda jest wiadomo z jakiego powodu. Skumulowane "ładunek" dobrego i złego z "całej zlewni"
w jeden punk spustowy na rzece. Dawniej każdy użyźniał tam gdzie mieszkał i tez w jakiejś ilości trafiało to do
rzek, ale po drodze dużo się zgubiło lub zostało wchłonięte przez to co takie dodatki lubi. Teraz cały ładunek
azotu, fosforu, i wszystkiego co jest w wodzie z oczyszczalni użyźnia pas wody taki, na jakim zdąży się
wymieszać. Od dawna zastanawiało mnie dlaczego za Sanokiem (Trepcza) jest tak cholernie ślisko na dnie choć
w Lesku prawie takiego czegoś nie było. Fakt że inne dno jest już od ujścia Osławy, są kamienie tzw. "kacze
mydło" ale było i mnóstwo glonów na których trudno było ustać w różnych butach. Powód chyba już znam,
oczyszczalnie, ścieki z większych miasteczek i było jak było. teraz zaczyna się trochę podobnie robić poniżej
Leska. A mułu z gnijących i opadłych roślin jest coraz więcej. Brak naturalnego oczyszczania rzeki wodami
powodziowymi i mamy bajorko.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [2] 27.09 08:48
 
Przeciętna "oczyszczalnia" wypierdziela 50 % nieoczyszczonych ścieków w sezonie turystycznym.
prawie wszystkie są policzone na stałych mieszkańcow.
Gorzej jak spuszcza zagęszczone osady.


"Zagęszczone osady"? Chyba jedynie w stanie awarii. Nieoczyszczone ścieki? W jaki sposób? Po "przejściu"
przez oczyszczalnie są zawsze w postaci mniej lub bardziej czystej wody. Owa woda jeżeli jest "dziwna",
dzwonisz do WIOŚ, zgłaszasz problem i żądasz pobrania próbek przez wyspecjalizowany ośrodek. Po
wynikach próbek wiadomo wszystko.
Chyba że nieoczyszczone idą w sposób w jaki najczęściej występuje czyli zbiorniki retencyjne nie są w stanie
pomieścić napływu "ścieków" spowodowanego np. dużymi opadami i niedozwolonymi podpieciami drenażu,
rynien i studzienek z kanalizacja (najczęstsze przyczyny) i płyna one przez przelewy do rzeki. Czy są bardzo
trujące? W takim rozcieńczeniu wątpię.
Ikrę i narybek coś zabija o ile (tarła ryb i wyklucie narybku) w ogóle się udają.


Znajdź w necie aferę ze spuszczeniem nieoczyszczonych ścieków ( biały żur ) przez "oczyszczalnię" w Łącku.
WIOS po zbadaniu i stwierdzeniu spustu dał kierownikowi 500 zł mandatu !!! .
A budowa dobrej oczyszczalni dla takiej gminy to minimum 10 milionów złotych.
Przepompownię w Krościenku wymusiliśmy akcjami prawie "ter............" Co z tego skoro i tak udaje się im w weekendy w nocy spuścić nadprodukcję łącznie z osadami . Kilka nocy dyżurów , złapani i grzywna - 1000 zł
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 27.09 20:52
 
Znajdź w necie aferę ze spuszczeniem nieoczyszczonych ścieków ( biały żur ) przez "oczyszczalnię" w Łącku.
WIOS po zbadaniu i stwierdzeniu spustu dał kierownikowi 500 zł mandatu !!! .
A budowa dobrej oczyszczalni dla takiej gminy to minimum 10 milionów złotych.
Przepompownię w Krościenku wymusiliśmy akcjami prawie "ter............" border="0"> Co z tego skoro i tak udaje się im w weekendy w nocy spuścić nadprodukcję łącznie z osadami . Kilka
nocy dyżurów , złapani i grzywna - 1000 zł"


Chyba trzeba zmienić sądy. W ten sposób wszystko przejdzie ... bokiem.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 27.09 21:47
 
Na kumpli i lizusów prezesa i Ziobry?
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 22:16
 
Przeciętna "oczyszczalnia" wypierdziela 50 % nieoczyszczonych ścieków w sezonie turystycznym.
prawie wszystkie są policzone na stałych mieszkańcow.
Gorzej jak spuszcza zagęszczone osady.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 14:24
 
Tak dla przypomnienia to nawet w tych "latach świetności Sanu " były lata że lipienie występowały
w ilosciach nieporównanie mniejszych niż obecnie.


Kwestia co kto rozumie pod pojęciem "lata świetności". Dla mnie ostatnim rokiem, który zasługuje na to
miano był 92 lub 93 i dosłownie stada lipieni od Łączek do Huzeli. Dla jasności, stada liczone w
kilkadziesiąt sztuk, które wybierały z sobie tylko znanych powodów pewne "placyki" w rzece, głównie w
głównych nurcie, podczas gdy sąsiednie pozostawały prawie puste. I takich stad w tamtym rejonie było
kilkadziesiąt. Ale to był ewenement, który już się nie powtórzy.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 25.09 21:32
 
"W tym roku obserwowałem dziesiątki martwych ślizów, głowaczy i innych ryb, przypuszczam, że zabiła je
zbyt ciepła woda."


Na jakich wodach? Nazwy rzek?
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 16:38
 
"Niestety liczba wejść (40 dniowek) która miała zmniejszyć presję akurat na tych wodach podziałała w
drugą stronę - wędkarze mają ograniczony dostęp kłusownicy grasują. Kiedyś uciekali na sam widok wędkarza
teraz mało kto tam chce zmarnować swój wpis (nie raz przy okazji wędkowania przeganiałem z kolegami
siatkarzy kłusownikow) teraz nie marnuje tam wpisów i jestem okazjonalnie i w jakiś sposób jeden ze
sposobów ochrony szlak trafił ale pewno głupio gadam."


To są tzw. "skutki uboczne", ale presja zlikiwidowana.
Więcej wędkarzy miej szkodników, ptaków, klusoli , itp. Mięsiarzy likwiduje się w inny, znacznie prostszy
sposób.
Dawniej też jeździłem to tu to tam, teraz ... logika-ekonomika każe siedzieć na doopie.
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [1] 24.09 09:46
 
Wiem, pamiętam wychodzące do suchej lipienie w krystalicznej wodzie, podnoszące się z 1,5
metrowych dołków na Białce i całkiem płytkich płani na Skawie.
Wracając do dorzecza górnego Sanu to problemem tych wód powoli staje się nie brak lipienia ale brak
jakichkolwiek ryb i nie sądzę by powodem było wyłącznie kłusownictwo i brak zarybień. W miniony
weekend poświęciłem kilka kwadransów by więcej poobserwować niż łowić. Jak pisałem warunki
idealne, krystaliczna woda, pełne słońce, super widoczność, więc szedłem sobie powoli pod prąd i
zaglądałem do wody. Solinka na wysokości Bukowca i Terki, kilka płani "przepatrzonych" do dna to poza
niezbyt liczną drobnicą 2 klenie i nieduża świnka jedynaczka. W Wetlinie w rejonie ujścia do Solinki
poza jednym pstrążkiem ryb już nie stwierdziłem. Co oczywiście nie oznacza, że ich nie ma ale...
 
  Odp: Ekonomika wędkarstwa [0] 24.09 12:05
 
Nie zobaczyłeś, bo lipienia tak jak pisałem już od lat nie ma, a pstrągi są pochowane w dołkach i nie ma ich dużo. W dodatku uciekają dużo wcześniej niz ty sie pojawisz lub pod kamień. Schodziłem te rzeki przez wiele lat i w rzece bardzo rzadko dostrzegałem pstrągi. Klenie i lipienie jeśli są w rzece od razu zauważysz.
Na pstrągami wisi jeden wielki bat...spinning.
Jak w takich małych rzeczkach można dopuscić spinning?!
Jeszcze rozumiem na górnym Sanie i Solince, ale na pozostałych rzeczkach i potokach?!
Co z tego, ze przejdzie spinnigista, który wypuszcza pstrągi skoro uzbroił wędkę w woblera z dwiema kotwiczkami nr 6. Pstrąg po braniu w taki wobler wygląda jakby przeżył średniowieczną inkwizycje.
A pstrągiem wbrew pozorom mało się na tam nie zarybia. Gdyby połowę lub 1/3 środków przeznaczoną na pstragi zarybić lipieniem to z ekonomicznego punktu widzenia wyszłoby na zero. Tylko ten cholerny operat, który nakazuje zarybiać poszczególnym gatunkiem i ilością...
Górny San więcej jest w stanie przyjać lipienia niż pstrąga, bo więcej jest stanowisk lipieniowych niż dołków pstragow. W dodatku lipień jest stadną rybą.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus