|
Kęs dzikiej śliwki nikogo poza gryzącym nie wzbogaca, zaś kęs śliwki kupionej z użyciem całego łańcucha dostaw
i opodatkowania - takie wzbogacenie powoduje.
A zatem to naturalne, że ilość dóbr i usług niezapośredniczonych przez rynek i państwo będzie maleć. Za dużo
ludzi rozpaczliwie musi zarobić na jedzenie, bo dzięki postępowi nie mają nawet małej działki, tylko pieniądze,
których niestety nie da się zjeść.
A zatem nowe nisze i nowe etaty "gównopracy" muszą powstać na miejsce pracy pożytecznej, ale dziś już mocno
zautomatyzowanej. "Gównopraca" jest humanitarnym sposobem obdarowywania ludzi pożytkami, którzy nic nie
wnoszą w zamian, poza tym, że komplikują to, co jeszcze da się skomplikować, skoro stojący po drugiej stronie
wynalazcy tak wiele już w produkcji i usługach uprościli...
To tylko walka o jedzenie i inne dobra. Opodatkowanie czegoś co powstaje "za szybko" i przy "zbyt małej ilości
ludzi" rozłazi się na inne sfery życia, ponieważ wędkarz też człowiek i wydaje swoje pieniądze za pomocą zwykle
mniej lub bardziej zautomatyzowanej pracy, dlatego kupując fajki o wartości 2 zł czy wódkę o wartości 1 zł musi
płacić dużo więcej, ponieważ gównopracujący oczekują od budżetu państwa finansowania nowych etatów
niepotrzebnych prac, których jedynym sensem istnienia jest ten socjalny.
|