Oj nie do końca. Różnorakie decyzje zmieniające zapisy na wodach PZW, w kierunku jedynie słusznych i
modnych trendów były w dużej mierze pomysłem postępowców i prawie nigdy nie uwzględniały samodzielnego
utrzymania łowisk. Gadałem z różnymi ludźmi, dlaczego by nie wziąć obwodu i być wolnym jak ptak? A oni
zawsze odpowiadali mi w ten sam sposób - że to ekonomicznie nierealne. No i ta odpowiedź mówi wszystko,
trzeba ssać z cyca PZW, gdzie płacą leśne dziadki, ponieważ nie stać nas na własne wody P&L. Proste?
Jest to wizja bez żadnej przyszłości, ponieważ uwzględnia utrwalenie się modelu łowienia które odpowiada 10%,
za pieniądze pozostałych 90%
Długo się to nie utrzyma, dlatego postępowcy muszą wiedzieć, że tam gdzie jest
ich mało i doprowadzą do upadku swoje okręgi ostracyzmem za zabicie nawet umiarkowanych ilości ryb - tam
czeka ich być może opłata bezpośrednio na konto RZGW i całkowita studnia. I tak się może skończyć
popierdywanie o totalnym nokillu.
Ja nie mam nic przeciwko, tylko wraz ze wzrostem bazy łowisk tego typu musi iść wzrost bazy wędkarzy o
określonej świadomości. I to musi rozwijać się proporcjonalnie, a nie zwyrodnieniowo.
Największy problem z C&R i nokill polega na tym, że nie jest on elementem racjonalnego gospodarowania
zasobami, tylko ideologią, a nawet czymś w rodzaju religii