|
Zależy jakiej skali się oczekuje ... ale liczba ważniejsza jest niż wielkość ... Skoro dorosłe pstrągi weszły tam,
żeby się wytrzeć, to i małe dadzą rade migriować, pod warunkiem przezycia w cyklu rocznym ...
Żeby przybliżyć co mam na mysli, opiszę wspomnienie sprzed wielu lat ... Powyżej cofki Soliny w Rajskiem
wlazłem, powodowany ciekawością, nad mały strumyczek wpadający do głownej rzeki. Niedaleko ujścia
strumyk rozszerzał się na dwie odnogi, oddzielone łachą żwirową (wszystko w skali "mikro"). Skala "mikro"
była taka, że byłem w stanie praktycznie całkowicie zamknąć przepływ wody w jednej z odnóg, stawiając but
wodera w poprzek tej odnogi ... Nagle, w tej "suchej" odnodze
zobaczyłem jakiś ruch między kamieniami, ledwo zamoczonymi przez wodę ... Poniżej mojego buta, na
odcinku może metra, było z dziesięć pstrążków długości 10-12 centymetrów ... Wydaje się, że były w stanie
przeżyć w tej wodzie roczny cykl i przetrwać ... Pochodziły na pewno z naturalnego rozrodu, bo wtedy żadnej
tzw "metody wrocławskiej" zarybiania wylegiem nikt tam nie stosował ... zresztą kto by w takie "nic" jakiś wylęg
wrzucał ...
Teraz z takimi strumykami jest masa problemów "lesnych", który wyżej opisałem ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
Opisze zeszłoroczne doświadczenie z jednym z dopływów pokazanym na filmiku. Dopływ ten zarybiliśmy
wylęgiem troci wędrownej pod koniec marca. Dopływ wyglądał mniej więcej tak jak na filmiku, generalnie
piasek i trochę roślinności. We wrześniu przyjechaliśmy z agregatem sprawdzić efekty. Przyjechaliśmy na
odcinek łąkowy około 500m poniżej miejsca gdzie były zdjęcia do filmu. Patrzymy a strumienia nie ma jest
łąka. Po prostu strumień przez lato zarósł potocznikiem i trawami tak że tylko co jakiś czas było widać pół
metrowe oczka wody w zielonej nawierzchni. Byliśmy trochę zdruzgotani. Wojtek wszedł do strumyka i zaczął
deptać nogą trawę i wydeptał oczko pół metra średnicy, włożył tam elektrodę i nagle oczko zaroiło się rybkami,
z traw wypłynęło kilkanaście 8-10cm trociek, a pomiędzy nimi strzebelki i cierniki, przeszliśmy kilka metrów i
znów wydeptaliśmy poletko i znów pełno trociek, taka sytuacja powtórzyła się parę razy. Przyznaję że choć
brałem udział w odłowach inwentaryzacyjnych wilokrotnie to sytuacja mnie zaskoczyła. szkoda że nie zrobiłem
filmiku. Ilości narybku troci potrafią zaskoczyć.
|