|
Jest jeszcze jedna kwestia. Określona dawka zanieczyszczeń sprzyja wzrostowi produktywności wody - pojawia się więcej bezkręgowców, a także ryb, które są grubsze i szybciej rosną.
Mam pewne wątpliwości.
Po pierwsze nie ma definicji pojęcia zanieczyszczenie. Zanieczyszczenia to wszystko co spływa do rzek, a nikt w pełni nie wie co spływa. Ich skład ulega ciągłym modyfikacjom.
Po drugie, nie ma czegoś takiego jak określona dawka zanieczyszczeń. W dzień będzie inna, w nocy inna, w lecie inna, w zimie inna, w Sanie inna, w Łupawie inna, w naukowym badaniu A inna a w badaniu B inna.
Po trzecie: zanim ścieki popłynęły do Dunajca, Białki, Czernicy, Połączonych pływały w nich ryby jak smoki, o których dziś możemy tylko pomarzyć. W dawnym Dunajcu poniżej Nowego Targu, przed erą "ścieków" mieszkały pstrągi 4-5kg, o których nie słyszałem w okresie "najlepszych" zrzutów gówien ze stolicy Podhala.
I po czwarte, najważniejsze: gdyby olać warunki dla tarła naturalnego, ryby potraktować jak tuczniki sypane do wody z worka, rzekę jak tuczarnię, a na pierwszym planie postawić tę słynną PRODUKTYWNOŚĆ w kg/ha to może jest jakaś racja w takim ryzykownym, biomanipulacyjnym podejściu przy użyciu ścieków ale przecież rzeki to są nie zakłady produkcyjne.
Nie ma przesłanek, żeby twierdzić, że aktualne zanieczyszczenia w dorzeczu górnego Sanu stanowią zagrożenie dla ryb. Wręcz odwrotnie - zaryzykuję, że użyźniają rzekę. Jeśli chcecie mieć - piękną czystą wodę z karłowatymi pstrągami - to trzeba jeździć na Białkę T.
Jeżeli pod pojęciem użyźniania (mam z tym pojęciem problem, więc poproszę o wyjaśnienie) rozumie Pan pozytywny wpływ zanieczyszczeń na ilość, jakość i różnorodność dostępnego dla ryb pokarmu to gwarantuję Panu, że na przestrzeni lat San ubożeje i widzę tu korelację ze wzrostem obciążenia ściekami dorzecza górnego Sany w związku z ciągłym rozwojem ruchu turystycznego w Bieszczadach.
|