A na delegacji? Jedziesz w teren na dwa tygodnie, pakujesz w "razie W" tubę, korbę i linkę oraz pudełko muszek. Może 500 km od chaty, gdy pół soboty i niedziela będą wolne, lepiej pójść na ryby niż do pubu z kolegami z delegacji? Ale nie wiadomo jaka woda, czy zbierają... w ogóle nawet nie masz ani czasu ani ochoty pytać o tę wodę na forum, bo za dużo napięć, telefonów, przygotowań zawodowych, żeby jeszcze zawracać sobie głowę rybami w pracy.
Nastaje piękne sobotnie popołudnie, czerwiec, koledzy rozeszli się po miasteczku, inni poszli spać do hotelu... idziesz na spacer do parku miejskiego i patrzysz, a tam poręcze lekko zardzewiałego mostku oblepione chrustami, a woda gotuje się od zbiórek.
Pędzisz na złamanie karku do hotelu, zabierasz ze sobą pudełko i sprzęt i stojąc na moście, kilkoma kliknięciami kupujesz licencję. NIe masz woderów, nie zmieściły się jak ładowaliście się do busa. Ale brzegi są w miarę dostępne. Przychodzi powiadomienie na gmaila, licencja aktywna! Przeciągasz sznur przez przelotki i zamiast oglądać bzdury w hotelowej świetlicy - zaczynasz podchodzić pięknego pstrąga, który łapczywie pożera tłuste chruściki
Wracasz wieczorem do kumpli, a oni patrzą na Ciebie podejżliwie, gdzie byłeś... w parku na spacerze Panowie
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek