|
grochem o ścianę...
nie wszyscy są w stanie zrozumieć, że przedział dochodów Polaków (w tym wędkarzy) wynosi od 0 do
plus x
i np. dla jednej osoby wydatek na wodery rzędu 1000 pln to miesięczny dochód na śmieciówce, a dla
innej to godzina pracy
nie można porównywać w taki sposób
ps: proponowałem Koledze K.D.:
"pisz o rybach, muchach, kijach, gaciach i rzekach - chętnie poczytam i może nauczę się czegoś
resztę zostaw, naprawdę
chcesz zrobić coś pożytecznego nie miotając się na próżno, to załóż portal do foodsharingu w PL i
realizuj się"
ale to pisanie na Berdyczów...
ps2: wystarczy poczytać
https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/warunki-zycia/dochody-wydatki-i-warunki-zycia-
ludnosci/dochody-i-warunki-zycia-ludnosci-polski-raport-z-badania-eu-silc-2015,6,10.html
Krzychu, dzięki ludziom, którzy wydają 100 lub więcej setek tysięcy złotych na zakup samochodu wielu
innych ludzi ma pracę. Takie zakupy są raczej filantropią, niż konsumpcjonizmem, bo przecież w
Polsce nie ma odpowiedniej ilości dróg i bez względu na wartość pojazdu wszyscy stoimy w tych
samych korkach lub przez ich jakość obowiązują nas te same ograniczenia. To samo tyczy się
drogiego sprzętu wędkarskiego. Ludzie dobrze sytuowani kupują sprzęt z górnej półki, bo taki zakup
nie stanowi dla nich jakiegoś znaczącego wydatku, a ponadto dają zarobić innym. Chcą posiadać
towar o dobrych parametrach i wysokiej jakości, ale niestety, bida rybostanu w naszych rzekach dotyka
każdego, a to, że narzekają na wysokość składek, nie powinno Ciebie dziwić, bo nikt z nas nie lubi
wyrzucać pieniędzy "w błoto". Mam trochę wiosen za sobą i porównanie, co było kiedyś, a jak jest
teraz. Dawnymi czasy nad Sanem lipienie poniżej 35 cm były zwykłym przyłowem, którego nie brało
się wtedy pod uwagę, a obecnie 20 cm lipień, wpuszczony przed zawodami, jest traktowany jako ryba
podlegająca rywalizacji "sportowej".
jp
|