| |
Abstrahując od NS. I bardzo proszę, nie mówić mi, że chcę zaistnieć i jestem oszołomem, bo
jak widać, takich "oszołomów" jest więcej!
Oprócz tak bardzo cennych, bo szczerych, wypowiedzi ichtiologów Kol. Kol. Macieja Bonka
i Maksymiliana Krzysia (patrz wcześniejsze linki), w ostatnich latach powstało jeszcze kilka
prac naukowych traktujących o, delikatnie mówiąc - bardzo małej skuteczności zarybień z
przyczyn obiektywnych (powiedzmy niezależnych), czytaj np. złego stanu środowiska, czy
genetyki. Chyba nie trzeba wspominać, że nie cieszą się one dużą popularnością, jako
masowe publikatory. Autorzy pomijają w nich pozostałe przyczyny nieudanych zarybień,
takie jak: odebranie wylęgu w niewłaściwym terminie; złe wytypowanie i przygotowanie
wody pod zarybienie; szok termiczny i ciśnieniowy przy wpuszczaniu, czy też
nieprawidłowe rozprowadzenie materiału zarybieniowego, które wynikają z niewiedzy lub
pospolitego lenistwa. Szczególnie w kwestii ryb łososiowatych, należałoby zgodzić się z
twierdzeniem, że miliony "poszły i idą w błoto". Jednocześnie stwierdzenie ichtiologa, że
przy obecnej kondycji fizyko-chemicznej naszych rzek charakteru górskiego i podgórskiego i
podejściu przeciętnych wędkarzy jako bezwzględnych konsumentów - całkowite
zaniechanie zarybień, po kilku latach mogłoby wywołać totalne "bezrybie" - wydaje się
prawdą?!
Wiele okręgów doskonale zdaje sobie sprawę, że bez zachowania dobrej jakości
użytkowanych obwodów rybackich - same zarybienia nic nie dadzą. Z drugiej jednak strony,
obowiązujący system RZGW - Użytkownik Rybacki, wymusza maksymalne dawki
zarybieniowe, czasami "fantastyczne", żeby tylko wygrać przetarg. Z drugiej strony RZGW,
jako instytucja pro hydrotechniczna, nie raczy zauważać, że zarybienia to jak "kadzidło dla
umierającego", dla okaleczonej i zanieczyszczonej rzeki. Oczywiście, korzystają z tego
producenci ryb, bo trudno oczekiwać, żeby sami "kładli głowę pod nóż", kiedy istnieje prawo
handlowe popytu i podaży. Sami jednak "coś tam" wprowadzając do rzeki.
Wracając do Okręgów, to większość z nich, często wyręczając stosowne urzędy i
instytucje, prowadzi "walkę" z trucicielami, lobby melioracyjno-hydrotechnicznym, złodziejami
żwiru, użytkownikami MEW, itd. Jednak daje się tu zauważyć zmęczenie materiałem, bo ... Z
tym, że pozostają jeszcze układy, jak mówi przysłowie "na które nie ma rady". I, tu pozostaje
żal i poczucie niemocy.
|