|
Zarybianie selektem, narybkiem albo tęczakiem powinno być w gestii gospodarza, który reaguje po pierwsze na koszty, po drugie na przychody, a po trzecie na warunki środowiskowe. Im luźniejszy gorset ograniczeń prawnych, tym lepsze dostosowanie do warunków przez poszczególnych gospodarzy.
Swoją drogą dziwię się, że takie tematy są poruszane na forum muchowym. Jakbym miał obwód rybacki to bym pojechał do tego czy innego gospodarza / hodowcy, zasięgnąć języka lub zrobić deal, zamiast przekomarzać się z laikami, ot choćby takimi jak ja i paru innych. Po co to?
Ja Wam chłopy życzę tylko tego, że jeśli potrzebujecie dla ratowania budżetu lub kondycji łowiska wpuścić taką czy inną rybę, to macie mieć możliwość zrobienia tego bez żadnych pozwoleń. Swoją drogą dążenie do zwiększenia udziału naturalnego tarła jest podyktowane czynnikiem ekonomicznym, bo oznacza wzrost wartości łowiska dla wędkarzy, przy automatycznym (naturalnym) uzupełnianiu stada w łowisku. Ja bym się tu w pięknoducha nie bawił. Trzeba robić tak, żeby było dobrze, opłacalnie, efektywnie.
U mnie trzeba zarybiać, bo skoki wody w Odrze są tak wielkie, że większość ikry wysycha na trawach. Ale jak ktoś ma możliwość doładowania sobie łowiska naturalnym tarłem to dlaczego nie. Niech tylko orbi to lokalnie, dostosowując gospodarowanie do swoich potrzeb. Ograniczenia są szkodliwe w każdą stronę, bo nie pozwalają dynamicznie reagować na zmiany i co najgorsze uczyć się na błędach.
|