|
Wojtku.
Wiele razy pisałem jak wyglada przyjmowanie nowych członków do kół wędkarskich w Deutchland, Austrii czy
innych krajach dbających o swoje dobro jakim jest "woda z rybami". Tam każdy wędkarz ktory nie jest w kole,
ktore sprawuje (dzierżawi) opiekę nad daną wodą, jest tylko klientem ktory za odpowiednia opłatą może
skorzystać z ich "dobrobytu". Ile kosztują dniówki w Austrii? Dowiedz się.
PZW nie potrafi tego zrobic bo pewnie nie utrzymało by sie "na rynku" na (szczeblu) pozycji ktorej teraz sie
znajduje. Szeregowi członkowie z tzw. "łapanki z ulicy" są jak najbardziej porządani. Pójdą może 3-4 (naście
razy) na ryby a pieniądze zostawią takie jak kazdy inny. Czy oni nie są jednak "trutniami"?
Takich ludzi powinno się odciąć od wód cennych wędkarsko. Spytasz o sposoby?
Najłatwiejszy:
- zrobić łowiska "No Kill", odpadnie min 60% tych "nieporządanych",
- zmienić w statusie Związku "zasady karania za wykroczenia". Przegiąłeś na wodzie górskiej, zostajesz
pozbawiony prawa do wędkowania na pewien okres (np. 6 m-cy) a jeżeli dotyczyło to ryb szlachetnych (w.
górskie)- zakaz połowu na takich wodach przez 2 lata. Po takim okresie każdy "skrzywiony" a lubiący machać
"suchą" zastanowi się nad następnym wykroczeniem.
Po 3 poważnych wykroczeniach zostaje wyrzucony z PZW.
Ktoś powie że wszystko to jest zbyt trudne, trzeba prowadzić ewidencje, mieć kontakt z innymi Okręgami. W
czasach gdy wszystko można sprawdzić w smartphonie myślę że jedynie dla "leśnych dziadków" z tamtej
epoki może to być nie do przejścia. I takie właśnie dziadki są Przewodniczącymi, Prezesami, mają prawa do
zniżek (srebrne, złote odznaki i inne brednie- znajomosci) i łowią w sposób jaki przedstawiłem post wyżej.
Czy takich wedkarzy, kolegów po kiju, dobrych gospodarzy potrzebujemy????
Pzdr.
|