| |
witam wszystkich forumowiczów, jest to mój pierwszy post, ....
.... Starałem się przedstawić problem najbardziej obiektywnie wstrzymując się możliwie wiele od swoich
doświadczeń w tym roku nad wodą...
Witaj.
Ja też nie lubię udzielać się na forach. Ale czasem się zdarzy.
Poruszyłeś wątek zaniku ryb w Dunajcu. To problem zauważony jeszcze w połowie lat 90 i jak widać ciągle
aktualny.
Wielu zauważyło jednak, że dotyczy on Dunajca na całej długości i wszystkich ryb.
Był czas, że nawet ukleje wymiotło w jego dolnym odcinku. A tej rybki w latach 70-80 było w Dunajcu jak żwiru
w jego korycie.
Zniknęły świnki a to był już szok (powstał nawet specjalny program odbudowy).
Zniknęły brzany.
W tym czasie wyginął lipień w miejscach, w których nigdy miał nie wyginąć (okręg NS).
Czy wszystkie te ryby wyłowili wędkarze, no nie.
Problem tkwi gdzieś indziej, tylko gdzie?!
Ja bym stawiał jednak na wodę.
Wielu zgadza się też z twierdzeniem, że (Dunajec-góry-"dzika" przyroda) wyjątkowa atrakcyjność regionu jest
przyczyną zguby tej rzeki.
Tu widzę rolę związku, której nie spełnia, niestety.
Badania, badania i jeszcze raz badania.
Zakrojone na najszerszą skalę, w porozumieniu okręgów Nowy Sącz i Tarnów i zaprosić też Kraków.
Zamiast zarybiać, sprawdzić sens takiego działania.
Bo może się okazać, że leczą gościa na astmę a on ma raka płuc.
A jak nie, to puścić tę rzekę samopas, może się kiedyś odrodzi, bo jak widać opieka człowieka w jej przypadku
szczęścia nie dała.
Za taki post trudno nie przybić ci "piątki". 
Z innymi wodami zrobiłbym podobnie. Po co na siłę je "leczyć". Puścić je samopas, jak to nazwałeś (bo i tak są
puszczone) a całe swoje siły i starania skierować na dobre wędkarsko wody. Wszyscy ci "dzikusi" (jak ich
nazwał kolega Mathe) niech moczą swoje kije w czymś, na czym nie ma zbyt dużych strat. Znikną z dobrych
wód a złym szkody nie zrobią wielkiej.
|
