|
Ustawa o rybactwie śródlądowym stanowi (fragmenty):
Art. 8.
1. Zabrania się połowu ryb:
1) w wypadkach określonych przepisami o ochronie przyrody;
2) o wymiarach ochronnych;
3) w okresie ochronnym;
3a) z naruszeniem limitu połowu określonego w przepisach wydanych na podstawie art. 21;
/...../
Art. 9.
1. Ryby złowione z naruszeniem przepisów art. 8 ust. 1 pkt 1–3a, jeżeli są żywe, niezwłocznie wypuszcza się do tego samego łowiska, z zachowaniem niezbędnej staranności.
2. Jeżeli podczas jednego połowu masa ryb, wymienionych w art. 8 ust. 1 pkt 2, przekroczy 10% w razie użycia narzędzia ciągnionego, a 5% w razie użycia narzędzia stawnego – niezwłocznie wypuszcza się wszystkie ryby do tego samego łowiska, z zachowaniem niezbędnej staranności.
Czy zawody nie wyczerpują art 9 ust 2?
Ostatnio nie biorę udziału w zawodach, ale pamietam, że zawody na Srvatce w CSR w 1979 posługiwały się zasadą "mala ryba - taka ryba" i wtedy uznawało się to za postęp w stosunku do panujacego w Polsce łowienia i zabijania ryb, ale stosownie do limitu dziennego i z notowaniem czasu łowienia, za który dostawalo się punkty. Potem zresztą dołożyla się waga i muszkarstwo z łodzi - to mi się bardzo podobało, bo było bez limitu. Bardzo sprawiedliwe i sportowe, pod warunkiem, że się wiedziało gdzie poprzedniego dnia wpuszczano tęczaki. No ale powinniśmy do tego wrócić i określić limit zawodników na powiedzmy 40 osób na całą Polskę - a reszta do kolejki oczekującej na miejsce kogoś kto umarł. I wilk syty i owca cała - czyli i ryby dzikie zadowolone i wędkarze bedą mieli dowód że złowili - a nie dopisali. A ci w kolejce - niech trenują na tęczakach...
|