| |
Witam.
Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o jedno... W sezonie
2014 również zakatrupiłem jednego pstrąga a poza tym
nałowiłem się ich jak głupi. Miałem zabrać jeszcze jednego,
na koniec sezonu ale uświadomiłem sobie, że zamiast zjeść
rybę wolę mieć 10 brań w dziesięciu rzutach na mokrą czy
też 15 innych rzeczy. Bo po to jeżdżę na ryby. Za białkiem
udaję się do sklepu. Do głowy nie przyszło mi nawet
wybierać się na OS skoro jeżdżąc dosłownie w trzy miejsca
poniżej "mięsnego" można było się nałowić do znudzenia. Za
free.... I cieszyć w głębi duszy, że z roku na rok šrednia
długość łowionych ryb i ilość okazów będzie rosnąć. Pewnie
jednak nie będzie bo skoro pstrąga jest za dużo, to zapewne
będzie karlał wzorem karasia w zarastających gliniankach 
Smutne jest tylko to, że Rzeka, która jest dla wielu "Rzeką
Życia" a dla wielu mogłaby taką zostać, przez innych jest
traktowana jak stołówka. Moim zdaniem widać tu jakąś
sprzeczność. Cały czas funkcjonuje chory, według mnie, limit
wejść na wodę (chociaż z racji braku czasu nie zbliżam się
nawet do jego wykorzystania w sezonie) a jednocześnie
zwiększa się ilości ryb do uboju.
Wszystko w naszych rękach. Uważam, że jeśli dla kogoś
muszkarstwo jest czymś więcej niż sposobem na "zapchanie
kichy" to nikt go nie zmusi do zabicia pstrąga ponad własny
limit. Mam tylko nadzieję, że w sytuacji dalszego "nadmiaru"
pstrąga okręg Krosno nie zacznie go odławiać prądem i
rozdawać na deptaku w Przemyślu w ramach
dobrosąsiedzkiej współpracy.
Podmawiam
JM
|
