|
,,Inmi slowy, zap..ierdalamy aby rybacy, ktorzy pier..la tarlo, mieli dobre polowy, bo wedlug nich losos i gtroc to
ryby z atlantyku, a nie z "Polskich rzek", ktore daja im sile przetrwania"
Niestety faraonie, ale obawiam się, że wśród rodzimych autorytetów w dziedzinie ichtiologii mających realny wpływ
na obecny kształt polskiej gospodarki trociowo - łososiowej teza o tym, iż polskie rzeki dają trociom i łososiom
,,siłę przetrwania" jest delikatnie mówiąc dosyć kontrowersyjna i chyba niestety pozbawiona naukowych podstaw.
Tak to jest w siermiężnej Polsce ale i w nowoczesnym świecie, że ten kto płaci decyduje o tym jak ma wyglądać
profil danej gospodarki i kto będzie z tego czerpał korzyści. Więc:
1. Troć i łosoś to nie są ryby w Polsce przeznaczone dla wędkarzy ale rybaków (podobno?). Zajmujący się tym od
lat pewien emerytowany prof. IRŚ-u (która to uczelnia równie długo wybierana jest w trybie przetargu z wolnej reki
do realizacji zadania o nazwie Zarybienie polskich obszarów morskich i otrzymuje na ten celu ok. 5 mln. zł rocznie
od min. roln.) a zarazem przewodniczący zespołu ds. zarybień przeznaczył na samo zarybienie smoltem troci i
łososia ok. 3 mln. zł ( w 2009 r.). Funkcja którą pełni i pieniadze na ten cel od instytucji która to finansuje czynia go
naturalnym strażnikiem interesów rybaków i hodowców a nie wędkarzy.
2. Czy użytkownicy rybaccy reprezentujący nasze interesy spod szyldu PZW razem wzięci są w stanie
wyasygnować zbliżoną kwotę aby stanowić przeciwwagę i zacząć lansować inny model gospodarki rybami
wędrownymi w Polsce?
2. Obawiam się, że chyba nikt oprócz nas wędkarzy nie docenia w obecnych warunkach naturalnego tarła. A
może to my znacznie przeceniamy jego znaczenie?
|