|
Nie miałem takiego zamiaru, dałem jako temat do ewentualnego przemyślenia. Chyba jedną z fajniejszych rzeczy w muszkarstwie jest to, że nie są potrzebne te wszystkie bajery, które inni ze sobą na ryby zabierają. Oglądałem ostatnio bagażnik karpiarza. Załamać się można.
To faraon dokładnie tak samo jak z wędkami. Nie da się powiedzieć, że jedno lepsze, drugie gorsze. Każdy potrzebuje do czegoś innego. Jeden robi dziesięć much na miesiąc, wymuskanych jak na wystawę. Musi mieć rotary z korbeczką, wąskie szczęki, może mu się imadło świecić jak psu jajka, jakieś szubieniczki do parachutów, odciągi do bobinek, sprężynki trzymające materiały. Ktoś inny potrzebuje takie, które go nie oślepi po paru godzinach siedzenia dziennie, rotary mu tylko przeszkadza, bez kręcenia wie, że mucha pod spodem i z tyłu jest ok, szczęki mogą być jak ślusarskim, byle wytrzymały kilkadziesiąt tysięcy zaciśnięć haka, a te wszystkie zbędne dodatki zwyczajnie wywala.
|