|
Artur
Uczymy się całe życie, umieramy głupi, przynajmniej w obliczu "największej tajemnicy", ale tez fajnie
jest odsączać po swojemu (tzw. destylacja ) przynajmniej w kręceniu much, byciu nad wodą, w
poszukiwaniu najlepszej i najpiękniejszej pętli, choć ta niejednokrotnie zagubionym na szyi się
"zacina".
Ważne dla mnie jest to aby próbować klasyków i zmieniać to po swojemu.
Uwielbiam jak "wszystko płynie" i nie ma dwóch takich samych rzek ( za to je kocham) więc przerabiam
po swojemu i nagle mam wyniki, bo zamiast gładkich tułowi mam mechate, zamiast kilku zwojów
jeżynki (która nota bene przy imadle wydawała mi się akuratna) w polu walki została zupełnie
usunięta.
Pamiętam jak dziś grudzień 93 w zasadzie połowa grudnia śnieg, śryż i ogólny syf (woda niska
)
Odcinałem wszystko co do muchy należy zostało pewnie ze dwa, albo trzy zwoje pawia na trzonku i to
było to....
Ale to już inna historyjka
Moim zdaniem muszkarz kompletny to ten co potrafi coś nanizać i jeszcze jakiegoś gada przechytrzyć.
Pozdrawiam
|