|
A propos niesprawdzonych historyjek, to znam ich jeszcze kilka. Jedna głosi, że "podobno"
przed kilku laty, gdzieś na Pomorzu, zjawił się "rzekomo" młody ichtiolog, "prawdopodobnie"
zapalony muszkarz, którego do tego stopnia owładnęła pasja łowienia ryb, że każdą wolną
chwilę poświęca swojemu hobby, katując okoliczne wody. "Być może" nie zabiera złowionych
ryb, ale niesamowita wręcz częstotliwość wyjazdów, powiązana z kaleczeniem ryb
spowodowały, że miejscowi muszkarze "mają" twierdzić, że na okupowane przez niego wody
nie ma po co już jeździć.
Zgadzam się tu z Wickiem, że nie jest to miejsce na tego rodzaju złośliwe zaczepki nie mające
nic wspólnego z zadanym tematem, które nikogo w Polsce nie interesują i są tylko geriatycznymi
występami, więc na tym kończę.
|