|
Niestety (albo stety) część (większość, wszystkie ???) związków zaczynających się na P została zakwalifikowana jako sportowe i ich celem jest działalność sportowa, zawody, kadry itp. (podobna zresztą jest sytuacja z PZA). Gdyby odciąć się od zawodów (które niekoniecznie popieram dla jasności - szczególnie jak rozgrywane są w najlepszych terminach) odpadło by dofinansowanie z budżetu. Nie wiem jaką wtedy formę miałby związek - prywatnego towarzystwa, klubu? Skoro nie byłby państwowym związkiem, to jaką miałby pozycję np. w przetargach o wody? Mimo wszystko urzędnik może inaczej rozmawiać z przedstawicielem związku państwowego niż z prywatnym towarzystwem. Być może byłoby wiele prywatnych, drogich odcinków z niekoniecznie dużą ilością ryby.
Nie wiem też, jaka jest kwota z budżetu na związek i np. o ile by musiała wzrosnąć składka, aby zbilansować ten brak pieniędzy. Kwestia też, jak są wykazywani sportowcy - czy tylko ci, którzy biorą czynny udział w zawodach, czy wszyscy członkowie są potencjalnymi sportowcami - wtedy PZW byłby jednym z najliczniejszych związków sportowych (jak nie najliczniejszym) i może mieć to przełożenie na finanse.
Też nie jestem do końca zwolennikiem PZW, ale niekoniecznie widać na dzień dzisiejszy alternatywę. Zresztą i tak, przy bardzo małej ilości czasu na łowienie, wolę wypad na jakiegoś OS-a (w tym roku parę razy Mała Wisła i ze 2 razy Dunajec, na San nawet nie miałem czasu się wybrać) niż 2-3 razy więcej wędkowania na bezrybnych wodach..
Myślę, że większym problemem niż sport jest brak odpowiednich ludzi u sterów związku (więcej np. p. Koniecznych, Jeleńskich i wielu innych działających lokalnie, o których pewnie nie wiem, albo nie pamiętam).
|