|
Mnie chodziło Paweł o obalenie stawianej tu ostatnio przez kilku tezy, że zawodnicy łowią małe, bo nie potrafią łowić dużych ryb. Akurat podwieczorków nie miałem na myśli. A przyczyny rozgrywania zawodów na obniżonym wymiarze są dość prozaiczne i wielokrotnie o tym pisano: takie ryby łowi się na zawodach rangi MŚ i ME od dawna i nie jest prawdą, że nasi mistrzowie sprzed lat wygrywali zawody dużymi rybami. To chyba akurat Krzysiek, więc jak będzie kiedyś w Dynowie może zapytać F. Szajnika. Po drugie: San, może jeszcze Dunajec, Łupawa, może jeszcze którąś by się dało wymienić, to te nieliczne rzeki, a dokładniej ich odcinki, które jakby to napisał prof. Rozwadowski "zaludnione są rybą należycie". A dlaczego cała reszta (mam na myśli te, które do przeprowadzenia zawodów się nadają) jest kiepsko "zaludniona"? Przecież nie z winy zawodników. To nie oni zapychają sobie lodówy rybami na podwieczorek. A gdyby nawet to poza zawodami robili, to kto sieje większe spustoszenie? Zawodnicy, czy część większości, która (podobno, nie wiem kto to wyliczył) jest im przeciwna?
|