|
Fakt, nie ważyłem... miarkę noszę, wagi nie... ocena była "na rekę", więc może być zawodna, choć na co dzień mam trochę do czynienia z gastronomią (spokojnie, tatara z lipienia nie serwujemy) i raczej się w tych kwestiach rzadko mylę ;)
Ale skoro wszyscy tak zachwalacie ten sanowy lipieniowy "podgatunek" to rzeczywiście trzeba poważnie pomyśleć o wycieczce ;)
P.S. czy oprócz jesiennych zawodów myślicie jeszcze o jesiennym sprzątaniu wzdłuż rzeki?
chętnie się podłączę (na to drugie)...
Zawsze możesz sam posprzątać.
Naprawdę Kolego pojedź na San, najlepiej teraz w październiku, lipasy wypasione, wybarwione, sucha muszka na #18 żyłeczka 0,10.
Łowię lipienie na podobnych rzekach jak Reda, ale San zawsze jest #1.
Tylko obiecaj, że weźmiesz ze sobą Artura B.
|