| |
Adam wybacz,ale z twojego wpisu płynie jedno przesłanie. Wracajmy do źródeł
wędkowania, walmy w łeb wszystko a co się posadzi, niech na zadziorze zadynda.
Można Twój tekst punktować krok po kroku, ale nie mam cierpliwości. Stan naszych
wód jest taki, że powrót do źródeł jest niemożliwy więc copozostaje …?
Powrot do zrodel jest mozliwy, tak samo jak istnienie OS-ow.
W klubie Salisbury S&DAC sa wody na ktorych jak zlowisz np. dwie sztuki (limit), to musisz znikac z tej wody np. na kilka dni.
Po prostu musisz zabrac zlowiona rybe i w momencie gdy zlowiles limit, nie masz juz prawa do wyrzucenia muchy ponownie na wode przez nastepne kilka dni.
Podobnie jest na innych wodach, gdzie mozesz lowic i wypuszczac, ale w momencie zabicia zazwyczaj drugiej ryby, kategorycznie musisz opuscic lowisko. Dalsze kontynuowanie lowienia jest po prostu klusownictwem.
Jesli chodzilo by o zrodla, to wlasnie powyzszy przyklad jest tego obrazem.
Jedziesz nad wode aby zlapac np. 2 ryby (zaleznie od limitu) i po ich zlowieniu wracasz do domciu.
Nie ma wtedy jezdzenia po calej okolicy i poza nia, oraz klucia ryb.
Ograniczony w ten sposob teren lowienia pozwala na zadbanie o lokalne wody, a nie turystyke miesiarsko-sadystyczna.  ,ktora napedza jedynie biznesy, i prowadzi do dewastacji rzek.
Efekty zarybien beda lepsze i lepiej widoczne, a mniej sklute ryby beda mialy wieksze szanse na tarlo.
Kiedys w kraju oplacalem skladki aby na urlopie w kraju polowic sobie troche, ale jak zdawalem zestawienia polowow to dopisywano mi na nim duzo wiecej zlowionych ryb niz faktycznie zlowilem.
Na poczatku nie zalapalem o co chodzi, ale pewnie wszyscy wiedza ze chodzilo o zarybienia na papierze. 
|
