|
To, jest układ wojewódzki - Marszałek, który z UE dostaje olbrzymie pieniądze; podległy mu WZMiUW; sprzyjający tego rodzaju przedsięwzięciom RZGW; oraz organy samorządu terytorialnego. W układzie uczestniczą też często RDOŚ, WFOŚiGW oraz ZOPZW. Ci ostatni, jeżeli mają "jaja", to czasami oponują (najważniejszy RDOŚ). Taki RDOŚ musi mieć konkretne wsparcie w postaci merytorycznego materiału dostarczonego na odpowiednim etapie postępowania administracyjnego (przed wydaniem decyzji zatwierdzającej ocenę oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko). To samo dotyczy różnych etapów postępowania administracyjnego przeprowadzanego w Gminie, czy Starostwie. Jest konsultacja społeczna, w której może uczestniczyć: osoba fizyczna (czytaj każdy obywatel RP); organizacja społeczna, w tym z możliwością uzyskania statusu strony; PZW z mocy prawa uznany za stronę w postępowaniu administracyjnym. Organizacji społecznej uznanej przez organ za stronę i PZW przysługuje droga odwołań od niekorzystnych dla nich decyzji. A, jak jest w rzeczywistości? Dalej nie będę rozwijał tego wątku, bo wstyd...!
W tym układzie widzę tylko jedną główną linię postępowania - dążność do forsowania rewitalizacji, bo jak widać o renaturyzacji nie ma, co marzyć. Zapytacie się - A, dlaczego, tak się dzieje? Przecież, można by było wykorzystywać te same olbrzymie pieniądze na renaturyzacje, rewitalizacje, tworzenie polderów przeciwpowodziowych, itp. przedsięwzięć proekologicznych. Odpowiedź brzmi - Przeszkadza temu lobby "melioracyjne", mające ogromne wpływy. Już w Ministerstwie na etapie planowania wydatkowania środków finansowych zakłada się priorytety i nie ma wśród nich satysfakcjonujących nas wędkarzy celów, których Marszałek, poprzez WZMiUW jest wykonawcą.
"Melioranci" to skostniałe, hermetyczne środowisko, od dziesiątek lat ustawione pod wiadome przedsięwzięcia i teraz, kiedy mieliby przestawić się na inne tory, to rośnie w nich strach i opór. W tej chwili wykorzystywane są stare projekty, wyliczenia, kosztorysy itp. adoptowane pod dane zadanie. A, taką rewitalizacją zajmuje się kilku fachowców w Polsce, którzy wysadziliby z siodła obecnych. Trzeba by pozyskiwać ogromne ilości głazów, a dotychczasowi dostawcy palików, faszyny, kamienia ekologicznego, siatki ekologicznej :) itp. mogliby stracić. Trzeba wykupić odpowiednie tereny pod poldery zalewowe i stworzyć wymaganą infrastrukturę, w tym drogi dojazdowe. A, po co ponosić te wszystkie trudy, kiedy mamy już opanowane roboty regulacyjne i konserwacyjne dotyczące koryta rzek oraz budowę MEW i zbiorników zaporowych. Te ostatnie, to dopiero kosztowne przedsięwzięcia, więc projektanci i wykonawcy zacierają rączki z zadowolenia, a jak się zrenturyzuje i zrewitalizuje cieki, to front zapewnionych stałych robót przepadnie. Dzięki wcześniejszej działalności "meliorantów" dochodzi między innymi do dużych szkód, podczas wystąpienia nagłych roztopów i deszczy nawalnych. Ci sami ludzie, którzy to spowodowali, wykorzystuję teraz aspekt zagrożenia powodziowego i pod tym płaszczykiem dalej prostują i pogłębiają koryta rzek, nasypują obwałowania i tworzą zbiorniki bezpośrednio na przebiegu rzeki.
Ale walczyć trzeba, przynajmniej w tych przypadkach, które ze strony "meliorantów" są naciągane. Trzeba dążyć do tego, żeby być dysponentem aktualnych danych o występującej ichtiofaunie pod kątem gatunków zagrożonych i prawnie chronionych (dane IRŚ, WIOŚ, PZW). Docierać i wykorzystywać wszelkie oceny, analizy, opracowania i artykuły naukowe dotyczące biologii danej rzeki i jej przyrzecza. Wykorzystywać fakt, że ustanowiona jest tam jedna z form ochrony przyrody wynikająca z ustawy o ochronie przyrody. Wykorzystywać fora wędkarskie, na których prosić o poparcie.
Osobiście uważam, że większy skutek przynosi pisemnie wyrażona opinia przez pana Malinowskiego w ramach wyznaczonego terminu konsultacji społecznych, wysłana poleconą pocztą papierową na adres danego organu administracji, niż petycje podpisane przez setki osób.
Wodom Cześć
Roberto
|