|
Zasadniczo się zgadzam z artykułem! Na ch..j nam te górskie rzeki i te popieprzone pstrągi i
lipienie? Wydajemy na sprzęt, wyjazdy, dajmy żyć i zarabiać hotelom i gospodarstwom, całymi
dniami myślimy gdzie i jak połowimy, wydajemy fortunę na muchy i materiały muchowe. Prawie
myślimy jak ryby! Kręcimy czy kupujemy te cudaki z pierza , wełny czy ołowiu. Podrywamy się
wcześnie rano zostawiając w łóżku żony i kochanki i pędzimy na spotkanie wielkiej ryby. Po co
nam te ciągle wylewające rzeki i ciągłe z nimi problemy? Po co nam protesty?, zarybienia, OSy,
pilnowanie rzek? Po co wprawiać w zakłopotanie PZW? Lepiej niech ichtiolog pisze, że jedna
zapora mniej, jedna więcej nic nie zmieni w życiu górskiej rzeki. Zniknie lipień , pojawi się leszcz
a za nim wędkarz z gruntówką. Nikt nie będzie deptał rzeki, protestował., pieprzyło o ochronie
przyrody i jakimś środowisku naturalnym. Siądzie w gumofilcach na krzesełku pod parasolem i
będzie kontemplował piękno prostej, pozbawionej drzew rzeki, bez kamieni o które można się
potknąć i przewrócić. Słuszną linie ma nasz PZW i RZGW!
|