|
Moja przygoda jest tak podobna (do pewnego momentu), że postanowiłem ją przytoczyć.Rzecz
nie zasłyszana tylko rzeczywiście moja chyba z 1989 lub 1990 z nizin.
Tak jak powyżej zasłyszana wiadomość o pstrągach,tajna rzeczka- wiadomość była na tyle
mało precyzyjna, że nawet nie wiedziałem czy o tę rzekę chodziło.Wyprawa karkołomna,kilka
przesiadek, ówczesny PKS i ostatnie kilka kilometrów pieszo na azymut( nie było google maps)
W końcu u kresu wytrzymałości( maj,upał) zobaczyłem jakąś chałupę.
Jak wyżej staruszka przy płocie staruteńka i moje pytanie -Czy jest tu w pobliżu jakaś rzeka?
Potwierdziła,że jest za kolejnym zagajnikiem.Ucieszony na odchodne rzuciłem bez wiary w jakąś
sensowną informację czy są tam jakieś ryby?A ona, że dzieci łapią na siatki.......... karpie.
Możecie wyobrazić sobie moją minę
Ale doczłapałem do rzeczki ......max 2 m szerokości ,żółty piaseczek i ledwo płynie.Rozłożyłem
sprzęt bardziej ,żeby odsapnąć i zaliczyć " łowienie". W końcu znalazłem jakieś dołki i po ok 2h
branie-ultra ostrożny hol ,żeby zobaczyć co to za ryba i nieduży, ale..... pstrąg-to do dziś jeden
z przyjemniejszych momentów mojego wędkarstwa.
Ps. Później dowiedziałem się ,że wiosną przerwało jakąś groblę i karpie uciekły z prywatnego
stawu i pływały sobie z pstrągami.
|