|
Drogi Arturze,
uganiam się 40 lat ze spinningiem za pstrągami i 25 lat z muchówką. W pewnym momencie
stwierdziłem, że wymagam samokontroli, bo wzrost umiejętności, a szczególnie dar
odnajdywania "tajemnych", niezadeptanych, a w związku z tym - w miarę zasobnych rzeczek,
przy nadmiernej ich eksploatacji, wynikającej z dania upustu niepochamowanej namiętności, nic
dobrego nie przynosi ich mieszkańcom. Stąd wędkowanie alternatywne. Duszą i jeszcze ciałem,
czuję się rasowym łowcą "pstrągarzem". To mój sposób na życie i do samego końca, będę
uważał się za takiego. Ale świadomość jak łatwo samemu zniszczyć to, co się uwielbia,
pozwala mi z równą pasją oddać się połowom, chociażby linów. Masz rację, są to cwane
bestie. Tylko przygotowanie łowiska i systematyczne, wielodniowe nęcenia może je
obłaskawić. Ciekaw jestem, czy ktoś złowił lina na sztuczną muchę? A, może wymyślić jakiś
sposób. Mnie przychodzi na myśl tylko mokra mucha ze wspomaganiem, tj. położona na dnie z
nadzianym dodatkowo czerwonym robakiem. Chociaż słyszałem opowieść, jak to jeden koleś
założył zamiast gumowego "paproszka" nieobciążoną nimfkę i metodą troka bocznego,
dziesiątkował późną jesienią liny zgromadzone na zimowanie w rzece Elblążce?! Przyznam się,
że dokładnie tą metodą łowię skutecznie okonki.
Pozdrawiam
Robert
|