|
Dokładnie, jak napisał Pan Stanisław. Na "przestawienie" się populacji, jak stało się to w wielkich szwedzkich jeziorach z łososiem, trzeba tysięcy lat i sprzyjających warunków. U nas na "wielkich" zbiornikach nizinnych jedynym efektem ich zbudowania są bardzo wysokie straty w spływających smoltach. Jeśli się pojawiają rzeczywiście trocie morskie/ pstrągi morskie/ to albo są to skutki przerzucenia przez zaporę, albo jakaś część, mimo niedoskonałości przepławki we Włocławku/ zresztą te protezy nigdy nie są doskonałe/ jednak ją pokonuje......
Wracając do drugiej części pytań Piotra. Z łososiem jest ten dodatkowy problem/ nie tylko z nim zresztą/ , że, jak pokazuje wiele przykładów, nie wszędzie akceptuje przepławki, które są skuteczne dla troci.......
Do tego liczba wpuszczanych presmoltów i narybku jest u nas zdecydowanie mniejsza niż troci, stąd i liczba ewentualnych prób powrotu musi być proporcjonalnie mniejsza.
Co do pojawiania się troci w rzekach, w których teoretycznie się pojawiać nie powinny, to skąd wiadomo, że nie powinny? Zdolności tych ryb do pokonywania przeszkód są duże, migrują cały rok i potrafią "czekać" na sprzyjający skok poziomu wody. Czasem wystarczy kilka dni remontu jazu, by jakaś część stada chyłkiem go pokonała......
W dorzeczu Niemna, na Białoruskim Tartaku stwierdzono ciąg tarłowy, który teoretycznie nie ma szans tam w ogóle dotrzeć, a jest i to od lat. Badania dowiodły, że ryby korzystają ze śluz w kanałach żeglugowych..........
U nas w dorzeczu Iny są dopływiki, gdzie troci nikt się nie spodziewa/ jazy, mało wody zwykle/ a odkąd liczymy gniazda i chronimy tarło całodobowo, ryb pojawia się nawet za dużo, jak na obszar dostępnych tarlisk....... wystarczy trochę większej wody i są....chyba, że wiedzą o tym kłusole......
Z własnych i kolegów z TPRIIG, obserwacji wnoszę, że obok skażeń naszych wód/ i rolnictwo(chemia) i odmulania ( zawiesiny duszące zarodki) trzecim czynnikiem determinującym jest plaga kłusownictwa....
|