|
Myślę, że podmiot liryczny w swojej katastroficznej wizji podejmuje heroiczną walkę ze złymi
mocami, za które przybrał sobie lobby zarybieniowe.
Swój stan nirwany osiąga po spożyciu powszechnie dostępnych napojów zamieniających stan
świadomości i w tym momencie, używając swojego oręża - sztyletu, używając podstępu
eliminuje skutki prowadzenia tzw. racjonalnej gospodarki rybackiej dokonując ichtiologicznej
segregacji rasowej. Przy życiu pozostawia jedynie osobniki dzikie. Upaja się w widoku
zakrwawionych trzewi schwytanych chytrze ofiar, których truchło następnie rozwleka po
najbliższej okolicy trwając w psychopatycznej ekstazie.
Jest jeszcze druga opcja, mniej prawdopodobna - po prostu pojechał gdzieś do Szwecji,
Norwegii lub Finlandii na ryby i (przepraszam) pierdolnął w beret 3 potoki na ognisko, ale to już
wersja science fiction.
|