|
Mariusz, ja pływam co roku po tzw. Wielkich Jeziorach Mazurskich od 35 lat. To co się stało z rybami na przestrzeni tych lat mozna określić jednym słowem "zgroza". Jezioro Nidzkie zostało pozbawione chyba już wszystkich ryb, PZW załatwiło temat do ostatniego okonka i leszczyka, to po prostu niewiarygodne, kazdy cypelek, zatoczka, wszędzie te drągi powbijane, doprawdy nie wiem co oni jeszcze próbują z tej wody odcedzić. Płynąc przez Mikołajskie, Bełdany, Śniadrwy, Nidzkie w tym roku widziałem chyba z pięć łódek z wędkarzami (wyglądali na zagubionych wczasowiczów), kiedy dwadzieścia lat temu widziało się tych łódek setki. Gospodarka rybacka za czasów dawnych PGR-rybów to w porównaniu ze stanem dzisiejszym to raj utracony.
System w którym trzeba zadeklarować odpowiednio duże nakłady aby móc użytkować jeziora jest przyczyną zguby tych jezior, bo aby pokryć nakłady trzeba odpowiednio dużo uzyskać z tych wód, zarybiania często są zupełnie chybione, a ryby trzeba odłowić by pokryć nakłady. W takim systemie tylko producent materiału zarybieniowego może być pewien że nie straci.
Zupełnie nie dziwię się samorządowcom mazurskim, wprawdzie nie są fachowcami od ryb, ale efekty ( w postaci złowionych na wędkę rybek) może ocenić każdy, nawet architekt, co piszący ten post czyni.
pozdrowienia
|